niedziela, 8 września 2013

Rozdział 36

Cisza. Wszędzie panowała cisza. Mieszkanie, w którym zawsze panował nieskazitelny porządek teraz wygląda, jakby przeszło przez nie tornado. Niegdyś idealnie poukładane poduszki na sofie, teraz leżą porozrzucane po pokoju. Poprzekrzywiane obrazy na ścianie, stłuczone wazony i ona... Zakrwawiona twarz, podkrążone oczy, poobijane ciało. Jej stan psychiczny był w o wiele gorszym stanie. Nie wiedziała co ma zrobić. Czuła się okropnie. Była rozbita. Każda decyzja, którą podejmie będzie okropna w skutkach. Nie chciała, aby ktokolwiek cierpiał z jej powodu. Była zdruzgotana. Nienawiść jaką darzyła Thomasa była nie do opisania. Czuła do niego wstręt i obrzydzenie. Wiedziała, ze jeśli przystanie na jego "propozycję", stanie się po prostu dziwką. Straci szacunek do samej siebie... Nie będzie mogła spojrzeć na swoje odbicie w lustrze. Już czuje do siebie obrzydzenie a co dopiero gdy zgodzi się na jego żądanie. Ma porzucić mężczyznę swojego życia. Mężczyznę, który od nowa nauczył ją kochać. Pokazał, że może cieszyć się życiem.
Ale on cierpi. Przez nią. Walczy o życie w szpitalu, a ona musi podjąć najważniejszą decyzję w swoim życiu. Ulec groźbą, czy przyjąć skutki obsesyjnej miłości, jaką darzył  ją Thomas. Ale to nie może być miłość. W miłości liczy się szczęście drugiej osoby... A on? On chce mieć ją na własność, zrobić z niej uległą kochankę zaspokajającą jego chore potrzeby.
Coraz bardziej bała się o przyjaciółkę. Nie dawała znaku życia. W głowie sztynki zaczęły układać się najczarniejsze scenariusze. Na własnej skórze poczuła, jak nieobliczalnym człowiekiem jest Thomas. Jak nigdy pragnęła poczuć ciepło bijące od ciała przyjaciółki, usłyszeć jej głos, który zawsze uspokajał ją. Usłyszeć z jej ust, że wszystko się ułoży, chociaż to było wielkie kłamstwo.
Głuchą ciszę przerwał dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Serce dziewczyny znowu zaczęło bić jak szalone. Bała się, że to znowu Thomas, który tym razem nie poprzestanie na groźbach i przejdzie do rękoczynów. Blade światło wydobywające się z lampy oświetliło przybyłą postać. Zuza odetchnęła z ulgą gdy jej oczom ukazała się przyjaciółka, cała i zdrowa. Dziewczyna zaskoczona widokiem, który zastała momentalnie podbiegła do skulonej na ziemi postaci i mocno objęła swoimi ramionami. Nie rozumiała, dlaczego jej współlokatorka i mieszkanie jest w tak okropnym stanie.
- Zuza, co tu się stało?! Nic ci nie jest? - zapytała z troską w głosie, a w odpowiedzi usłyszała cichy szloch, który po chwili przerodził się w intensywny płacz. Przytuliła jeszcze mocniej roztrzęsioną przyjaciółkę dając jej znać, że teraz jest bezpieczna. Pozwoliła się jej wypłakać. Nie miała pojęcia, co przeżyła dzisiejszego dnia szatynka. Jak wiele ostatnio wydarzyło się w jej życiu.
Gdy w końcu Zuza uspokoiła się, przestała płakać i trząść się ze strachu, przyjaciółka zaczęła wypytywać o przyczynę jej zmartwień. Kobieta próbowała zacząć od początku. Ale strach paraliżował ją od wewnątrz. Mówiła proste zdania pochlipując co chwila. Lena z czasem popadała w coraz to większe zdziwienie i złość. Złość na siebie, że nie potrafiła wesprzeć najbliższej jej sercu osoby. Poznała ją z przyczyną jej problemów. Obwiniała siebie. Chociaż Zuza zapewniała ją, że prawda jest inna, ona miała wyrobione zdanie. Długo analizowała słowa szatynki. Najgorsze jest to, że nie potrafiła pomóc przyjaciółce. Znaleźć wyjście z tej beznadziejnej sytuacji. Jedyne co mogła zrobić, to być wparciem dla Zuzy. Znała jej naturę. Wiedziała, że nie pozwoli aby ktokolwiek cierpiał przez nią. Dobro innych osób stawiała ponad swoje. I to jej zawsze imponowało. Lena chciała usłyszeć z jej ust, co zamierza dalej zrobić:
- Porozmawiam z Thomasem, może jeszcze zmieni zdanie...
- Zuzka, nie bądź naiwna! Dobrze wiesz, że to się nie stanie!
- Tak czy inaczej spotkam się z nim!
- Nie pozwolę ci na to. Po moim trupie! On cię skrzywdzi! Proszę nie - dziewczyna się rozpłakała a po chwili dołączyła do niej szatynka. Wiedziała, że może stracić przyjaciółkę na zawsze.
- Nie chcę, ale muszę...


*****


Nastał ranek. Po nieprzespanej nocy ratunkiem dla organizmu Zuzy była spora dawka kofeiny. Momentalnie pochłonęła dużą ilość kawy, która dodała jej energii. Pożegnała się z przyjaciółką i ruszyła w stronę szpitala, gdzie przebywał jej ukochany. Szybkim krokiem przemierzyła zaśnieżone uliczki i dotarła pod budynek. Przeszła szereg korytarzy i zaraz stała pod salą. Weszła do pomieszczenia i ujrzała wiernego przyjaciela, który czuwał u boku Marco. Przywitała się z nim i zajęła miejsce na łóżku blondyna. Modliła się, żeby Mario nie zauważył jej rany na twarzy. Będą jeszcze w domu próbowała ją zamaskować podkładem, jednak nic nie pomagało. Chłopak jak na złość zaczął wypytywać, co się stało. Dziewczyna próbowała okłamać go, jednak chłopak zaraz zorientował się. Chcąc nie chcąc musiała mu opowiedzieć. Czuła się jak ostatni słabeusz, tchórz, który swoje problemy zrzuca na inne osoby.
Oczywiście Mario próbował odpędzić Zuzę od jej zamiarów spotkania się z Thomasem. Dziewczyna była nieugięta. Podjęła decyzję. Resztę dnia przesiedziała w towarzystwie śpiącego chłopaka i jego przyjaciela, który stawał się również jej przyjacielem.
Tak mijał dzień za dniem. Całe dnie w szpitalu u boku ukochanego. Zero wieści od oprawcy... Do czasu...
Zuza czuła niepokój. Minął tydzień a ona nie skontaktowała się z Thomasem. Bała się, że stanie się najgorsze. Skrzywdzi kogoś. Z takimi myślami przekroczyła prób swojego mieszkania. Pierwsze, co rzuciło się w jej oczy to chaos. Kompletny nieład, bałagan. I wielka czerwona koperta na stoliku do kawy. Z duszą na ramieniu podeszła do mebla. Wzięła do ręki przedmiot i obejrzała z każdej strony. Zaadresowana do niej. Brak nadawcy. Jej serce momentalnie przyśpieszyło.
Drżącymi rękami otworzyła kopertę. Znalazła tam zdjęcia jej i Leny z wakacji nad Bałtykiem. I list. A raczej groźba:
Jeśli chcesz, żeby Lena przeżyła przyjdź o 21 pod opuszczoną fabrykę na Brackeler Straße. Sama. Nie spóźnij się!


_______________________________________________________________________
 


No i jest nowy rozdział ;) Jak pewnie zauważyłyście zmieniłam styl pisania... Jakoś tak mi się lepiej pisało ;)
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Wyraźcie swoją opinię w komentarzach :)
To tyle ode mnie, życzę miłego czytania i komentowania :*

Pozdrawiam :**

11 komentarzy:

  1. Przerażają mnie te akcje z tym Thomasem ;p Żeby tylko Lenie i Zuzi nic nie zrobił. Żeby go jakaś policja zabiła i żeby dziewczyny miały święty spokój, a Marco niech się w końcu wybudzi :) ;/
    Czekam na kolejny rozdział, a ten fajny :)
    Pozdrawiam- Karu ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie mój ulubiony rozdział, masz świetny styl, tak lekko piszesz, że czyta się to z nieopisaną przyjemnością, chciałabym mieć taki talent do tworzenia jak ty ! <3 Ah ten Thomas, ciekawe co takiego jeszcze wymyśli, nienawidzę go po prostu ! Oby nikomu więcej nic się nie stało a Marco w końcu się wybudził, bo jest jej teraz potrzebny jak nigdy : D Czekam niecierpliwie na nowy rozdział, dodawaj szybciutko ! <3 Pozdrawiam ciepło : * No i po prostu uwielbiam, uwielbiam to opowiadanie ! <3

    Ps. U mnie na http://this-could-be-paradisee.blogspot.com/ także nowy rozdział, zapraszam w wolnej chwili : D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie tylko ja nienawidzę Thomasa ...
    Przerażasz mnie . Jak to Lena może zginąć ?!
    Mam nadzieję , że dziewczynom nic nie będzie , a Zuza w końcu odczepi się od tego nachalnego mężczyzny .

    Czekam na kolejny .
    Pozdrawiam . ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Brak mi słów na Thomasa... No po prostu, jak można być takim człowiekiem... Oby Lenie i nikomu innemu nic nie zrobił. Przeraża mnie to w jaki sposób obchodzi się z Zuzą. Mam nadzieję jednak, że wszystko będzie dobrze i w końcu przestanie szantażować Zuzę, bo to co robi jest karygodne. Nie powinno się tak traktować kobiety, a zwłaszcza gdy śmie się mówić, że się ją kocha... Fajnie, że dziewczyna ma nie tylko oparcie w Lenie, ale również zaczyna mieć je w Mario. Szkoda tylko, że Marco nadal nie odzyskał przytomności i pomyśleć, że to wszystko przez jedną i tę samą osobę, która nie może się pogodzić się z tym, że Zuza jest szczęśliwa z kimś innym... ehh. Ale wszystko będzie dobrze? Prawda? :)
    Bardzo podoba mi się styl, którym to pisałaś. Zarówno w jednym jak i drugim widać, że czujesz się znakomicie.! :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejną część.! :D
    Pozdrawiam.! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zuza nie powinna iść tam sama. Mam nadzieje że Lenie ani Zuzi nic nie będzie:) Czekam na kolejny a tym czasem zapraszam do mnie na nowego bloga

    nela-robert.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Co za bydlak!
    Tak mi szkoda dziewczyn:(
    Czekam na nn:)
    Buziaki:**
    http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest po prostu fantastyczny! Biedna Zuza, tak mi jej szkoda. :(
    Znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Sądzę, że będzie chciała się spotkać z Thomasem. Boję się, że on zrobi jej krzywdę, przecież to człowiek nieobliczalny. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże z tego Tomasa to niezły bydlak... Mam tylko nadzieje, że Lenie nic się nie stanie i przy okazji Zuzce... Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Taki trochę kryminał - horror, inny niź reszta! Lubię to!;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzis trafiłam na twojego bloga i przeczytałam go za jednym podejściem, jest FANTASTYCZNY. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostawiłaś u mnie bardzo ciekawy komentarz, który bardzo mi się spodobał. Więc postanowiłam i ja zajrzeć do Twoich dzieł: Widzę, że jesteś tu już obeznana i mam zamiar jeszcze dzisiaj przeczytać Twoją historię, międzyczasie i pisząc mój nowy rodział. :-)
    Będę u Ciebie częstym gościem. :D

    OdpowiedzUsuń