niedziela, 20 października 2013

Rozdział 40

Kilka miesięcy później...


Maj zaskoczył wszystkich Dortmundczyków piękną pogodą. Słupki rtęci w termometrach dzień w dzień przekraczały 25 stopni. Słońce swoimi promieniami oświetlały każdy zakątek miasta dlatego na próżno było szukać cienia, który chociaż na chwilę złagodziłby skutki długotrwałych upałów. Całe miasto tętniło życiem. Atmosfera związana ze zbliżającym się finałem ligi mistrzów z udziałem miejscowego klubu udzielała się każdemu mieszkańcowi. Nawet osoby, które nie darzyły piłki nożnej dużym entuzjazmem, dzięki licznym bilbordom i reklamą były dobrze poinformowane o zbliżającym się święcie każdego kibica i piłkarza.
Zawodnicy pod czujnym okiem Jurgena Kloppa trenowali każdego dnia. Wszystkie myśli koncentrowali wyłącznie na zbliżającym się finale. Można pokusić się o stwierdzenie, że klubowa szatnia i murawa stała się ich nowym domem.
Marco Reus, który niedawno wznowił treningi z piłką, każdą wolną chwile spędzał na treningu. Zuza, której coraz bardziej brakowało chłopaka, próbowała go zrozumieć i wspierać. Dobrze wiedziała, że pragnie wrócić do swojej świetnej formy sprzed wypadku, jednak coraz bardziej obawiała się o jego zdrowie. Długie godziny spędzone na siłowni i murawie musiały w końcu dać o sobie znać. Próbowała przemówić chłopakowi do rozumu, jednak każda próba kończyła się namiętnie spędzoną nocą w łóżku. Nie potrafiła odmówić czułością Marco, tym sposobem chłopak temat swoich treningów odkładał na później. Wiedział, że słodkie słówka i czułości długo nie będzie przynosić korzyści i przeczuwał, że Zuza zrobi mu za niedługo poważną kłótnię. Tak jak dotąd, zamierzał cieszyć się rajską sielanką a o problemach myśleć dopiero jutro. Sielanka, jaką było wspólne mieszkanie z dziewczyną było mu zdecydowanie na rękę. Codziennie rano, napawał się widokiem uroczej ukochanej, zajadał się pysznymi śniadankami i obiadkami wykonanymi wspólnymi siłami a wieczorami, delektował się każdą chwilą z Zuzą w ramionach.
Ich związek z dnia na dzień stawał się coraz bardziej trwalszy. Przeżyli atak psychopaty, inwazje natarczywych dziennikarzy a nawet niespodziewaną wizytę rodzinki Zuzy. Podczas krótkich, aczkolwiek bardzo "dotkliwych" odwiedzin, chłopak wielokrotnie zmuszany był do poważnych rozmów z ojcem szatynki. Dowiedział się, jakich obrażeń może spodziewać się, gdy tylko skrzywdzi jego ukochaną córeczkę. Po pierwszej z nich, bał się zasnąć w nocy. Świadomość, że ukochany tatuś smacznie śpi za ścianą przerażała go. Wraz z następnymi rozmowami, zapewniał go, że kocha Zuzę najbardziej na świecie oraz, że przemoc fizyczna nie będzie konieczna. Siwiejący mężczyzna przyjmował te wiadomości ze stoickim spokojem. Nawet bilety na mecz Borussii nie wywołały na jego twarzy jakichkolwiek pozytywnych emocji. Marco z utęsknieniem wyczekiwał czwartku. Wtedy to przyszła rodzina miała opuścić jego ojczyznę. Chłopak mimo wszystko bardzo polubił ją. Z braćmi Zuzy mógł wymieniać uwagi dotyczące każdej dyscypliny sportowej, jej mama swoją życzliwością i wypiekami kuchennymi zdobyła jego serce a z małym bratankiem rozumiał się najlepiej. Miał już doświadczenie w opiece nad dziećmi, dlatego wiedział jak zaskarbić sobie jego miłość.
W dzień wyjazdu, w domu Reus`a panował chaos. Każdy gdzieś biegał za czymś, chowając do walizek swoje ubrania, czy inne przywiezione rzeczy. Z ledwością zdążyli na samolot lecący do Polski. Nie minęło 5 minut, a spikerka wezwała pasażerów lotu do Krakowa. Zuza zaczęła żegnać się z rodzicielką i braćmi, a do Marco podszedł jej ojciec. Chłopak nerwowo przełknął ślinę, a jego serce momentalnie zaczęło bić szybciej, jak podczas wykonywania rzutu karnego. Mężczyzna widząc zakłopotanie młodego Niemca, pierwszy raz od przybycia do zachodnich sąsiadów, uśmiechnął się wprawiając blondyna w jeszcze większą niepewność. Położył swoją dłoń jego ramieniu i rzekł:
- Teraz wiem, że Zuza będzie z tobą szczęśliwa. Nie zmarnuj swojej okazji, ta dziewczyna jest wyjątkowa chłopcze - uśmiechnął się po raz kolejny tego dnia, a widząc ciągłe zakłopotanie Marco dodał: - Nie sądzisz chyba, że ot tak zgodziłbym się na wasz związek. Musiałem przylecieć i przekonać się, czy na prawdę jesteś taki cudowny, jak to ciągle Zuza mówiła o tobie. I muszę stwierdzić, że nie pomyliła się. - na twarzy blondyna pojawił się lekki uśmiech. Pożegnał się z resztą rodziny i mógł ze spokojem wracać do swojego mieszkania wraz z ukochaną.
Marco z uśmiechem na twarzy wspomina tą wizytę. Teraz dopiero ma pewność, że nic nie stanie im drodze do szczęśliwego związku



*****



Jak każdego dnia, Zuza z samego ranka wybrała się do ośrodka treningowego Borussii. Tylko tym razem, Klopp postanowił zlitować się nad podopiecznymi i dał im dzień wolnego. Niestety, Polka nie mogła skorzystać z tego przywileju i wraz z zarządem musiała wybrać zdjęcia do nowej kampanii o drużynie. Zawalona plikami dokumentów i stertą zdjęć, spędziła kilka godzin w towarzystwie najważniejszych osób z klubu. Dopiero po godzinie piętnastej, poczuła świeże powietrze i promienie słoneczne na swojej twarzy. Bez wahania skierowała się w stronę samochodu, a zaraz potem w kierunku mieszkania. Droga minęła jej bardzo szybko, bez zbędnych postojów w ulicznych korkach. Równo jak na zegarze w samochodzie wybiła godzina szesnasta, szatynka zaparkowała pojazd przed domem blondyna. Swoje kroki skierowała od razu do drzwi wejściowych. Przekroczyła próg i przywitała ją cisza. Rozejrzała się po salonie, kuchni ale nigdzie nie znalazła ukochanego.
- Marco? - zapytała, ale nie uzyskała odpowiedzi. Rozejrzała się jeszcze raz po pokojach i jej oczom rzucił się czerwony, damski but. Była pewna, że to nie jej własność. W sercu Zuzy pojawił się niepokój, a ręce zaczęły drżeć. Niepewnie skierowała się w stronę schodów, przy których leżało obuwie. Z każdym krokiem coraz bardziej się bała tego co może ujrzeć. Do jej uszu zaczęły dochodzić odgłosy, które mogły oznaczać tylko jedno. W kącikach oczu zaczęły zbierać się łzy. Zacisnęła mocno powieki, aby żadna z nich nie wydostała się bladą twarz. Uchyliła lekko niedomknięte drzwi. To co zastała, wprowadziło ją szok i niedowierzanie:
- Lena ?! I ....


______________________________________________________________________



Dodałam rozdział ale nie jestem z niego zadowolona. Krótki i o niczym ... Wybaczcie.
Szkoła wysysa ze mnie jakiekolwiek pomysły na rozdziały.
Mam nadzieję, że mimo wszystko przeczytacie moje wypociny i zostawicie po sobie komentarz.
Zbliżamy się do końca tego opowiadania. Zostało 3, może 4 rozdziały i kończę tą historię. Dlatego mam pytanie: czy chciałybyście nowe opowiadanie? Mam już nawet pewien pomysł, ale to nic pewnego.
Zostawiam Was z nowym rozdziałem, życzę udanej niedzieli i reszty tygodnia :D

Pozdrawiam :*

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 39

Dwa tygodnie później...


Dni spędzone przez Marco w szpitalu dłużyły się niemiłosiernie. Chłopak zamknięty w czterech, białych ścianach, przez całe dnie wsłuchiwał się w dźwięki wydobywające się z aparatury. Jedyną odskocznią od tej rutyny były odwiedziny znajomych i ukochanej. Przyjemność sprawiały mu zwłaszcza wizyty Zuzy, wtedy to mógł napawać się widokiem rozpromienionej i szczęśliwej dziewczyny. Opowiadała mu każdy szczegół z czasów, gdy pogrążony był w głębokim śnie. Poznał całą historię związaną z Thomasem. Wiedział, że teraz czekają ich długie rozprawy sądowe, na których ich wspólny oprawca otrzyma zasłużoną kare. Czuł się winny, że Zuza była narażona na takie niebezpieczeństwo. Jego honor ucierpiał bo nie mógł obronić miłości swojego życia przed niebezpieczeństwami. Każdy zapewniał go, że nie może się obwiniać za te wydarzenie, jednak chłopak był nieugięty w swoich przekonaniach. Nawet mocne argumenty usłyszane z ust Zuzy nie przekonywały chłopaka.
W dzień otrzymania wypisu ze szpitala, blondyna przepełniała radość i energia. Ze zniecierpliwieniem wpatrywał się we wskazówki, które leniwie poruszały się po tarczy zegara. Z utęsknieniem wyczekiwał godziny piętnastej, kiedy to przez drzwi szpitalnej sali pojawi się lekarz z wypisem oraz ukochana. Do odzyskania pełnej wolności brakowało mu 3 godzin. Ułożył się wygodnie na łóżku i zaczął rozmyślać. O swojej przyszłości z Zuzą. Wiedział, że jest najszczęśliwszym facetem na ziemi mając u boku taką wspaniałą dziewczynę. Gdyby ktoś mu kiedyś powiedział, że się zakocha - wyśmiałby go. Ale tak to już bywa z miłością. Nawet nie wiesz kiedy przyjdzie. Wystarczy jedno spojrzenie, jedno słowo i wpadniesz w sidła tego uczucia. I tak było w przypadku Reus`a : gdy tylko pojawiła się na murawie, przykuła jego wzrok. Pragnął godzinami zatracać się w obłędnie niebieskich oczach szatynki, słuchać bajkowego głosu ukochanej, podziwiać piękno jej ciała i duszy. Zakochał się po uszy w dziewczynie.



*****



Poczuł coś ciepłego i aksamitnie delikatnego na swoich wargach. Otworzył leniwie oczy i zobaczył pochylona nad nim Zuzę. Uśmiechnął się i odwzajemnił pocałunek ze zdwojoną siłą. Ujął jej twarz w swoje dłonie i delikatnie pieścił opuszkami palców. Poczuł, jak mięśnie na jej twarzy napinają się i tworzą delikatny uśmiech. 
- Możesz mnie tak budzić codziennie - powiedział, a na jego twarzy pojawił się zalotny śmieszek. Powoli odzyskiwał siły i wracał stary Marco.
- Pomyślimy nad tym, teraz marsz do łazienki a ja pójdę po doktora. - odwzajemniła gest i jeszcze raz pocałowała chłopaka. Blondyn posłusznie udał się do łazienki i przebrał się w ubrania, które od kilku dni czekały w szafce, aż w końcu Marco będzie mógł wyjść ze szpitala. Ubrał się i z powrotem usiadł na łóżku. Chcąc nie chcą musiał przyznać, że za nim będzie tęsknił. Swoją wygodną umilił mu pobyt w szpitalu. Zaraz w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta Zuza z lekarzem. Pogawędzili jeszcze przez chwilę a następnie blondyn opuścił mury budynku. Zaraz po wyjściu oślepił ich błyski fleszy. Tuziny fotografów zebrały się przed budynkiem aby pokazać całym Niemcom całego i zdrowego Marco Reus`a i jego ukochaną, której świat jeszcze nie poznał. Chłopak uśmiechnął się, objął Zuzę ramieniem i skierował się w stronę pojazdu zaparkowanego przez ukochaną. Spojrzał w jej stronę, kobieta była lekko zdezorientowana i speszona całą sytuacją ale pocałunek otrzymany od Marco podniósł ją na duchu. Krzyki fotoreporterów w tym momencie docierały do nich ze zdwojoną siłą, ale zakochani odpowiadali na nie wyłączne uśmiechami. Dopiero w samochodzie zaznali spokoju. Zapięli pasy i wyruszyli spod szpitala. Przez całą podróż Marco rozglądał się po mijanych ulicach, chcąc napawać się widokiem styczniowego Dortmundu. Zuza uśmiechała się pod nosem na widok uradowanego chłopaka, który zachłannie oglądał panoramę ukochanego miasta. Skupiona w pełni na prowadzeniu samochodu dotarła pod domu blondyna po niecałej godzinie. Wyszukała w torebce klucze i wręczyła je przed drzwiami chłopakowi. Ten zadowolony włożył je do zamka i przekręcił. Gdy tylko przekroczył próg, przywitali go najbliżsi znajomi z okrzykiem "niespodzianka" i uśmiechami na twarzy. Zdezorientowany na początku w końcu zaczął witać się z gośćmi. Porwany przez męskie grono zgubił Zuzę, której chciał podziękować za przyjęcie. Wiedział, że to jej sprawka. I właśnie za to ją kocha. Za jej oddanie najbliższym, pomoc innym. Była aniołem w ludzkiej skórze. Z dnia na dzień coraz bardziej ją kochał.


*****


Impreza powoli dobiegała końca. Nikt nie chciał narażać Marco na dodatkowe zmęczenie. O godzinie dwudziestej wszyscy opuścili posiadłość Reus'a i zostawili dwójkę zakochanych w samotności. Zuza krzątała się w kuchni myjąc talerze oraz inne naczynia a Marco zniknął gdzieś w wielkim mieszkaniu. Po chwili wrócił z małym pudełeczkiem. Objął delikatnie dziewczynę od tylu i zaczął składać na jej szyi delikatne pocałunki. Dziewczyna odłożyła na później czynności i oddała się czułością chłopaka. Odwróciła się w jego stronę i pocałowała go w usta. Chłopak zaprzestał i spojrzał w jej oczy. Przepełnione radością i szczęściem. Wyciągnął zza pleców pudełko i powiedział:
- Chciałem ci to dać wcześniej ale sama wiesz, że nie było okazji. Otwórz proszę- dziewczyna zgodnie z jego prośbą otworzyła pudełko a jej oczom ukazał się przepiękny naszyjnik. Zuza z wrażenia zaniemówiła, spoglądnęła na ukochanego i zapytała:
- Ale z jakiej okazji?
- Jak to? Miałaś urodziny. Chciałem ci go dać zaraz po twoim powrocie z Polski. - spoglądnął na dziewczynę, na policzkach której pojawiły się pojedyncze łzy - Nie podoba ci się? - zapytał przejęty.
- Nie Marco. On jest cudowny. Ty jesteś cudowny. Możesz? - wskazała dłonią na pudełeczko.
- Oczywiście - odparł i zabrał się za błyskotkę. Delikatnymi ruchami zawiesił naszyjnik na chudej szyi Zuzy. Poprawił włosy szatynki, które niesfornie układały się na jej plecach. Pocałował ją w szyje, czule muskając jej skórę. Dziewczyna pod wpływem jego ciepła lekko zadrżała. Marco delikatnie okręcił Zuzę i zobaczył mokrą od łez twarz - Dlaczego płaczesz kochanie?
- Bo nie mogę uwierzyć, że spotkało mnie takie szczęście jak ty.
- To uwierz, bo zamierzam spędzić z Tobą resztę życia. - odpowiedział czule po czym wpił się w usta szatynki. Dziewczyna odpowiedziała mu tym samym. Już po chwili ich języki zaczęły namiętnie tańczyć. Chłopak przyciągną ukochaną do siebie i jednym szybkim ruchem uniósł ją ponad ziemię. Z Zuzą na rękach zaczął kierować się w stronę sypialni. Po krótkiej przeprawie przez korytarze znalazł się we właściwym pomieszczeniu. Niczym głodny drapieżnik rzucił szatynkę na łóżko. Z zawadiackim uśmiechem kierował się w stronę posłania, na którym znajdowała się Zuza i czekała na jego kolejny ruch. Chłopak zaraz znalazł się koło niej i zaczął obdarowywać pocałunkami jej usta. Ubrania znikały z ich rozgrzanych ciał w mgnieniu oka, znajdując właściwe miejsce w kątach pomieszczenia. Marco podziwiał każdy skrawek ciała Zuzy, za którym stęsknił się. Delikatnie muskał każdy centymetr jej skóry, przyprawiając ją o przyjemne dreszcze. Po grze wstępnej stało się to czego oboje pragnęli. Krzyknęli i poczuli orgazm, który przeszył ich ciała. A potem kolejny i kolejny. Wyczerpani opadli na pościel, szybko dysząc:
- Marco o ile dobrze pamiętam, lekarz zabronił ci się przemęczać - rzekła po czym zaczęła się śmiać.
- Oj kochanie, to jest sama rozkosz dla mnie - uśmiechnął się zalotnie po czym wpił się w jej usta.
W końcu, zadowoleni usnęli w swoich ramionach oczekując następnego dnia. Nowych przyjemności i nowych problemów...



________________________________________________________________________



Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy gramatyczne i stylistyczne. Rozdział pisany przed szkołą na szybkiego :) Wybaczcie za opóźnienie, ale same rozumiecie... Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła ;) Stwierdzam, że moi nauczyciele od przedmiotów zawodowych zwariowali! Same sprawdziany, kartkówki i odpowiedzi... Nie wspomnę o reszcie przedmiotów... ;/ Czekam z niecierpliwością na ferie :D

Dziękuje za każdy komentarz pod rozdziałami. Dają mi one wielką motywację do pisania ;*
Mam nadzieję, że i pod tym wyrazicie swoją opinię ;*
Nie przynudzam więcej, życzę miłego czytania :)

Pozdrawiam :*