poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 43 - Ostatni

Miłość? Czasami warto zaryzykować...

Dla szczęścia. Myśli, że niedaleko na świecie jest druga osoba, która śni o Tobie. Każdego pocałunku, który budzi wewnątrz Twojego ciała stada motyli. Stanu, kiedy nie możesz nic zjeść ani wypić z miłości. Uczucia, gdy nic poza ukochanym nie ma znaczenia. Dni, które odliczasz do wspólnego spotkania. Z każdą chwilą coraz bardziej zatracasz się w tym uczuciu...

Nawet nie wiesz, kiedy Miłość odwróci się od ciebie. Kiedy zrani Cie w najmniej odpowiednim momencie...
Uczucie, które do niedawna dodawało Ci siły, teraz niszczy Cie od środka. Zbiera powietrze i chęć do życia...
Umierasz, bo zabrano ci miłość...







[...]







- Co teraz zrobisz? - zapytała z troską młoda Polka, spoglądając na przyjaciółkę, której wzrok wciąż skupiony był teście. Mały, plastikowy przedmiot, który poinformował ją, że za niecałe 9 miesięcy zostanie matką. Odruchowo położyła dłoń na dolnej części brzucha, jakby poczuła ruch płodu, choć dobrze wiedziała, że jest za wczas na takie odruchy. Zatoczyła dłonią okrąg, delikatnie głaszcząc podbrzusze. Pokochała to dziecko.
- Wychowam je. - zapewniła przyjaciółkę, choć tak na prawdę nie była pewna swoich słów. Dziecko to odpowiedzialność na całe życie. To istota, którą trzeba nauczyć jak żyć, postępować, aby nie ranić nikogo, aby być prawym i uczciwym człowiekiem. Zuza wiedziała o jego istnieniu od niecałej godziny a już zastanawiała się, czy w nowym wyzwaniu, jakim jest rodzicielstwo, poradzi sobie. Czy nie popełni gdzieś po drodze błędów? Czy uda jej się nauczyć swoje dziecko najważniejszych wartości?
- A co z jego ojcem? Co z Marco? - tym pytaniem przykuła wzrok sztynki. Niegdyś intensywne błękitne oczy, teraz przepełnione były bólem i smutkiem. Spoglądała przez chwilę na przyjaciółkę, po czym odwróciła wzrok z powrotem na test,  który wciąż trzymała w swoich dłoniach. - Powiesz mu, że zostanie ojcem, prawda?
Nastała cisza.
Cisza, którą przerywały jedynie krople spadające ze słuchawki prysznica i rozbijające się na dnie brodzika.
Cisza, która stanowiła odpowiedź.
- Cholera Zuza, wiesz na co się piszesz? - Polka podniosła głos. Zdenerwowała się. Nie z powodu tego, że Reus może nie wiedzieć, że ma swojego potomka. Przestraszyła się, że jej przyjaciółka sama sobie nie poradzi. Zna ją od dawna i przeczuwała, że taka właśnie będzie jej decyzja. Osoba, która ją zrani, rzadko kiedy może od nowa zdobyć jej zaufanie.
- On mnie zdradził... ja nie potrafię inaczej. Ja.. - po raz kolejny tego dnia z jej oczu popłynęła fontanna łez. Jeszcze przed przyjazdem do Niemiec obiecała sobie, że nigdy nie będzie cierpieć przez faceta. Na samo wspomnienie tych słów wybuchła jeszcze większym płaczem. Zaraz koło niej znalazła się Lena. Szatynka w tej chwili mogła tylko liczyć na jej pomoc i zrozumienie.
- Mam prośbę. Mogę u ciebie zamieszkać przez kilka dni? Musze odpocząć od tego miejsca...
- Oczywiście, że tak! Możemy nawet teraz tam pojechać
- Dziękuję ci za wszystko. Gdyby nie ty... - coraz to nowsze łzy zaczęły spływać po bladych policzkach Polki. Z pomocą przyjaciółki wstała z zimniej podłogi i ruszyła w stronę sypialni, w której kiedyś czuła się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Przywoływała wspomnienia, które teraz sprawiają jej ból. Rana na sercu z każdą chwilą robi się coraz większa.
Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do niewielkiej walizki i zamknęła za sobą drzwi. Cząstka jej pozostanie w tym mieszkaniu.
Powrót na stare śmieci wcale nie należał do najłatwiejszych. Każde miejsce przypominało jej szczęśliwe chwile spędzone w towarzystwie blondyna. Pozostawiła walizkę w niewielkim korytarzu przy drzwiach wejściowych i od razu ruszyła w stronę swojego dawnego pokoju.
Lena przez cały czas obserwowała każdy jej ruch. Zrezygnowanie, ciche pochlipywanie. Była cholernie wściekła i bezradna. Widziała jak cierpi i nie mogła jej pomóc. Z bezsilności osunęła się po ścianie i rozpłakała. Po prostu.
Każdy problem Zuzy był jej problemem, każdy zawód miłosny jej zawodem, każda rana jej raną...
I gdy nie potrafiła jej pomóc, po prostu płakała razem z nią. Szybko otarła łzy spływające po rozgrzanych policzkach, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi:
- Już jestem Lenka - usłyszała wesoły głos Mario, który po chwili zmienił barwę - Kogo to walizka? Wyjeżdżasz gdzieś?
Usłyszała dźwięk upadającej torby i zaraz jej oczom ukazał się postać ukochanego.
- Lena, coś się stało?
- Po prostu mnie przytul, proszę - wydukała przez łzy i zaraz znalazła się w ramionach Goetze.







*****







Zmęczony, ale usatysfakcjonowany zaparkował swój samochód tam gdzie zawsze, o tej samej porze. Każdy dzień wyglądał tak samo. Śniadanie, trening, powrót do domu, wieczór z ukochaną. Rutyna powoli zakradała się w jego życie.
Ale jemu to się podobało. Wiedział, że po każdym męczącym treningu w mieszkaniu czeka na niego niezwykła kobieta, którą mógł nazywać swoją dziewczyną. Wiedział, jakim jest szczęściarzem i nie zamierzał tego zmarnować.
- Kochanie wróciłem - zawołał głośno, ale odpowiedziała mu cisza. W mieszkaniu było nienaturalnie cicho, wręcz głucho. - Zuza, jesteś?
Zazwyczaj w tym momencie witał się czułym pocałunkiem z Polką ale nie tym razem. Pobiegł szybko do sypialni. Może śpi?- cały czas próbował usprawiedliwić jej zachowanie. Przekroczył próg pomieszczenia i nie zastał jej. Zobaczył za to otwartą szafę, a w niej puste półki.
Zdenerwowany zbiegł na parter w między czasie wykręcając znane na pamięć 9 cyfr. Opadł zrezygnowany na sofę słysząc, że abonent jest tymczasowo nieczynny. Wykręcił ponownie numer. Spoglądnął na włączony telewizor i wypuścił z rąk telefon. Dźwięk upadającego urządzenia rozniósł się po całym pokoju.
Wspomnienia feralnego wieczoru powróciły w mgnieniu oka. A raczej urywki, bo tego w jaki sposób znalazł się w pokoju z blondynką nie pamiętał. Ostatnim wspomnieniem była rozmowa z długonogą kobietą, a później pobudka u jej boku. To co działo się w między czasie było dla niego zagadką. Domyślał się, do czego mogło dojść i nienawidził siebie za to.
Pragnął oddać wszystkie pieniądze świata, żeby tylko dostać jeszcze jedną szanse. Żeby nie zdradzić Zuzy. Usiłował zapomnieć ale każda próba kończyła się porażką. Wiedział, że nie zasługuje na taką cudowną dziewczynę, jaką była Zuza. Nie potrafił okłamywać kobiety swojego życia. Z trudem patrzył w jej błękitne oczy. 
Schował swoją głowę w dłoniach. Widziała to, na pewno widziała. Nienawidzi mnie - powtarzał ciągle w myślach. Wziął do ręki w pusty kieliszek i rzucił w ścianę.
- Jestem skończonym kretynem! Idiotą!
Po chwili przestał użalać się nad sobą. Wybiegł z mieszkania najszybciej jak tylko mógł. Z szybkością Bolt`a znalazł się przy samochodzie. Przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył. Tylko w jednym miejscu w Dortmundzie może być teraz Zuza.







*****







- Nie rozumiesz, Mario! Ja muszę z nią porozmawiać! Wytłumaczyć wszystko! - wykrzyczał prosto w twarz swojego przyjaciela, który uniemożliwił mu wejście w głąb mieszkania Polek.
- Marco! Ona nie chce teraz z tobą rozmawiać. Musisz jej dać czas. Zuza musi wszystko sobie przemyśleć! - chłopak po raz kolejny próbował wyminąć przyjaciół i dotrzeć do pokoju ukochanej.
- Nic nie rozumiecie! Zuza! Błagam, porozmawiaj ze mną. To nie tak jak myślisz. Błagam. Kocham cię! - wykrzyczał, mając nadzieje, że Zuza usłyszy go i da mu szanse na wytłumaczenie.
Chłopak z coraz większa desperacją próbował dostać się do mieszkania. Szarpał się z przyjacielem, mając nadzieję, że uda mu się pokonać mniejszego od siebie Goetzego.
- Marco, odpuść. Za bardzo ją zraniłeś. Daj jej czas - powiedział ze stoickim spokojem Mario - Zawiozę cię do domu, a jutro po treningu przyjedziemy tu i porozmawiacie. - zrozpaczone oczy blondyna skupiły się na postaci przyjaciela. Niechętnie przystał na jego propozycje, ale wiedział, że Mario chce dla niego jak najlepiej. Spojrzał jeszcze raz w stronę salonu, mając nadzieję, że zobaczy Zuzę. Ale jego wzrok nie znalazł nigdzie postaci swojej ukochanej.
Wyszedł razem z przyjacielem licząc, że Zuza usłyszała jego błagalną prośbę.
Nie pomylił się.
Stała w pokoju obok, słysząc każde słowo. Na dźwięk głosu Reus`a poczuła ukłucie w sercu. Oczy przepełniły się łzami. Zapewnienia, że ją kocha sprawiały jej ból.
Miała ochotę wybiec, wpaść w ramiona blondyna i pocałować go.
Coraz bardziej gubiła się w swoich uczuciach. Kochała go jak wariatka, ale nie wyobrażała sobie, że tak po prostu mu wybaczy. Zbyt mocno ją zranił.
Każdego następnego dnia Marco przychodził do mieszkania Polek z nadzieją, że zdoła porozmawiać z Zuzą. Ale każdego dnia ta nadzieja była wystawiana na próbę. Szatynka nie chciała słyszeć o rozmowie z blondynem. Zamykała się w swoim pokoju na długie godziny, czekając aż Reus zrezygnuje i wróci do swojego mieszkania. Kiedyś ich mieszkania.
Od momentu kiedy dowiedziała się o ciąży, tylko raz widziała Marco. Na więcej spotkań nie miała siły. Blada twarz, podkrążone i czerwone oczy, które niegdyś przyciągały wzrok swoją intensywnością - teraz przepełnione są bólem. Oboje cierpieli. Uczucie, które ich połączyło, teraz rani ich wbijając w ich serca miliony małych ostrzy.







*****







- Jesteś tego pewna? - po raz kolejny, głosem przepełnionym troską i niepewnością, Lena zadała pytanie swojej przyjaciółce. Próbowała przekonać ją, że pomysł wyjazdu to złe rozwiązanie.
- Nie wiem. Nie jestem niczego pewna, ale muszę to zrobić. - po glosie Polki można było usłyszeć zdenerwowanie, przerażenie, niepewność. Coraz częściej dopadała ją zmiana nastrojów. W jeden chwili spokojnie rozmawiała z przyjaciółką by po chwili wybuchnąć płaczem. Każdemu dniu towarzyszyły poranne mdłości. Dziecko coraz silniej dawało o sobie znać.
- Dobrze wiesz, ze możesz u nas mieszkać jak długo tylko chcesz. Pamietaj, to jest też twoje mieszkanie.
- Lena, jak ty to sobie wyobrażasz? Całe dnie spędzone w pokoju, Marco praktycznie nocujący w waszym salonie i dziecko za 7 miesięcy? - przepełniona goryczą Polka zaśmiała sie ze swoich słów - Przecież tak sie nie da żyć. Będę tylko dla was kłopotem. A mój pobyt tutaj może źle wpłynąć na twój związek z Mario.
Zuza widząc dalej niepewną twarz przyjaciółki, podeszła do niej i przytuliła ją:
- Nie martw się. Poradzę sobie. W Monachium mam ciotkę, już z nią rozmawiałam. Mogę u niej zamieszkać - odsunęła sie od przyjaciółki na niewielką odległość i posłała w jej stronę delikatny uśmiech. Lena zrozumiała, że nic nie zmieni planów przyjaciółki.
Dzień wcześniej załatwiła wszystkie formalności związane z dotychczasową pracą. Spotkała się z trenem Kloppem` osobiście i podziękowała za współpracę. Mężczyzna był zdziwiony jej nagłym wyjazdem ale o nic nie pytał. Zapewnił tylko, że posada fotografa zawsze będzie na nią czekać.
Zapięła ostatni zamek w walizce. Mario razem z Leną znieśli walizki Polki do salonu, pozwalając jej pożegnać się z miejscem, które przez pół roku było jej domem:



[...]
Obok mnie leżał obejmujący mnie jedną ręką Marco, bez podkoszulki. Dopiero teraz zrozumiałam dlaczego na jego widok kobiety mdleją. Jego klata była cudowna. Czułam się bezpiecznie. Próbowałam wyswobodzić się z jego objęcia ale ten jeszcze mocniej mnie przytulił. Otworzył oczy i zaczął się uśmiechać.
- Nie uciekaj ode mnie.
- Wcale nie uciekam. – uśmiechnęłam się - Tak w ogóle co ty tutaj robisz? Jak się znalazłam w sypialni?
- Usnęłaś na dole na kanapie. Nie miałem serca cię obudzić. No to przyniosłem cie tutaj. Czekałem na Lenę chyba do północy, ale nie przyszła. Miałem do wyboru, albo zastać u ciebie albo zamknąć cię i wrócić do siebie. Nie chciałem zabierać ci kluczy żebyś mogła zamknąć mieszkanie jak pójdziesz na trening. Więc zostałem. – odparł cały uradowany.
- Wiesz, że na dole jest kanapa?
- Ha, wiem, próbowałem nawet spać. Ale jest strasznie niewygodna. A ty masz dużo łóżko więc …
- Więc?
- Więc położyłem się koło ciebie. – odparł z zalotnym uśmieszkiem.
- A tuliłeś się do mnie bo? – cały czas śmiałam się z Marco.
- Kurcze, co to przesłuchanie?
- Tak. – rzekłam zadowolona.
- No leżałaś taka sama no to postanowiłem dotrzymać ci towarzystwa.
- Yhym, wiesz, że jeszcze nigdy nie słyszałam takiej głupiej wymówki?
- Czyli mi uwierzyłaś?
- Powiedzmy, że tak. – Marco uśmiechnął się tak cudownie, że miałam ochotę go przytulić. Wstałam i poszłam do łazienki. Gdy wróciłam blondyn ciągle leżał na moim łóżku i przyglądał się mi.
- Może się ubierzesz?
- Dlaczego? Nie podobają ci się widoki?
- Podobają, ale jak Lena wpadnie to sobie coś ubzdura.
- Na przykład? – teraz to ja musiałam się tłumaczyć.
- Na przykład, że ze sobą spaliśmy.
- No wiesz, bo spaliśmy. – Marco zaczął się śmiać.
- Nie o takim spaniu myślałam.
- Tak? Czyli jakim? – Reus obdarzył mnie tym zalotnym uśmieszkiem.
- Wiesz o co mi chodzi! – zaczęłam się śmiać. Blondyn próbował udawać poważanego i dalej pytał:
- To o czym myślałaś?
W końcu nie wytrzymałam i rzuciłam w niego poduszką i zaczęłam uciekać. Marco od razu rozpoczął pościg. Dopiero w kuchni dogonił mnie. Przewiesił mnie przez ramię i zaczął kierować się w stronę sypialni.
- Reus! Puść mnie!
- Najpierw się muszę zemścić! – rzucił mnie na łóżko i zaczął mnie łaskotać. Mam straszne łaskotki, rzucałam się jak opętana.
- Marco, proszę. Przestań! – Chłopak jednak dalej mnie łaskotał. - Marco, błagam!
- A zgodzisz się?
- Na co?
- Odpowiedz, zgodzisz się?
- Hahaha, tak! – po tych słowach natychmiast przestał mnie łaskotać.
- Świetnie, przyjadę po ciebie jutro o dwudziestej! – powiedział cały uradowany.
- Po co?
- Jak to po co? Idziemy jutro na randkę! – wyszczerzył się.
- Ej, to nie fair. Nie ma tak!
- Mam znowu zacząć cię łaskotać? – zagroził mi blondyn.
- Nie, nie. Jutro o dwudziestej. Może być – zaczęliśmy się śmiać.



Powróciły wspomnienia. Chwile, kiedy była najszczęśliwszą kobietą na świecie. Chwile spędzone z blondynem o brązowych, hipnotyzujących tęczówkach. Chwile, które już nigdy się nie powtórzą. Zamknęła drzwi sypialni i dołączyła do przyjaciół w salonie. Po raz ostatni rozglądnęła się po mieszkaniu i wyszła.







*****







- Opiekuj się nią, bo ta dziewczyna to wielki skarb - przytuliła się do Mario, który ostatnimi czasy stał się jej bardzo bliski. Czuła, że zyskała nowego brata, przyjaciela. Wyswobodziła się jego uścisku i podeszła do przyjaciółki:
- Nie wyjeżdżaj Zuza, nie zostawiaj mnie samej - twarz Leny pokryła się łzami. Zuza długo nie wytrzymała i sama się rozpłakała. 
- Przepraszam. Kocham cię Lenka.
- Ja ciebie też. Obiecaj mi, że wszystko się ułoży. Że będziesz szczęśliwa.
- Postaram się. Pamiętaj, nie jestem sama - dotknęła swojego brzucha - Poradzimy sobie.
Przytuliła się jeszcze raz do przyjaciółki. Do ich uszu dobiegł dźwięk informujący, że pozostało im niewiele czasu. Zuza uśmiechnęła się delikatnie i zaraz zniknęła w tłumie osób podróżujących. 
Poczekali chwilę, aż samolot z przyjaciółką bezpiecznie wzniesie się w przestworza i zaczęli kierować się w stronę pojazdu. 
Wracali w milczeniu. Każde z nich przeżywało wyjazd przyjaciółki. W ciszy przemierzali korytarz prowadzący do drzwi od ich mieszkania. Jakie zdziwienia ich ogarnęło, gdy zobaczyli siedzącego na schodach blondyna:
- Gdzie wy byliście?! Dzwonię do was już od godziny! - widząc smutne miny przyjaciół zaniepokoił się - Gdzie jest Zuza?
- Marco ona.. Ona wyjechała - Lena nie wiedziała jak przekazać tą wiadomość blondynowi. Chłopak momentalnie pobladł.
- Jak to wyjechała. Gdzie?
- Nie wiemy - skłamała, tak jak poprosiła ją o to Zuza - Poprosiła, żebyśmy zawieźli ją na lotnisko.
- Nie wierze... - Reus załamał się. Zaczął krążyć w kółko, przeklinając co chwile. Jego oczy zaszły bezbarwną cieczą a głos zaczął się łamać - Dlaczego?
- Zostawiła list dla ciebie. W swojej sypialni.
Reus, cały roztrzęsiony przekroczył próg mieszkania i od razu skierował się do odpowiedniego pokoju. Otworzył drzwi i jego oczom ukazała się biała koperta. Zaadresowana do niego. Drżącymi rękami podniósł ją, otworzył i powoli zaczął czytać:


Drogi Marco,

Przepraszam, że nie mam w sobie tyle odwagi, aby porozmawiać z Tobą. Wybacz.
Zraniłeś, okłamałeś, zdradziłeś mnie. To zbyt wiele. Nie mogę wymazać tego z pamięci. Udawać, że nic się nie stało.
Dlaczego? Dlaczego moja miłość Ci nie wystarczyła?
Pomimo tego, że zadałeś mi niewyobrażalny ból, byłeś najpiękniejszą rzeczą, jaka spotkała mnie w całym życiu. Uczyniłeś mnie najszczęśliwszą kobietą na świecie. Nauczyłeś mnie kochać. Sprawiłeś, że zaczęłam żyć od nowa.

Kocham Cię do granic możliwości, ale nie potrafię Ci wybaczyć. Rana na moim sercu jest zbyt głęboka.
Wyjeżdżam. Proszę, nie szukaj mnie. Tak będzie lepiej. Dla Ciebie i dla mnie. 
Zapomnij, o nic więcej nie proszę.
Zacznij żyć od nowa. Otwórz następny rozdział w swoim życiu, w którym mnie nie będzie.
Spełniaj swoje marzenia, cele... Bądź szczęśliwy, ale beze mnie.
Kochałam, kocham i zawsze będę Cię kochać. Ale już nigdy nie będzie nas
Zapomnij, jak ja próbuje zapomnieć,


Zuza

Przeczytał list jeszcze kilka razy, nie mogąc uwierzyć. Zostawiła mnie? Na zawsze?
W jednej ręce wciąż trzymał list, który był przesiąknięty zapachem Zuzy, a drugą sięgnął do kieszeni swojej kurtki. Wyciągnął małe, czerwone pudełeczko w kształcie serca, które nosił przy sobie od kilku tygodni.
Wyciągnął pierścionek z małym kamyczkiem. Zawsze mówiłaś, że chcesz skromny pierścionek. Ciągle brakowało mu odwagi. Bał się, że mu odmówi. Wyjął pierścionek z pudełka i położył na swojej dłoni. Zacisnął ją mocno, tak aby poczuć ból. Łzy zaczęły spływać po bladych policzkach:
- Nigdy cię nie zapomnę. Kocham cię...





______________________________________________________________________






Ostatni rozdział opowiadania o Marco i Zuzie...
Miał być idealny, ale nie jest...
Bez happy end`u tak jak planowałam od samego początku.
Przywiązałam się do tej historii i dlatego ciężko mi się jest z nią pożegnać.
Ale koniec kiedyś musiał nastać :)

Dziękuję za każdy komentarz, ciepłe słowa, wyświetlenia :*
Nigdy nie przypuszczałam, że przy pierwszej historii przyciągnę taką ilość osób. Jest mi niezmiernie miło, że byłyście ze mną przez ten cały czas :*
Lepszych czytelniczek nie mogłam mieć! <3

Nie wiem co z drugim opowiadaniem... Na pewno go napiszę, ale nie wiem kiedy. Nie podam Wam konkretnej daty, bo nie chce rzucać słów na wiatr.

Jeszcze raz, dziękuję Wam za wszystko! :*

Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że spotkamy się na moim drugim blogu :*