poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 43 - Ostatni

Miłość? Czasami warto zaryzykować...

Dla szczęścia. Myśli, że niedaleko na świecie jest druga osoba, która śni o Tobie. Każdego pocałunku, który budzi wewnątrz Twojego ciała stada motyli. Stanu, kiedy nie możesz nic zjeść ani wypić z miłości. Uczucia, gdy nic poza ukochanym nie ma znaczenia. Dni, które odliczasz do wspólnego spotkania. Z każdą chwilą coraz bardziej zatracasz się w tym uczuciu...

Nawet nie wiesz, kiedy Miłość odwróci się od ciebie. Kiedy zrani Cie w najmniej odpowiednim momencie...
Uczucie, które do niedawna dodawało Ci siły, teraz niszczy Cie od środka. Zbiera powietrze i chęć do życia...
Umierasz, bo zabrano ci miłość...







[...]







- Co teraz zrobisz? - zapytała z troską młoda Polka, spoglądając na przyjaciółkę, której wzrok wciąż skupiony był teście. Mały, plastikowy przedmiot, który poinformował ją, że za niecałe 9 miesięcy zostanie matką. Odruchowo położyła dłoń na dolnej części brzucha, jakby poczuła ruch płodu, choć dobrze wiedziała, że jest za wczas na takie odruchy. Zatoczyła dłonią okrąg, delikatnie głaszcząc podbrzusze. Pokochała to dziecko.
- Wychowam je. - zapewniła przyjaciółkę, choć tak na prawdę nie była pewna swoich słów. Dziecko to odpowiedzialność na całe życie. To istota, którą trzeba nauczyć jak żyć, postępować, aby nie ranić nikogo, aby być prawym i uczciwym człowiekiem. Zuza wiedziała o jego istnieniu od niecałej godziny a już zastanawiała się, czy w nowym wyzwaniu, jakim jest rodzicielstwo, poradzi sobie. Czy nie popełni gdzieś po drodze błędów? Czy uda jej się nauczyć swoje dziecko najważniejszych wartości?
- A co z jego ojcem? Co z Marco? - tym pytaniem przykuła wzrok sztynki. Niegdyś intensywne błękitne oczy, teraz przepełnione były bólem i smutkiem. Spoglądała przez chwilę na przyjaciółkę, po czym odwróciła wzrok z powrotem na test,  który wciąż trzymała w swoich dłoniach. - Powiesz mu, że zostanie ojcem, prawda?
Nastała cisza.
Cisza, którą przerywały jedynie krople spadające ze słuchawki prysznica i rozbijające się na dnie brodzika.
Cisza, która stanowiła odpowiedź.
- Cholera Zuza, wiesz na co się piszesz? - Polka podniosła głos. Zdenerwowała się. Nie z powodu tego, że Reus może nie wiedzieć, że ma swojego potomka. Przestraszyła się, że jej przyjaciółka sama sobie nie poradzi. Zna ją od dawna i przeczuwała, że taka właśnie będzie jej decyzja. Osoba, która ją zrani, rzadko kiedy może od nowa zdobyć jej zaufanie.
- On mnie zdradził... ja nie potrafię inaczej. Ja.. - po raz kolejny tego dnia z jej oczu popłynęła fontanna łez. Jeszcze przed przyjazdem do Niemiec obiecała sobie, że nigdy nie będzie cierpieć przez faceta. Na samo wspomnienie tych słów wybuchła jeszcze większym płaczem. Zaraz koło niej znalazła się Lena. Szatynka w tej chwili mogła tylko liczyć na jej pomoc i zrozumienie.
- Mam prośbę. Mogę u ciebie zamieszkać przez kilka dni? Musze odpocząć od tego miejsca...
- Oczywiście, że tak! Możemy nawet teraz tam pojechać
- Dziękuję ci za wszystko. Gdyby nie ty... - coraz to nowsze łzy zaczęły spływać po bladych policzkach Polki. Z pomocą przyjaciółki wstała z zimniej podłogi i ruszyła w stronę sypialni, w której kiedyś czuła się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Przywoływała wspomnienia, które teraz sprawiają jej ból. Rana na sercu z każdą chwilą robi się coraz większa.
Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do niewielkiej walizki i zamknęła za sobą drzwi. Cząstka jej pozostanie w tym mieszkaniu.
Powrót na stare śmieci wcale nie należał do najłatwiejszych. Każde miejsce przypominało jej szczęśliwe chwile spędzone w towarzystwie blondyna. Pozostawiła walizkę w niewielkim korytarzu przy drzwiach wejściowych i od razu ruszyła w stronę swojego dawnego pokoju.
Lena przez cały czas obserwowała każdy jej ruch. Zrezygnowanie, ciche pochlipywanie. Była cholernie wściekła i bezradna. Widziała jak cierpi i nie mogła jej pomóc. Z bezsilności osunęła się po ścianie i rozpłakała. Po prostu.
Każdy problem Zuzy był jej problemem, każdy zawód miłosny jej zawodem, każda rana jej raną...
I gdy nie potrafiła jej pomóc, po prostu płakała razem z nią. Szybko otarła łzy spływające po rozgrzanych policzkach, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi:
- Już jestem Lenka - usłyszała wesoły głos Mario, który po chwili zmienił barwę - Kogo to walizka? Wyjeżdżasz gdzieś?
Usłyszała dźwięk upadającej torby i zaraz jej oczom ukazał się postać ukochanego.
- Lena, coś się stało?
- Po prostu mnie przytul, proszę - wydukała przez łzy i zaraz znalazła się w ramionach Goetze.







*****







Zmęczony, ale usatysfakcjonowany zaparkował swój samochód tam gdzie zawsze, o tej samej porze. Każdy dzień wyglądał tak samo. Śniadanie, trening, powrót do domu, wieczór z ukochaną. Rutyna powoli zakradała się w jego życie.
Ale jemu to się podobało. Wiedział, że po każdym męczącym treningu w mieszkaniu czeka na niego niezwykła kobieta, którą mógł nazywać swoją dziewczyną. Wiedział, jakim jest szczęściarzem i nie zamierzał tego zmarnować.
- Kochanie wróciłem - zawołał głośno, ale odpowiedziała mu cisza. W mieszkaniu było nienaturalnie cicho, wręcz głucho. - Zuza, jesteś?
Zazwyczaj w tym momencie witał się czułym pocałunkiem z Polką ale nie tym razem. Pobiegł szybko do sypialni. Może śpi?- cały czas próbował usprawiedliwić jej zachowanie. Przekroczył próg pomieszczenia i nie zastał jej. Zobaczył za to otwartą szafę, a w niej puste półki.
Zdenerwowany zbiegł na parter w między czasie wykręcając znane na pamięć 9 cyfr. Opadł zrezygnowany na sofę słysząc, że abonent jest tymczasowo nieczynny. Wykręcił ponownie numer. Spoglądnął na włączony telewizor i wypuścił z rąk telefon. Dźwięk upadającego urządzenia rozniósł się po całym pokoju.
Wspomnienia feralnego wieczoru powróciły w mgnieniu oka. A raczej urywki, bo tego w jaki sposób znalazł się w pokoju z blondynką nie pamiętał. Ostatnim wspomnieniem była rozmowa z długonogą kobietą, a później pobudka u jej boku. To co działo się w między czasie było dla niego zagadką. Domyślał się, do czego mogło dojść i nienawidził siebie za to.
Pragnął oddać wszystkie pieniądze świata, żeby tylko dostać jeszcze jedną szanse. Żeby nie zdradzić Zuzy. Usiłował zapomnieć ale każda próba kończyła się porażką. Wiedział, że nie zasługuje na taką cudowną dziewczynę, jaką była Zuza. Nie potrafił okłamywać kobiety swojego życia. Z trudem patrzył w jej błękitne oczy. 
Schował swoją głowę w dłoniach. Widziała to, na pewno widziała. Nienawidzi mnie - powtarzał ciągle w myślach. Wziął do ręki w pusty kieliszek i rzucił w ścianę.
- Jestem skończonym kretynem! Idiotą!
Po chwili przestał użalać się nad sobą. Wybiegł z mieszkania najszybciej jak tylko mógł. Z szybkością Bolt`a znalazł się przy samochodzie. Przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył. Tylko w jednym miejscu w Dortmundzie może być teraz Zuza.







*****







- Nie rozumiesz, Mario! Ja muszę z nią porozmawiać! Wytłumaczyć wszystko! - wykrzyczał prosto w twarz swojego przyjaciela, który uniemożliwił mu wejście w głąb mieszkania Polek.
- Marco! Ona nie chce teraz z tobą rozmawiać. Musisz jej dać czas. Zuza musi wszystko sobie przemyśleć! - chłopak po raz kolejny próbował wyminąć przyjaciół i dotrzeć do pokoju ukochanej.
- Nic nie rozumiecie! Zuza! Błagam, porozmawiaj ze mną. To nie tak jak myślisz. Błagam. Kocham cię! - wykrzyczał, mając nadzieje, że Zuza usłyszy go i da mu szanse na wytłumaczenie.
Chłopak z coraz większa desperacją próbował dostać się do mieszkania. Szarpał się z przyjacielem, mając nadzieję, że uda mu się pokonać mniejszego od siebie Goetzego.
- Marco, odpuść. Za bardzo ją zraniłeś. Daj jej czas - powiedział ze stoickim spokojem Mario - Zawiozę cię do domu, a jutro po treningu przyjedziemy tu i porozmawiacie. - zrozpaczone oczy blondyna skupiły się na postaci przyjaciela. Niechętnie przystał na jego propozycje, ale wiedział, że Mario chce dla niego jak najlepiej. Spojrzał jeszcze raz w stronę salonu, mając nadzieję, że zobaczy Zuzę. Ale jego wzrok nie znalazł nigdzie postaci swojej ukochanej.
Wyszedł razem z przyjacielem licząc, że Zuza usłyszała jego błagalną prośbę.
Nie pomylił się.
Stała w pokoju obok, słysząc każde słowo. Na dźwięk głosu Reus`a poczuła ukłucie w sercu. Oczy przepełniły się łzami. Zapewnienia, że ją kocha sprawiały jej ból.
Miała ochotę wybiec, wpaść w ramiona blondyna i pocałować go.
Coraz bardziej gubiła się w swoich uczuciach. Kochała go jak wariatka, ale nie wyobrażała sobie, że tak po prostu mu wybaczy. Zbyt mocno ją zranił.
Każdego następnego dnia Marco przychodził do mieszkania Polek z nadzieją, że zdoła porozmawiać z Zuzą. Ale każdego dnia ta nadzieja była wystawiana na próbę. Szatynka nie chciała słyszeć o rozmowie z blondynem. Zamykała się w swoim pokoju na długie godziny, czekając aż Reus zrezygnuje i wróci do swojego mieszkania. Kiedyś ich mieszkania.
Od momentu kiedy dowiedziała się o ciąży, tylko raz widziała Marco. Na więcej spotkań nie miała siły. Blada twarz, podkrążone i czerwone oczy, które niegdyś przyciągały wzrok swoją intensywnością - teraz przepełnione są bólem. Oboje cierpieli. Uczucie, które ich połączyło, teraz rani ich wbijając w ich serca miliony małych ostrzy.







*****







- Jesteś tego pewna? - po raz kolejny, głosem przepełnionym troską i niepewnością, Lena zadała pytanie swojej przyjaciółce. Próbowała przekonać ją, że pomysł wyjazdu to złe rozwiązanie.
- Nie wiem. Nie jestem niczego pewna, ale muszę to zrobić. - po glosie Polki można było usłyszeć zdenerwowanie, przerażenie, niepewność. Coraz częściej dopadała ją zmiana nastrojów. W jeden chwili spokojnie rozmawiała z przyjaciółką by po chwili wybuchnąć płaczem. Każdemu dniu towarzyszyły poranne mdłości. Dziecko coraz silniej dawało o sobie znać.
- Dobrze wiesz, ze możesz u nas mieszkać jak długo tylko chcesz. Pamietaj, to jest też twoje mieszkanie.
- Lena, jak ty to sobie wyobrażasz? Całe dnie spędzone w pokoju, Marco praktycznie nocujący w waszym salonie i dziecko za 7 miesięcy? - przepełniona goryczą Polka zaśmiała sie ze swoich słów - Przecież tak sie nie da żyć. Będę tylko dla was kłopotem. A mój pobyt tutaj może źle wpłynąć na twój związek z Mario.
Zuza widząc dalej niepewną twarz przyjaciółki, podeszła do niej i przytuliła ją:
- Nie martw się. Poradzę sobie. W Monachium mam ciotkę, już z nią rozmawiałam. Mogę u niej zamieszkać - odsunęła sie od przyjaciółki na niewielką odległość i posłała w jej stronę delikatny uśmiech. Lena zrozumiała, że nic nie zmieni planów przyjaciółki.
Dzień wcześniej załatwiła wszystkie formalności związane z dotychczasową pracą. Spotkała się z trenem Kloppem` osobiście i podziękowała za współpracę. Mężczyzna był zdziwiony jej nagłym wyjazdem ale o nic nie pytał. Zapewnił tylko, że posada fotografa zawsze będzie na nią czekać.
Zapięła ostatni zamek w walizce. Mario razem z Leną znieśli walizki Polki do salonu, pozwalając jej pożegnać się z miejscem, które przez pół roku było jej domem:



[...]
Obok mnie leżał obejmujący mnie jedną ręką Marco, bez podkoszulki. Dopiero teraz zrozumiałam dlaczego na jego widok kobiety mdleją. Jego klata była cudowna. Czułam się bezpiecznie. Próbowałam wyswobodzić się z jego objęcia ale ten jeszcze mocniej mnie przytulił. Otworzył oczy i zaczął się uśmiechać.
- Nie uciekaj ode mnie.
- Wcale nie uciekam. – uśmiechnęłam się - Tak w ogóle co ty tutaj robisz? Jak się znalazłam w sypialni?
- Usnęłaś na dole na kanapie. Nie miałem serca cię obudzić. No to przyniosłem cie tutaj. Czekałem na Lenę chyba do północy, ale nie przyszła. Miałem do wyboru, albo zastać u ciebie albo zamknąć cię i wrócić do siebie. Nie chciałem zabierać ci kluczy żebyś mogła zamknąć mieszkanie jak pójdziesz na trening. Więc zostałem. – odparł cały uradowany.
- Wiesz, że na dole jest kanapa?
- Ha, wiem, próbowałem nawet spać. Ale jest strasznie niewygodna. A ty masz dużo łóżko więc …
- Więc?
- Więc położyłem się koło ciebie. – odparł z zalotnym uśmieszkiem.
- A tuliłeś się do mnie bo? – cały czas śmiałam się z Marco.
- Kurcze, co to przesłuchanie?
- Tak. – rzekłam zadowolona.
- No leżałaś taka sama no to postanowiłem dotrzymać ci towarzystwa.
- Yhym, wiesz, że jeszcze nigdy nie słyszałam takiej głupiej wymówki?
- Czyli mi uwierzyłaś?
- Powiedzmy, że tak. – Marco uśmiechnął się tak cudownie, że miałam ochotę go przytulić. Wstałam i poszłam do łazienki. Gdy wróciłam blondyn ciągle leżał na moim łóżku i przyglądał się mi.
- Może się ubierzesz?
- Dlaczego? Nie podobają ci się widoki?
- Podobają, ale jak Lena wpadnie to sobie coś ubzdura.
- Na przykład? – teraz to ja musiałam się tłumaczyć.
- Na przykład, że ze sobą spaliśmy.
- No wiesz, bo spaliśmy. – Marco zaczął się śmiać.
- Nie o takim spaniu myślałam.
- Tak? Czyli jakim? – Reus obdarzył mnie tym zalotnym uśmieszkiem.
- Wiesz o co mi chodzi! – zaczęłam się śmiać. Blondyn próbował udawać poważanego i dalej pytał:
- To o czym myślałaś?
W końcu nie wytrzymałam i rzuciłam w niego poduszką i zaczęłam uciekać. Marco od razu rozpoczął pościg. Dopiero w kuchni dogonił mnie. Przewiesił mnie przez ramię i zaczął kierować się w stronę sypialni.
- Reus! Puść mnie!
- Najpierw się muszę zemścić! – rzucił mnie na łóżko i zaczął mnie łaskotać. Mam straszne łaskotki, rzucałam się jak opętana.
- Marco, proszę. Przestań! – Chłopak jednak dalej mnie łaskotał. - Marco, błagam!
- A zgodzisz się?
- Na co?
- Odpowiedz, zgodzisz się?
- Hahaha, tak! – po tych słowach natychmiast przestał mnie łaskotać.
- Świetnie, przyjadę po ciebie jutro o dwudziestej! – powiedział cały uradowany.
- Po co?
- Jak to po co? Idziemy jutro na randkę! – wyszczerzył się.
- Ej, to nie fair. Nie ma tak!
- Mam znowu zacząć cię łaskotać? – zagroził mi blondyn.
- Nie, nie. Jutro o dwudziestej. Może być – zaczęliśmy się śmiać.



Powróciły wspomnienia. Chwile, kiedy była najszczęśliwszą kobietą na świecie. Chwile spędzone z blondynem o brązowych, hipnotyzujących tęczówkach. Chwile, które już nigdy się nie powtórzą. Zamknęła drzwi sypialni i dołączyła do przyjaciół w salonie. Po raz ostatni rozglądnęła się po mieszkaniu i wyszła.







*****







- Opiekuj się nią, bo ta dziewczyna to wielki skarb - przytuliła się do Mario, który ostatnimi czasy stał się jej bardzo bliski. Czuła, że zyskała nowego brata, przyjaciela. Wyswobodziła się jego uścisku i podeszła do przyjaciółki:
- Nie wyjeżdżaj Zuza, nie zostawiaj mnie samej - twarz Leny pokryła się łzami. Zuza długo nie wytrzymała i sama się rozpłakała. 
- Przepraszam. Kocham cię Lenka.
- Ja ciebie też. Obiecaj mi, że wszystko się ułoży. Że będziesz szczęśliwa.
- Postaram się. Pamiętaj, nie jestem sama - dotknęła swojego brzucha - Poradzimy sobie.
Przytuliła się jeszcze raz do przyjaciółki. Do ich uszu dobiegł dźwięk informujący, że pozostało im niewiele czasu. Zuza uśmiechnęła się delikatnie i zaraz zniknęła w tłumie osób podróżujących. 
Poczekali chwilę, aż samolot z przyjaciółką bezpiecznie wzniesie się w przestworza i zaczęli kierować się w stronę pojazdu. 
Wracali w milczeniu. Każde z nich przeżywało wyjazd przyjaciółki. W ciszy przemierzali korytarz prowadzący do drzwi od ich mieszkania. Jakie zdziwienia ich ogarnęło, gdy zobaczyli siedzącego na schodach blondyna:
- Gdzie wy byliście?! Dzwonię do was już od godziny! - widząc smutne miny przyjaciół zaniepokoił się - Gdzie jest Zuza?
- Marco ona.. Ona wyjechała - Lena nie wiedziała jak przekazać tą wiadomość blondynowi. Chłopak momentalnie pobladł.
- Jak to wyjechała. Gdzie?
- Nie wiemy - skłamała, tak jak poprosiła ją o to Zuza - Poprosiła, żebyśmy zawieźli ją na lotnisko.
- Nie wierze... - Reus załamał się. Zaczął krążyć w kółko, przeklinając co chwile. Jego oczy zaszły bezbarwną cieczą a głos zaczął się łamać - Dlaczego?
- Zostawiła list dla ciebie. W swojej sypialni.
Reus, cały roztrzęsiony przekroczył próg mieszkania i od razu skierował się do odpowiedniego pokoju. Otworzył drzwi i jego oczom ukazała się biała koperta. Zaadresowana do niego. Drżącymi rękami podniósł ją, otworzył i powoli zaczął czytać:


Drogi Marco,

Przepraszam, że nie mam w sobie tyle odwagi, aby porozmawiać z Tobą. Wybacz.
Zraniłeś, okłamałeś, zdradziłeś mnie. To zbyt wiele. Nie mogę wymazać tego z pamięci. Udawać, że nic się nie stało.
Dlaczego? Dlaczego moja miłość Ci nie wystarczyła?
Pomimo tego, że zadałeś mi niewyobrażalny ból, byłeś najpiękniejszą rzeczą, jaka spotkała mnie w całym życiu. Uczyniłeś mnie najszczęśliwszą kobietą na świecie. Nauczyłeś mnie kochać. Sprawiłeś, że zaczęłam żyć od nowa.

Kocham Cię do granic możliwości, ale nie potrafię Ci wybaczyć. Rana na moim sercu jest zbyt głęboka.
Wyjeżdżam. Proszę, nie szukaj mnie. Tak będzie lepiej. Dla Ciebie i dla mnie. 
Zapomnij, o nic więcej nie proszę.
Zacznij żyć od nowa. Otwórz następny rozdział w swoim życiu, w którym mnie nie będzie.
Spełniaj swoje marzenia, cele... Bądź szczęśliwy, ale beze mnie.
Kochałam, kocham i zawsze będę Cię kochać. Ale już nigdy nie będzie nas
Zapomnij, jak ja próbuje zapomnieć,


Zuza

Przeczytał list jeszcze kilka razy, nie mogąc uwierzyć. Zostawiła mnie? Na zawsze?
W jednej ręce wciąż trzymał list, który był przesiąknięty zapachem Zuzy, a drugą sięgnął do kieszeni swojej kurtki. Wyciągnął małe, czerwone pudełeczko w kształcie serca, które nosił przy sobie od kilku tygodni.
Wyciągnął pierścionek z małym kamyczkiem. Zawsze mówiłaś, że chcesz skromny pierścionek. Ciągle brakowało mu odwagi. Bał się, że mu odmówi. Wyjął pierścionek z pudełka i położył na swojej dłoni. Zacisnął ją mocno, tak aby poczuć ból. Łzy zaczęły spływać po bladych policzkach:
- Nigdy cię nie zapomnę. Kocham cię...





______________________________________________________________________






Ostatni rozdział opowiadania o Marco i Zuzie...
Miał być idealny, ale nie jest...
Bez happy end`u tak jak planowałam od samego początku.
Przywiązałam się do tej historii i dlatego ciężko mi się jest z nią pożegnać.
Ale koniec kiedyś musiał nastać :)

Dziękuję za każdy komentarz, ciepłe słowa, wyświetlenia :*
Nigdy nie przypuszczałam, że przy pierwszej historii przyciągnę taką ilość osób. Jest mi niezmiernie miło, że byłyście ze mną przez ten cały czas :*
Lepszych czytelniczek nie mogłam mieć! <3

Nie wiem co z drugim opowiadaniem... Na pewno go napiszę, ale nie wiem kiedy. Nie podam Wam konkretnej daty, bo nie chce rzucać słów na wiatr.

Jeszcze raz, dziękuję Wam za wszystko! :*

Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że spotkamy się na moim drugim blogu :*

niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 42

Jak każdą sobotę Zuza spędzała na porządkowaniu całego mieszkania. Wspólne mieszkanie z facetem wiązało się z wielkim bałaganem. Marco jak przystało na każdego młodego mężczyznę, nie przywiązywał zbytnio uwagi do czystości swojego wielkiego apartamentu. Polka walczyła z nawykami Reus`a, jednak rzadko kończyło się to zwycięstwem szatynki. Po kilkugodzinnych porządkach, napisała wiadomość do przyjaciółki w celu spotkania się w domu Reus`a. W odpowiedzi otrzymała telefon z potwierdzeniem przyjścia. Zuza przygotowała się do przyjścia przyjaciółki, przebrała się oraz poprawiła makijaż. Będąc w kuchni, przygotowała dwa kieliszki oraz butelkę czerwonego wina i oczekiwała przyjścia przyjaciółki. Musiała z kimś szczerze porozmawiać. Coraz bardziej niepokoiło ją zachowanie swojego ukochanego. Marco od kilku dni chodził poddenerwowany, zaczynał kłótnie z byle jakiego powodu. Późne powroty do domu również dawały powody do zmartwień. Obawiała się, że chłopak może ukrywać przed nią najgorsze. Bała się, że blondyn ją zdradza.
Gdy tylko w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka, Polka szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi. Od progu zastała rozpromienioną przyjaciółkę. Zdecydowanie związek z Goetze służył jej. Zuza wymusiła się na lekki uśmiech, jednak na jej twarzy dalej widniał smutek i troska. Lena od razu poznała, że coś gryzie przyjaciółkę, nie czekając na zaproszenie przekroczyła próg mieszkania i skierowała swoje kroki w stronę salonu, gdzie zajęła miejsce na kremowej, dwuosobowej sofie. Zaraz za nią w pomieszczeniu pojawiła się Zuzka, która zajęła miejsce obok. Nie czekając na nic, zapytała o powód jej trosk. Szatynka nigdy nie lubiła obarczać swoimi problemami innych. Była typem osoby, który najpierw dbał o innych niż o siebie. Jednak tym razem, musiała się komuś wyżalić.
- Boję się, że Marco mnie zdradza. - wyznała lekko drżącym głosem i wprawiła w osłupienie swoją towarzyszkę.
- Że co? Co ty wygadujesz Zuza. Marco? Nie możliwe! Przecież on kocha cię jak szalony!
- Ciągle się kłócimy, znika wieczorami, dostaje jakieś sms`y po czym od razu wychodzi z mieszkania! Jak inaczej mogę to wytłumaczyć?!
- Może jest zdenerwowany bo ma problemy w klubie, przez to złość wyładowuje na tobie?
- A sms`y? Tajemnicze telefony?
- Może szykuje dla ciebie jakąś niespodziankę? Wakacje w Hiszpanii albo inny romantyczny wyjazd.
- Boję się, że prawda jest inna...
- Zuza posłuchaj mnie. Marco kocha cię najmocniej na świecie. Poza tobą świata nie widzi! Musiałby być skończonym kretynem, żeby zdradzić tak cudowną dziewczynę jaką ty jesteś. Jestem w 100% przekonana, baa, w 200%, że cię nie zdradza. - widząc, że jej słowa nie bardzo przekonują Polkę a wręcz przeciwnie, jest bliska płaczu, przysunęła się bliżej przyjaciółki i przytuliła ją - Maleńka, nie płacz. Wszystko się ułoży. Zobaczysz. Jeszcze będziemy się z tego śmiać na starość. - Lena próbowała na wszystkie sposoby podnieść na duchu znajomą.
Nieskazitelną ciszę w pomieszczeniu przerwał dźwięk przychodzącego sms`a do szatynki. Zuza wyswobodziła się  z ramion przyjaciółki i zabrała się za czytanie wiadomości. Po przeczytaniu, kąciki ust lekko podniosły się do góry. Zaciekawiona przyczyną zmiany nastroju przyjaciółki nie czekała i od razu zapytała o zmiane jej humoru.
- Marco napisał sms`a, tylko posłuchaj - wzięła głęboki wdech i zaczęła czytać wiadomość - Kochanie, przepraszam za moje zachowanie. Ostatnio nie byłem sobą. W ramach przeprosin zapraszam cię na kolację dziś wieczorem. Mam nadzieję, że nie masz planów. Bądź gotowa o 19. Kocham cię.
- No widzisz, nie miałaś powodów do zmartwień.
- Może masz racje - szatynka po raz pierwszy od początku wizyty przyjaciółki uśmiechnęła się szczerze.
Dopiero teraz emocje opadły. Wypuściła głośno powietrze i zaśmiała się. Zaśmiała się z własnego zachowania. Jak mogła przypuszczać, że facet jej marzeń zdradza ją?
Polki rozmawiały jeszcze ponad godzinę o typowo damskich tematach, jak na przykład wybór kreacji na dzisiejszą kolację Zuzy i Marco. W pewnym momencie rozległ się dzwonek. Szatynka niechętnie skierowała swoje kroki w stronę drzwi wyraźnie zdenerwowana przerwaniem rozmowy z przyjaciółką. Przed wejściem spotkała kuriera i po złożeniu podpisu zaraz pożegnała się z mężczyzną. Wróciła do salonu gdzie jej powrotu niecierpliwie oczekiwała Lena. Zdziwił ją widok przyjaciółki maszerującej w wielką, brązową kopertą. Zuza ostrożnie oderwała koniec koperty aby nie uszkodzić jej zawartości. Przesyłka składała się z srebrnej płytki i małej, białej koperty. Wyciągnęła z niej list, i wzrokiem zaczęła błądzić po jego treści, Momentalnie, cała zadrżała. Samo wspomnienie tego imienia przyprawia ją o obrzydzenie i dreszcze. Z wrażenia upuściła liścik i ze zdenerwowanie zaczęła otwierać plastikowe opakowanie płyty.
- Zuza? - zapytała niczego nieświadoma Lena. Z osłupieniem wpatrywała się w przyjaciółkę, która w tym momencie zapomniała o jej istnieniu. Zignorowała jej pytanie i dalej walczyła z opakowaniem, którego pod wypływem emocji nie mogła otworzyć. Polka podniosła z podłogi białą kartkę i zaczęła czytać:

Nigdy o Tobie nie zapomnę... Ani Ty o mnie Skarbie.
Miłego oglądania, Thomas.

Lenę na samo wspomnienie tego imienia i wydarzeń związanych z tym człowiekiem zalała fala gorąca. Po jej głowie chodziły pytania, jakim cudem będą w więzieniu może uprzykrzać im życie. Czy już niewystarczająco dużo złego zrobił?
Wzrok z kartki przeniosła na Zuzę, która umieszczała płytę w odtwarzaczu. Po chwili z pilotem w dłoni usiadła obok niej. Szatynka nerwowo stukała palcami w plastikowe elementy przedmiotu. Przecież ten człowiek to przeszłość. Powinna być już bezpieczna. Dokładnie, powinna być.
Na ekranie plazmowego telewizora pojawiła się data: 19 lipca. Zuza nerwowo wróciła pamięcią do tamtego dnia. Dopiero po chwili ją olśniło. Urodziny Kevina. I jego impreza.
Nagle napis zniknął a w jego miejsce pojawił się film. Podeszła kilka kroków w stronę telewizora, gdyż jakość nagrania nie była zbyt dobra. Rozpoznała Svena, Matsa, solenizanta, Roberta, Kubę... i Marco! Marco i jakąś półnagą blondynkę siedzącą na jego kolanach i uwodzącą go. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Czuła jak łzy, jedna po drugiej spływają po jej rozgrzanych policzkach. Blondynka wstała i ruszyła z Reus`em do innego pomieszczenia.
Ujęcie kamery zmieniło się. Na filmie drzwi uchyliły się i do pomieszczenia weszli Marco i ta kobieta. Blondynka dalej prowadziła za sobą Marco. Stanęli przy łóżku, gdzie kobieta zaczęła nachalnie całować blondyna. Jakby drocząc się z nim, popchnęła go a ten wylądował na łóżku. Usiadła okrakiem i dalej kontynuowała czułości. Blondyn nie przeszkadzał jej. Zdzierał z niej resztki ubrań.
Lena natychmiast włączyła pauzę. Wiedziała do czego zmierza to nagranie. Podbiegła do przyjaciółki, która w tym momencie wpatrywała się tępo w zatrzymany obraz. Przytuliła się do Leny i wybuchła płaczem. Momentalnie jej życie zostało pozbawione jakiegokolwiek sensu. Nie mogła pojąć, dlaczego... Dlaczego Marco dopuścił się zdrady? Dlaczego szukał przyjemności u innej kobiety? Spojrzała jeszcze raz ekran telewizora i zrobiło jej się niedobrze. Wyrwała się z uścisku przyjaciółki i pobiegła do łazienki. Nachyliła się nad sedesem i zwymiotowała. Zaraz do pomieszczenia wbiegła zdenerwowana stanem przyjaciółki Lena. Ze współczuciem spojrzała na szatynkę, która usiadła załamana pod ścianą i znowu zaczęła płakać.
- Dobrze się czujesz?
- To tylko zatrucie pokarmowe, od tygodnia wymiotuję. Przejdzie mi. - kolejna fala mdłości nawiedziła szatynkę i po raz kolejny zwymiotowała.
- Od tygodnia? Może to nie jest zatrucie pokarmowe. - zaczęła niepewnie spoglądając na przyjaciółkę. Ta podniosła głowę i załzawionymi oczami wpatrywała się w Lenę. - Kiedy ostatnio miałaś okres?
- Ponad miesiąc temu. - po chwili dodała - Nie sądzisz, że jestem...
- W ciąży? - dopowiedziała za Zuzę przyjaciółka. W oczach sztynki malowało się coraz większe przerażenie. Nie była gotowa na macierzyństwo. Na pewno nie w tej chwili, gdy jej związek przestał istnieć. - Masz w mieszkaniu jakiś test ciążowy?
- Łazienka na piętrze, w mojej szafce z kosmetykami... - powiedziała ściszonym, drżącym głosem. Po chwili Lena wróciła z małym opakowaniem, od którego teraz zależała przyszłość młodej Polki. Zamknęła się w łazience i dokładnie przeczytała instrukcję. Wykonała wszystkie polecenia i teraz nie pozostało jej nic innego jak czekać. Każda minuta dłużyła się niemiłosiernie. Po odczekaniu określonego czasu, zawołała Lenę. Drżącą ręką podała jej test i poprosiła, aby odczytała wynik. Polka spojrzała na test a następnie na Zuzę. W jej oczach malowało się niedowierzanie połączone z niepewnością.
- Zuza...



_______________________________________________________________________




Witam po długiej przerwie :)
Jest mi okropnie przykro, że tyle musiałyście czekać na nowy rozdział... Niestety, nie potrafiłam pogodzić nauki z pisaniem. W tym roku mam bardzo ważny egzamin zawodowy i muszę się do niego solidnie przygotować.
Rozdział nie zachwyca ani jakością, ani długością ale jest ;) Mam nadzieję, że nie zapomniałyście o tym opowiadaniu. Zaraz zabieram się do nadrabiania zaległości na Waszych blogach :*

Z okazji zbliżających się Świąt, chciałabym życzyć Wam, moje drogie czytelniczki, dużo zdrowia, szczęścia, miłości, masy prezentów pod choinkę i szczęśliwego Nowego Roku ;) No i oczywiście udanej zabawy sylwestrowej :)

Pozdrawiam Was gorąco :*

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 41

- Lena i Mario!? Co wy...? - zapytała, a raczej wykrzyczała blada jak ściana Zuza. Stanęła w drzwiach i z niedowierzaniem wpatrywała się w dwójkę przyjaciół pozbawionych jakichkolwiek ubrań. Ich bluzki i spodnie były porozrzucane po całym pomieszczeniu tworząc wielki bałagan.
- Zuza bo my... - zaczął niepewnie Mario, ale zaraz jego odpowiedź przerwała mu szatynka:
- Stop! 5 minut i widzę was w salonie! W ubraniach! - wykrzyczała i zatrzasnęła za sobą drzwi. Do jej uszu dobiegł cichy chichot przyjaciółki. Już miała wrócić do sypialni i wygadać przyjaciółce co sądzi o jej schadzce z Goetzem, ale usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Szybko zbiegła po drewnianych schodach i nie czekając ani chwili dłużej, przytuliła się do blondyna. Chłopak na początku zdezorientowany, odwzajemnił gest ukochanej chowając jej drobne ciało w swoim uścisku. Oderwała się od niego na chwile aby wpić się z zachłannością w jego usta. Chłopak objął ją w pasie i przyciągnął do siebie, mocno jakby bał się, że ktoś ją porwie. Dopiero teraz mogła odetchnąć z ulgą. W myślach karciła się, że posądziła Marco o zdradę.
Wciąż poddenerwowana, poszła z blondynem do salonu, aby na spokojnie wytłumaczyć mu sytuacje sprzed niespełna 10 minut. Chłopak z uwagą wysłuchiwał słów dziewczyny, a na sam koniec wybuchł donośnym śmiechem:
- Marco, to nie jest śmieszne. Bałam się, że to ty! - ze łzami w oczach powiedziała Zuza.
- Kochanie, nigdy bym ci tego nie zrobił. Słyszysz? Jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu. - zapewniał ją blondyn, przy tym czule całując. - Zresztą, specjalnie zostawiłem ich sam na sam - dopowiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Słucham? Chciałeś ich zeswatać? Ty? - wciąż nie dowierzała kobieta.
- Mario cały czas opowiadał mi, że Lena mu się podoba. Jaka to cudowna, śliczna, urocza. Bla, bla, bla. - skwitował z uśmiechem na twarzy pomocnik. - No więc pomogłem miłości.
- W sumie, Lenka też opowiadała ciągle o Mario. Ale przecież, gdy tylko znajdą się w jednym pomieszczeniu bez przerwy się kłócą! I gdzie tu logika? - Zuza przerwała w połowie słowa, gdyż w drzwiach pojawili się kochankowie. Ze spuszczonymi głowami usiedli naprzeciwko gospodarzy i milczeli. Pierwsza ciszę przerwała Lena:
- Słuchajcie, bo my ten... - dziewczyna nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa. Na szczęscie z pomocą przyszedł jej Mario:
- Kotku, pozwól. Ja i Lenka, co by dużo gadać jesteśmy razem - odparł na jednym tchu chłopak. Lena widząc wciąż zdziwioną twarz Zuzy lekko się uśmiechnęła. Jedynie Marco, na twarzy którego widniał promienny uśmiech, starał się rozluźnić atmosferę:
- No stary, nie było mnie może 30 minut a tutaj takie zmiany. No postarałeś się.
- Co się wydarzyło przez te 30 minut? - zapytała pełna powagi po chwili milczenia Zuza. Mario spojrzał na Lenę. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. Goetze wziął głęboki oddech i z powrotem zwrócił się do Polki:
- No to więc było tak...


~ pół godziny wcześniej ~


Dwóch młodych Niemców, Marco Reus i Mario Goetze, jak każde popołudnie spędzali w swoim towarzystwie rozkoszując się chmielnymi napojami i grą Fifa. Po wyczerpujących treningach, jakie każdego dnia serwował im trener Klopp, piłkarze odpoczywali i analizowali przygotowania do zbliżającego się finału Ligi Mistrzów. Całe dnie podporządkowywali pod zbliżający wielki mecz.
Rozgrywali właśnie jeden z wielu meczy przeciwko Realowi Madryt, który miał być ich prawdziwym rywalem podczas konfrontacji w finale, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Właściciel domu niechętnie podniósł się z wygodnej sofy i ruszył w stronę wyjścia z domu. Wpuścił gościa i skierował swoje kroki do salonu, gdzie niecierpliwie powrotu przyjaciela oczekiwał Mario. Wraz z przyjacielem do pomieszczenia weszła Lena. Na jej widok na twarzy Niemca pojawił się grymas:
- Serio Fifa? Nie macie nic ciekawszego do roboty? - zapytała sarkastycznie.
- Też się cieszę, że cię widzę. - odparł równie entuzjastycznie Mario. Widząc, że Lena szykuje się do kontrataku, Marco uprzedził nieuniknioną kłótnię:
- Napijesz się czegoś? Herbaty, soku?
- Poproszę sok, najlepiej pomarańczowy. - Marco zniknął za ścianą a dziewczyna wygodnie rozsiadła się dokładnie na samym końcu sofy, jak najdalej od Goetzego. Wyciągnęła z torebki telefon i zaczęła przeglądać portal społecznościowy. Cisza i spokój nie trwała długo. Względnie spokojną atmosferę przerwał Niemiec:
- Długo zamierzasz tutaj siedzieć? - spytał nie odrywając oczu od telewizora.
- Tak długo jak będę chciała - odpowiedziała ze spokojem szatynka. Zabolały ją słowa piłkarza, ale za nic w świecie nie pokaże światu, że przejmuje się opinią innych osób. Usłyszała kroki zbliżającego się blondyna i odetchnęła z ulgą. Przynajmniej teraz nie będzie musiała rozmawiać z przemądrzałym Goetze. Za futryny wyłoniła się głowa Reus`a:
- Słuchajcie, w lodówce jest pustka. Skoczę szybko do sklepu po zakupy, bo pewnie zostaniecie na kolacje. Wy w tym czasie spróbujcie się nie pozabijać - jak szybko się pojawił tak zniknął. Zaraz usłyszeli głośne trzaśnięcie drzwiami i ryk odpalanego silnika.
- Marco, nie zostawiaj mnie z nim samej. - wykrzyczała do Reus`a a raczej sama do siebie. Westchnęła ciężko i opadła zrezygnowana na sofę. Spojrzała w stronę chłopaka, który uważnie się jej przyglądał:
- Czego? - warknęła.
- Nie wytrzymasz ze mną sam na sam? Boisz się, że ulegniesz mojemu urokowi? - zapytał cały czas uśmiechając się Mario.
- Dobre żarty. Boję się, że twoja głupota przejdzie na mnie! - odparła zadowolona Polka.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. - chłopak postanowił ignorować komentarze kobiety i skupić się na graniu.
Dziewczyna znudzona dotychczasowym zajęciem zaczęła przyglądać się poczynaniom Niemca. Była to dla niej czarna magia, tak jak prawdziwe mecze. Po kolejnym jęku niezadowolenia stwierdziła, że Mario nie potrafi grać.
- Może ty lepiej grasz?
- Pewnie, że potrafię grać. - próbowała udawać poważną - Tylko podaj mi to coś czarne, co trzymasz w dłoniach - chłopak uśmiechnął się pod nosem i posłusznie podał jej drugi wolny przedmiot.
- To jest pad. - dodał rozbawiony.
- No dobra, podaj mi pada, pasuje? A teraz gramy.
- No weź. Usiądź koło mnie, przecież nie gryzę. - wskazał delikatnie ręką wolne miejsce koło siebie. Dziewczyna niechętnie posłuchała chłopaka i usiadła obok niego. Do jej nozdrzy dostał się zapach intensywnych perfum piłkarza, ich ramiona stykały się powodując na jej skórze delikatną gęsią skórkę. Oddech natychmiast przyśpieszył, serce zaczęło walić mocniej, ale ona próbowała kontrolować swoje ciało.
Prawda jest taka, że chłopak stał się dla niej kimś więcej niż obiektem kłótni. Z dnia na dzień zakochiwała się w nim coraz mocniej, chociaż nie chciała przyznać się nikomu. Pragnęła, żeby to on wykonał pierwszy krok. Jej duma nie pozwoliła walczyć o żadnego chłopaka.
Wzięła czarny przedmiot i próbowała poznać zasady funkcjonowania jakiegokolwiek przycisku. Mario przyglądał się jej poczynaniom z uśmiechem na twarzy. W końcu postanowił zlitować się nad dziewczyną. Objął ją delikatnie ramieniem i pomógł ułożyć w jej dłoniach. Powoli zaczął tłumaczyć kobiecie zasady działania przycisków. Uruchomił grę i pokazywał jak zachowują się, biegają i strzelają wirtualni zawodnicy. Pozwolił nawet strzelić Lenie do swojej bramki.
- Widziałeś? Zdobyłam gola - wykrzyczała uradowana. Odwróciła głowę w stronę swojego towarzysza. Ich twarze dzieliły tylko centymetry. Czuli swoje oddechy na skórze. Mario pochylił się i delikatnie musną jej usta. Odsunął się i czekał na jej reakcje. Spodziewał się krzyków i rękoczynów. Ale Lena uśmiechnęła się i pocałowała Niemca. Chłopak ze zdwojoną siłą oddał pocałunek.. Jego ręce błądziły po ciele Polki. Przerwali na chwile czułości i spojrzeli głęboko w oczy. Oboje wiedzieli, czego chcą. Ruszyli w stronę sypialni Marco i Zuzy, całując się przy tym cały czas.
Ta dwójka jest jak dynamit. Niszczycielki, groźny. Ich uczucie wybuchło ze zdwojoną siłą. Spragnieni swojej miłości, zapomnieli jak jeszcze przed chwilą obdarowali się wzajemnie obelgami.
Dotarli do sypialni, gdzie dali upust swojemu uczuciu...


- ... no to było mniej więcej tak. - skończył swój monolog Mario
- No pięknie. A myślałam, że skończyłaś podrywać chłopaków tą metodą - zaśmiała się głośno Zuza. Podeszła do przyjaciółki i przytuliła się do niej. - Ty mój kochany głupku. Cieszę się, że w końcu znalazłaś normalnego faceta.
- Uwierz mi, ja też się cieszę. - odparła Lena i spojrzała w stronę Mario, do którego posłała buziaka w powietrzu.
- Ej, Marco. A ty mnie nie przytulisz? - zapytał ze smutkiem w głosie Goetze.
- Skończyły się te czasy, kiedy to ja robiłem za przytulankę. - odparł zadowolony blondyn.
- Ostatni raz? Weź nie daj się prosić.
- No dobra. - cała ta sytuacja wywołała napad śmiechu u pań. Po chwili i one dołączyły do swoich ukochanych tworząc wielkiego, grupowego niedźwiadka.
Reszta wieczoru przepłynęła w świetnej atmosferze. Zakochani żartowali, śmiali się a co najważniejsze - cieszyli się obecnością najbliższych.



_____________________________________________________________________




Witam po długiej przerwie :) Ogrom nauki i brak weny skutecznie uniemożliwił mi pisanie. Z ledwością napisałam ten rozdział, nad którym siedziałam przeszło tydzień ;/
Przekazuję w Wasze ręce nowy rozdział - zdaję sobie sprawy, że nie jest on najlepszej jakości ale mam nadzieję, że chociaż Wam się podoba. Osobiście nie jestem z niego zadowolona...
Nie wiem, kiedy dodam następny... Chciałabym się jakoś zrekompensować za tą długą przerwę, ale nie mogę obiecać, że następny rozdział ukaże się w terminie.
Nie przynudzam więcej, życzę miłego czytania, a jeśli Wam się podoba, zostawcie po sobie komentarz :*

Pozdrawiam :*

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 40

Kilka miesięcy później...


Maj zaskoczył wszystkich Dortmundczyków piękną pogodą. Słupki rtęci w termometrach dzień w dzień przekraczały 25 stopni. Słońce swoimi promieniami oświetlały każdy zakątek miasta dlatego na próżno było szukać cienia, który chociaż na chwilę złagodziłby skutki długotrwałych upałów. Całe miasto tętniło życiem. Atmosfera związana ze zbliżającym się finałem ligi mistrzów z udziałem miejscowego klubu udzielała się każdemu mieszkańcowi. Nawet osoby, które nie darzyły piłki nożnej dużym entuzjazmem, dzięki licznym bilbordom i reklamą były dobrze poinformowane o zbliżającym się święcie każdego kibica i piłkarza.
Zawodnicy pod czujnym okiem Jurgena Kloppa trenowali każdego dnia. Wszystkie myśli koncentrowali wyłącznie na zbliżającym się finale. Można pokusić się o stwierdzenie, że klubowa szatnia i murawa stała się ich nowym domem.
Marco Reus, który niedawno wznowił treningi z piłką, każdą wolną chwile spędzał na treningu. Zuza, której coraz bardziej brakowało chłopaka, próbowała go zrozumieć i wspierać. Dobrze wiedziała, że pragnie wrócić do swojej świetnej formy sprzed wypadku, jednak coraz bardziej obawiała się o jego zdrowie. Długie godziny spędzone na siłowni i murawie musiały w końcu dać o sobie znać. Próbowała przemówić chłopakowi do rozumu, jednak każda próba kończyła się namiętnie spędzoną nocą w łóżku. Nie potrafiła odmówić czułością Marco, tym sposobem chłopak temat swoich treningów odkładał na później. Wiedział, że słodkie słówka i czułości długo nie będzie przynosić korzyści i przeczuwał, że Zuza zrobi mu za niedługo poważną kłótnię. Tak jak dotąd, zamierzał cieszyć się rajską sielanką a o problemach myśleć dopiero jutro. Sielanka, jaką było wspólne mieszkanie z dziewczyną było mu zdecydowanie na rękę. Codziennie rano, napawał się widokiem uroczej ukochanej, zajadał się pysznymi śniadankami i obiadkami wykonanymi wspólnymi siłami a wieczorami, delektował się każdą chwilą z Zuzą w ramionach.
Ich związek z dnia na dzień stawał się coraz bardziej trwalszy. Przeżyli atak psychopaty, inwazje natarczywych dziennikarzy a nawet niespodziewaną wizytę rodzinki Zuzy. Podczas krótkich, aczkolwiek bardzo "dotkliwych" odwiedzin, chłopak wielokrotnie zmuszany był do poważnych rozmów z ojcem szatynki. Dowiedział się, jakich obrażeń może spodziewać się, gdy tylko skrzywdzi jego ukochaną córeczkę. Po pierwszej z nich, bał się zasnąć w nocy. Świadomość, że ukochany tatuś smacznie śpi za ścianą przerażała go. Wraz z następnymi rozmowami, zapewniał go, że kocha Zuzę najbardziej na świecie oraz, że przemoc fizyczna nie będzie konieczna. Siwiejący mężczyzna przyjmował te wiadomości ze stoickim spokojem. Nawet bilety na mecz Borussii nie wywołały na jego twarzy jakichkolwiek pozytywnych emocji. Marco z utęsknieniem wyczekiwał czwartku. Wtedy to przyszła rodzina miała opuścić jego ojczyznę. Chłopak mimo wszystko bardzo polubił ją. Z braćmi Zuzy mógł wymieniać uwagi dotyczące każdej dyscypliny sportowej, jej mama swoją życzliwością i wypiekami kuchennymi zdobyła jego serce a z małym bratankiem rozumiał się najlepiej. Miał już doświadczenie w opiece nad dziećmi, dlatego wiedział jak zaskarbić sobie jego miłość.
W dzień wyjazdu, w domu Reus`a panował chaos. Każdy gdzieś biegał za czymś, chowając do walizek swoje ubrania, czy inne przywiezione rzeczy. Z ledwością zdążyli na samolot lecący do Polski. Nie minęło 5 minut, a spikerka wezwała pasażerów lotu do Krakowa. Zuza zaczęła żegnać się z rodzicielką i braćmi, a do Marco podszedł jej ojciec. Chłopak nerwowo przełknął ślinę, a jego serce momentalnie zaczęło bić szybciej, jak podczas wykonywania rzutu karnego. Mężczyzna widząc zakłopotanie młodego Niemca, pierwszy raz od przybycia do zachodnich sąsiadów, uśmiechnął się wprawiając blondyna w jeszcze większą niepewność. Położył swoją dłoń jego ramieniu i rzekł:
- Teraz wiem, że Zuza będzie z tobą szczęśliwa. Nie zmarnuj swojej okazji, ta dziewczyna jest wyjątkowa chłopcze - uśmiechnął się po raz kolejny tego dnia, a widząc ciągłe zakłopotanie Marco dodał: - Nie sądzisz chyba, że ot tak zgodziłbym się na wasz związek. Musiałem przylecieć i przekonać się, czy na prawdę jesteś taki cudowny, jak to ciągle Zuza mówiła o tobie. I muszę stwierdzić, że nie pomyliła się. - na twarzy blondyna pojawił się lekki uśmiech. Pożegnał się z resztą rodziny i mógł ze spokojem wracać do swojego mieszkania wraz z ukochaną.
Marco z uśmiechem na twarzy wspomina tą wizytę. Teraz dopiero ma pewność, że nic nie stanie im drodze do szczęśliwego związku



*****



Jak każdego dnia, Zuza z samego ranka wybrała się do ośrodka treningowego Borussii. Tylko tym razem, Klopp postanowił zlitować się nad podopiecznymi i dał im dzień wolnego. Niestety, Polka nie mogła skorzystać z tego przywileju i wraz z zarządem musiała wybrać zdjęcia do nowej kampanii o drużynie. Zawalona plikami dokumentów i stertą zdjęć, spędziła kilka godzin w towarzystwie najważniejszych osób z klubu. Dopiero po godzinie piętnastej, poczuła świeże powietrze i promienie słoneczne na swojej twarzy. Bez wahania skierowała się w stronę samochodu, a zaraz potem w kierunku mieszkania. Droga minęła jej bardzo szybko, bez zbędnych postojów w ulicznych korkach. Równo jak na zegarze w samochodzie wybiła godzina szesnasta, szatynka zaparkowała pojazd przed domem blondyna. Swoje kroki skierowała od razu do drzwi wejściowych. Przekroczyła próg i przywitała ją cisza. Rozejrzała się po salonie, kuchni ale nigdzie nie znalazła ukochanego.
- Marco? - zapytała, ale nie uzyskała odpowiedzi. Rozejrzała się jeszcze raz po pokojach i jej oczom rzucił się czerwony, damski but. Była pewna, że to nie jej własność. W sercu Zuzy pojawił się niepokój, a ręce zaczęły drżeć. Niepewnie skierowała się w stronę schodów, przy których leżało obuwie. Z każdym krokiem coraz bardziej się bała tego co może ujrzeć. Do jej uszu zaczęły dochodzić odgłosy, które mogły oznaczać tylko jedno. W kącikach oczu zaczęły zbierać się łzy. Zacisnęła mocno powieki, aby żadna z nich nie wydostała się bladą twarz. Uchyliła lekko niedomknięte drzwi. To co zastała, wprowadziło ją szok i niedowierzanie:
- Lena ?! I ....


______________________________________________________________________



Dodałam rozdział ale nie jestem z niego zadowolona. Krótki i o niczym ... Wybaczcie.
Szkoła wysysa ze mnie jakiekolwiek pomysły na rozdziały.
Mam nadzieję, że mimo wszystko przeczytacie moje wypociny i zostawicie po sobie komentarz.
Zbliżamy się do końca tego opowiadania. Zostało 3, może 4 rozdziały i kończę tą historię. Dlatego mam pytanie: czy chciałybyście nowe opowiadanie? Mam już nawet pewien pomysł, ale to nic pewnego.
Zostawiam Was z nowym rozdziałem, życzę udanej niedzieli i reszty tygodnia :D

Pozdrawiam :*

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 39

Dwa tygodnie później...


Dni spędzone przez Marco w szpitalu dłużyły się niemiłosiernie. Chłopak zamknięty w czterech, białych ścianach, przez całe dnie wsłuchiwał się w dźwięki wydobywające się z aparatury. Jedyną odskocznią od tej rutyny były odwiedziny znajomych i ukochanej. Przyjemność sprawiały mu zwłaszcza wizyty Zuzy, wtedy to mógł napawać się widokiem rozpromienionej i szczęśliwej dziewczyny. Opowiadała mu każdy szczegół z czasów, gdy pogrążony był w głębokim śnie. Poznał całą historię związaną z Thomasem. Wiedział, że teraz czekają ich długie rozprawy sądowe, na których ich wspólny oprawca otrzyma zasłużoną kare. Czuł się winny, że Zuza była narażona na takie niebezpieczeństwo. Jego honor ucierpiał bo nie mógł obronić miłości swojego życia przed niebezpieczeństwami. Każdy zapewniał go, że nie może się obwiniać za te wydarzenie, jednak chłopak był nieugięty w swoich przekonaniach. Nawet mocne argumenty usłyszane z ust Zuzy nie przekonywały chłopaka.
W dzień otrzymania wypisu ze szpitala, blondyna przepełniała radość i energia. Ze zniecierpliwieniem wpatrywał się we wskazówki, które leniwie poruszały się po tarczy zegara. Z utęsknieniem wyczekiwał godziny piętnastej, kiedy to przez drzwi szpitalnej sali pojawi się lekarz z wypisem oraz ukochana. Do odzyskania pełnej wolności brakowało mu 3 godzin. Ułożył się wygodnie na łóżku i zaczął rozmyślać. O swojej przyszłości z Zuzą. Wiedział, że jest najszczęśliwszym facetem na ziemi mając u boku taką wspaniałą dziewczynę. Gdyby ktoś mu kiedyś powiedział, że się zakocha - wyśmiałby go. Ale tak to już bywa z miłością. Nawet nie wiesz kiedy przyjdzie. Wystarczy jedno spojrzenie, jedno słowo i wpadniesz w sidła tego uczucia. I tak było w przypadku Reus`a : gdy tylko pojawiła się na murawie, przykuła jego wzrok. Pragnął godzinami zatracać się w obłędnie niebieskich oczach szatynki, słuchać bajkowego głosu ukochanej, podziwiać piękno jej ciała i duszy. Zakochał się po uszy w dziewczynie.



*****



Poczuł coś ciepłego i aksamitnie delikatnego na swoich wargach. Otworzył leniwie oczy i zobaczył pochylona nad nim Zuzę. Uśmiechnął się i odwzajemnił pocałunek ze zdwojoną siłą. Ujął jej twarz w swoje dłonie i delikatnie pieścił opuszkami palców. Poczuł, jak mięśnie na jej twarzy napinają się i tworzą delikatny uśmiech. 
- Możesz mnie tak budzić codziennie - powiedział, a na jego twarzy pojawił się zalotny śmieszek. Powoli odzyskiwał siły i wracał stary Marco.
- Pomyślimy nad tym, teraz marsz do łazienki a ja pójdę po doktora. - odwzajemniła gest i jeszcze raz pocałowała chłopaka. Blondyn posłusznie udał się do łazienki i przebrał się w ubrania, które od kilku dni czekały w szafce, aż w końcu Marco będzie mógł wyjść ze szpitala. Ubrał się i z powrotem usiadł na łóżku. Chcąc nie chcą musiał przyznać, że za nim będzie tęsknił. Swoją wygodną umilił mu pobyt w szpitalu. Zaraz w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta Zuza z lekarzem. Pogawędzili jeszcze przez chwilę a następnie blondyn opuścił mury budynku. Zaraz po wyjściu oślepił ich błyski fleszy. Tuziny fotografów zebrały się przed budynkiem aby pokazać całym Niemcom całego i zdrowego Marco Reus`a i jego ukochaną, której świat jeszcze nie poznał. Chłopak uśmiechnął się, objął Zuzę ramieniem i skierował się w stronę pojazdu zaparkowanego przez ukochaną. Spojrzał w jej stronę, kobieta była lekko zdezorientowana i speszona całą sytuacją ale pocałunek otrzymany od Marco podniósł ją na duchu. Krzyki fotoreporterów w tym momencie docierały do nich ze zdwojoną siłą, ale zakochani odpowiadali na nie wyłączne uśmiechami. Dopiero w samochodzie zaznali spokoju. Zapięli pasy i wyruszyli spod szpitala. Przez całą podróż Marco rozglądał się po mijanych ulicach, chcąc napawać się widokiem styczniowego Dortmundu. Zuza uśmiechała się pod nosem na widok uradowanego chłopaka, który zachłannie oglądał panoramę ukochanego miasta. Skupiona w pełni na prowadzeniu samochodu dotarła pod domu blondyna po niecałej godzinie. Wyszukała w torebce klucze i wręczyła je przed drzwiami chłopakowi. Ten zadowolony włożył je do zamka i przekręcił. Gdy tylko przekroczył próg, przywitali go najbliżsi znajomi z okrzykiem "niespodzianka" i uśmiechami na twarzy. Zdezorientowany na początku w końcu zaczął witać się z gośćmi. Porwany przez męskie grono zgubił Zuzę, której chciał podziękować za przyjęcie. Wiedział, że to jej sprawka. I właśnie za to ją kocha. Za jej oddanie najbliższym, pomoc innym. Była aniołem w ludzkiej skórze. Z dnia na dzień coraz bardziej ją kochał.


*****


Impreza powoli dobiegała końca. Nikt nie chciał narażać Marco na dodatkowe zmęczenie. O godzinie dwudziestej wszyscy opuścili posiadłość Reus'a i zostawili dwójkę zakochanych w samotności. Zuza krzątała się w kuchni myjąc talerze oraz inne naczynia a Marco zniknął gdzieś w wielkim mieszkaniu. Po chwili wrócił z małym pudełeczkiem. Objął delikatnie dziewczynę od tylu i zaczął składać na jej szyi delikatne pocałunki. Dziewczyna odłożyła na później czynności i oddała się czułością chłopaka. Odwróciła się w jego stronę i pocałowała go w usta. Chłopak zaprzestał i spojrzał w jej oczy. Przepełnione radością i szczęściem. Wyciągnął zza pleców pudełko i powiedział:
- Chciałem ci to dać wcześniej ale sama wiesz, że nie było okazji. Otwórz proszę- dziewczyna zgodnie z jego prośbą otworzyła pudełko a jej oczom ukazał się przepiękny naszyjnik. Zuza z wrażenia zaniemówiła, spoglądnęła na ukochanego i zapytała:
- Ale z jakiej okazji?
- Jak to? Miałaś urodziny. Chciałem ci go dać zaraz po twoim powrocie z Polski. - spoglądnął na dziewczynę, na policzkach której pojawiły się pojedyncze łzy - Nie podoba ci się? - zapytał przejęty.
- Nie Marco. On jest cudowny. Ty jesteś cudowny. Możesz? - wskazała dłonią na pudełeczko.
- Oczywiście - odparł i zabrał się za błyskotkę. Delikatnymi ruchami zawiesił naszyjnik na chudej szyi Zuzy. Poprawił włosy szatynki, które niesfornie układały się na jej plecach. Pocałował ją w szyje, czule muskając jej skórę. Dziewczyna pod wpływem jego ciepła lekko zadrżała. Marco delikatnie okręcił Zuzę i zobaczył mokrą od łez twarz - Dlaczego płaczesz kochanie?
- Bo nie mogę uwierzyć, że spotkało mnie takie szczęście jak ty.
- To uwierz, bo zamierzam spędzić z Tobą resztę życia. - odpowiedział czule po czym wpił się w usta szatynki. Dziewczyna odpowiedziała mu tym samym. Już po chwili ich języki zaczęły namiętnie tańczyć. Chłopak przyciągną ukochaną do siebie i jednym szybkim ruchem uniósł ją ponad ziemię. Z Zuzą na rękach zaczął kierować się w stronę sypialni. Po krótkiej przeprawie przez korytarze znalazł się we właściwym pomieszczeniu. Niczym głodny drapieżnik rzucił szatynkę na łóżko. Z zawadiackim uśmiechem kierował się w stronę posłania, na którym znajdowała się Zuza i czekała na jego kolejny ruch. Chłopak zaraz znalazł się koło niej i zaczął obdarowywać pocałunkami jej usta. Ubrania znikały z ich rozgrzanych ciał w mgnieniu oka, znajdując właściwe miejsce w kątach pomieszczenia. Marco podziwiał każdy skrawek ciała Zuzy, za którym stęsknił się. Delikatnie muskał każdy centymetr jej skóry, przyprawiając ją o przyjemne dreszcze. Po grze wstępnej stało się to czego oboje pragnęli. Krzyknęli i poczuli orgazm, który przeszył ich ciała. A potem kolejny i kolejny. Wyczerpani opadli na pościel, szybko dysząc:
- Marco o ile dobrze pamiętam, lekarz zabronił ci się przemęczać - rzekła po czym zaczęła się śmiać.
- Oj kochanie, to jest sama rozkosz dla mnie - uśmiechnął się zalotnie po czym wpił się w jej usta.
W końcu, zadowoleni usnęli w swoich ramionach oczekując następnego dnia. Nowych przyjemności i nowych problemów...



________________________________________________________________________



Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy gramatyczne i stylistyczne. Rozdział pisany przed szkołą na szybkiego :) Wybaczcie za opóźnienie, ale same rozumiecie... Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła ;) Stwierdzam, że moi nauczyciele od przedmiotów zawodowych zwariowali! Same sprawdziany, kartkówki i odpowiedzi... Nie wspomnę o reszcie przedmiotów... ;/ Czekam z niecierpliwością na ferie :D

Dziękuje za każdy komentarz pod rozdziałami. Dają mi one wielką motywację do pisania ;*
Mam nadzieję, że i pod tym wyrazicie swoją opinię ;*
Nie przynudzam więcej, życzę miłego czytania :)

Pozdrawiam :*

czwartek, 26 września 2013

Rozdział 38

- Marco on... - chłopak ze zdenerwowania zaczął się jąkać.
- Marco co?! - wykrzyczała wprost do telefonu.
- On, on... Zniknął!
- Jak to zniknął?! Mario co ty wygadujesz?? - szatynka nie mogła uwierzyć w słowa przyjaciela.
- Byłem dzisiaj u niego. O godzinie dwudziestej wróciłem do domu. Zorientowałem się, że zostawiłem w szpitalu telefon. Gdy wróciłem, jego łóżko było puste! Pytałem pielęgniarek, gdzie on jest ale żadna nie chciała mi powiedzieć! Musisz tutaj przyjechać - chłopak zaczął krzyczeć do słuchawki.
- 20 minut i jestem na miejscu. - powiedziała i rozłączyła się. Wszystkie pary oczu przebywające w samochodzie skierowane były w jej stronę. Zwróciła się w stronę kierowcy - Proszę nas zawieść na Johannesstraße - po czym swój wzrok skierowała w stronę przyjaciółki - Później ci wytłumaczę.
Samochód z piskiem opon wyruszył spod fabryki. Donośny dźwięk koguta policyjnego wypełniał opustoszałe ulice Dortmundu. Funkcjonariusz zgodnie z prośbą kobiety zawiózł ją pod szpital św. Marii. Zuza rzuciła krótkie "Dziękuje" i wybiegła jak poparzona z pojazdu. Przemierzała puste korytarze zostawiając daleko w tyle swoją przyjaciółkę. Jej serce waliło jak oszalałe, dobiegały do niej krzyki Leny ale ona była skupiona na celu swojej podróży. Zaraz znalazła się na właściwym piętrze, korytarzu. Przed salą zobaczyła chodzącego w kółko Mario. Podbiegła do niego i razem skierowali się w stronę pokoju przeznaczonego dla personelu szpitala. Bez pukania wtargnęli do pomieszczenia, gdzie przebywały pielęgniarki.
- Proszę stąd wyjść. Nie maja państwo uprawnień, żeby tu przebywać! - wykrzyczała grubym głosem kobieta, która swoim wyglądem przyprawiała o dreszcze. Niska i otyła pielęgniarka z wielkimi, okrągłymi okularami zaczęła kierować się w stronę dwójki przyjaciół. Mogła mieć z 50 lat, ale liczne zmarszczki na całej twarzy zdecydowanie dodawały jej wieku. Pod nosem zauważyli wielki, czarny pieprzyk, który swoimi gabarytami przyciągał wzrok ludzi. Bił od niej odór papierosów. Po raz pierwszy odkąd Marco leży w szpitalu, spotkali się z tą kobietą:
- Co się stało z pacjentem ze 111? Marco Reusem?
- A pani jest z rodziny? - jej szorstki głos nie zniechęcił Zuzy w otrzymaniu upragnionej informacji.
- Tak, jestem jego dziewczyną!
- Taaa, a ja jestem modelką - powiedziała głosem przepełnionym ironii kobieta. Zuza zdenerwowała się, już chciała wygarnąć niekulturalnej pielęgniarce ale uprzedził ją Mario:
- Chyba nie w tym wcieleniu. - wymamrotał pod nosem, ale zaraz spotkał się z surowym wzrokiem kobiety. Zrobił krok w tym i delikatnie stanął za przyjaciółką.
- Jak Pan śmie! Dzwonie po ochronę! - wykrzyczała i kłótnia rozpoczęła się na dobre. Do pokoju weszła jeszcze Lena, która nie mając pojęcia o co kłócą się jej znajomi dołączyła do niej i solidaryzowała się z Mario i Zuzką. Kłótnia przerodziła się w prawdziwą wojnę, brakowało tylko rękoczynów. Po chwili do pokoju wszedł zdenerwowany lekarz, na widok którego wszyscy zamarli. Zażądał wyjaśnień od obu pokłóconych stron. Uspokoił pielęgniarkę, która wyglądała, że z powodu wysokiego ciśnienia zaraz eksploduje. Zaprosił trójkę znajomych do swojego gabinetu, aby tam na spokojnie mogli porozmawiać. Nadal nikt nie wiedział, co się stało z Marco. Posłusznie poszli za ordynatorem, który na miejscu ruchem ręki kazał im usiąść na wolnych krzesłach. Na twarzy przyjaciół malowało się zdenerwowanie, strach. Każdy bał się, że usłyszy najgorsze. Ale gdy tylko zobaczyli uśmiech na twarzy sędziwego człowieka, zdezorientowani spoglądali na siebie.
- Pan Reus wybudził się ze śpiączki niecałą godzinę temu. Teraz przechodzi liczne badania aby stwierdzić, czy jego mózg nie został uszkodzony podczas wypadku. Zaraz po tym zostanie przeniesiony na inną sale. - posłał w stronę gości szczery uśmiech.
- Marco się wybudził?! Marco się wybudził! - wykrzyczała ze łzami w oczach Zuza i zaraz wpadła w ramiona swojej przyjaciółki,. Dołączył do nich Mario i razem stworzyli grupowy uścisk. Zapytali lekarza, gdzie znajdą teraz blondyna i zaraz wyruszyli pod wskazane miejsce. Skierował ich do nowej sali w której będzie przebywał blondyn. Mimo, że pora odwiedzin dawno minęła zrobił wyjątek i pozwolił im spotkać się z piłkarzem. Czekając na swojego chłopaka Zuza musiała opowiedzieć przyjacielowi dzisiejsze wydarzenia związane z Thomasem. Chłopak z początku zdenerwowany, w końcu zrozumiał jej decyzję. Zuza wreszcie poczuła, że wszystko co złe ma za sobą i teraz na nowo może cieszyć się z życia z ukochanym u boku. Po 30 minutach na sale wjechał wciąż słaby Marco. Widok przyjaciół i ukochanej od razu uskrzydlił go i dodał mu nowych sił. Czułością pomiędzy dwójką zakochanych nie było końca. Zatracając się w namiętnych pocałunkach zapomnieli o tym, że nie są sami na sali. Do ich uszu dochodziły śmiechy i żarty Mario i Leny:
- No co? - zapytał słabym i lekko rozbawionym głosem Marco. Na jego twarzy zaraz pojawił się śmiech, za którym wszyscy tęsknili.
- Nic, nic przyjacielu. Brakowało nam tego widoku- odparł z uśmiechem na twarzy Goetze. Porozmawiali jeszcze chwilę, aż przyszedł czas na upragniony sen.


*****


Poranne promienie słoneczne oświetliły pogrążoną we śnie twarz szatynki. Z grymasem otworzyła oczy, ale gdy tylko uświadomiła sobie gdzie jest, na jej twarzy zawitał uśmiech. Przeciągnęła zaspane i obolałe mięśnie i rozejrzała się po pomieszczeniu. Marco wciąż spał, jego klatka piersiowa unosiła się i opadała równomiernie, oddając spokojny i ustabilizowany oddech. Swój wzrok odwróciła w przeciwnym kierunku i zobaczyła smacznie pochrapującego Mario i wtuloną w jego tors Lenę, razem leżących na małej kanapie. Kącik jej ust powędrował do góry. Przez głowę przemknęła jej myśl, że razem byliby ładną parą. Jej myśli wróciły z powrotem na ziemię, gdy tylko usłyszała głos blondyna:
- Nad czym myślisz kochanie? - zapytał słabym, lekko zachrypniętym głosem, który zawsze sprawiał, że przyjemne dreszcze przechodziły po ciele Zuzy. I tym razem było podobnie:
- Nad wszystkim. Nad tobą, nade mną, nad nimi - delikatnym ruchem ręki wskazała śpiących przyjaciół. Chłopak lekko uśmiechnął się i zaraz swój wzrok skierował na ukochaną.
- Dlaczego płaczesz kochanie? - zapytał głosem przepełnionym troski na widok zalanej łzami dziewczyny.
- Tęskniłam, tak cholernie tęskniłam. - odparła łamiącym się głosem.
- Ciii, już wszystko będzie dobrze. Zobaczysz - posłał w jej stronę szczery uśmiech. - Chodź do mnie. - chłopak długo nie czekał, gdyż Zuza momentalnie położyła się obok niego. Każdy ruch wykonywała z delikatnością i ostrożnością, nie chciała narazić Marco na jakikolwiek dodatkowy ból. Ułożyła głowę na jego klatce i pozwoliła się objąć silnymi ramionami blondyna. Chłopak opuszkami palców delikatnie
gładził ręce kobiety, co chwila całując ją delikatnie w czoło.
Leżeli w milczeniu. Słowa były zbędne. Każde z nich delektowało się chwilą z ukochanym. Ona - wielokrotnie doświadczona boleśnie przez los. On - wyrwał się ze szponów śmierci w imię miłości.
Zuza czuła, jak serce Marco regularnie bije. Wsłuchiwała się w delikatny szmer powietrza wydobywający się z ust chłopaka. Usłyszała ciche, pełne miłości i czułości słowa "Kocham cię" i zamknęła ociężałe powieki...


*****


Krzyki dobiegające ze szpitalnych korytarzy przebudziły szatynkę. Podniosła lekko głowę i ujrzała uśmiechniętą twarz Marco. Chłopak pocałował ją w usta, czule i stanowczo. Kobiecie brakowało codziennych poranków z ukochanym w jednym łóżku, jego dotyku. Czułości, które zmieniały się w upojne noce. Oderwali się od siebie i spojrzeli głęboko w oczy. Miłość wprost emanowała od nich. Znowu złączyli swoje usta w pocałunku, a ich języki rozpoczęły namiętny taniec. Chwile czułości przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzeli w stronę wyjścia i ujrzeli w nich uradowanego Svena:
- Chłopaki, znalazłem ich! - wykrzyczał i zaczął się witać z kolega z boiska. Po chwili drużyna przekroczyła próg szpitalnej sali, na czele z trenerem. Każdy na wieść o polepszającym się stanie zdrowia blondyna chciał go odwiedzić. Braterskim uściskom, żartom nie było końca. Tematem numer jeden był oczywiście Marco, ale spora część rozmów dotyczyła Mario i Leny, których piłkarze zastali we śnie.
Zuza z uśmiechem na twarzy przyglądała się przekomarzaniom drużyny. W końcu nie bała się co przyniesie jutro. Czuła, że teraz jej życie nabierze nowych, lepszych barw.


_____________________________________________________________________



Ufffff, napisałam ale nie jestem zadowolona... ;/
No to teraz mamy trochę sielanki, ale pytanie: na jak długo? ;>
Eh, szkoła mnie wymęczy... Lekcje mam od 11 do 18 i nie mam czasu na nic... Rozdziały są praktycznie pisane dzień przed publikacją...
Mam nadzieję, że Wam się podoba :) Zostawcie po sobie pamiątkę, to pomaga! :*
Nie przynudzam już więcej. Zostawiam nowy rozdział i życzę miłego czytania :)

Pozdrawiam :*

wtorek, 17 września 2013

Rozdział 37

Dziewczyna przeczytała list i poczuła, jak łzy, jedna po drugiej spływają po rozgrzanych policzkach. Spojrzała jeszcze kilka razy na kartkę wyklejoną literami z kolorowej prasy i wybuchła nieopanowanym płaczem. Stało się coś, czego najbardziej się obawiała. Osunęła się bezwładnie na podłogę i dała ponieść się emocją. Beczała jak dziecko. Wzięła do ręki zdjęcie przysłane przez oprawcę, przejechała opuszkami palców po dwóch postaciach. W jej głowie pojawiło się milion myśli. Nie daruje sobie, jeśli stanie się coś Lenie. Dziewczyna była kimś więcej niż przyjaciółką... Była jak siostra, na dobre i na złe. Zawsze była przy niej. Nawet gdy Zuza wypowiedziała w jej stronę wiązankę przekleństw, ona nie odeszła. Nie ma jej kto pocieszyć, przytulić. Bała się. Lęk przeszył całe jej ciało.
Kobieta nie miała wyjścia. Musiała spotkać się z wilkiem w owczej skórze. Prawdziwym usposobieniem zła. Człowiekiem żądnym władzy i dominacji. Mężczyzną, który jest nieobliczalny w swoich działaniach. Spojrzała na zegar, który wskazywał godzinę 19:30. Pobiegła do łazienki, gdzie strumieniem zimniej wody przemyła zmęczoną twarz. Schodziła rozgrzaną skórę, chcąc, żeby jej umysł oczyścił się i podejmował racjonalne decyzje. Wytarła twarz w miękki, kremowy ręcznik i skierowała swoje kroki do salonu. Wyjęła telefon z torebki i szybkim ruchem kciuka wystukała na klawiaturze numer. Zamówiła taksówkę i usiadła jak na szpilkach na fotelu. Czas dłużył się niemiłosiernie, co chwila spoglądała na wyświetlacz telefonu. Niepokoiła się, że spóźni się na wyznaczoną godzinę. Wiedziała, że musi tańczyć tak, jak zagra jej Thomas. Wejść w grę, w której stawką było życie najbliższych. W końcu zadzwonił telefon. Taksówka już czekała przed mieszkaniem polki. Zabrała torebkę do której wrzuciła telefon i zaraz zbiegła po schodach. Wsiadła do samochodu i podała adres. Po chwili pojazd ruszył w wyznaczone miejsce. Teraz nie pozostało nic innego jak czekanie.


*****



Kwadrans przed czasem pojazd zajechał pod fabrykę. Kierowca zdziwił się, że kobieta wybrała takie miejsce na spotkanie ze znajomym. Dopytywał się, czy aby na pewno nie chce zmienić zdania i wrócić z tej ciemnej strony miasta do jego centrum. Zuza podziękowała za troskę ale postanowiła zostać na obrzeżach. Zapłaciła i poczekała, aż pojazd zniknie z jej pola widzenia. Rozejrzała się dookoła. Dopiero teraz dostrzegła, jak wielkich rozmiarów jest fabryka. Jedyne światło oświetlające budynek padało z latarni, które pomimo swoich niewielkich rozmiarów dawały zdumiewający dobry efekt, oświetlając dokładnie każdy element budowli. Dostrzegła w oddali uchylone wielkie, drewniane drzwi. Ruszyła niepewnym krokiem do wejścia, poczuła jak serce podchodzi jej do gardła. Przed wejściem do budynku wyciszyła telefon, aby nic nie przeszkadzało jej w negocjacjach z mężczyzną. Przekroczyła próg fabryki i poczuła smród. Mieszanka zwierzęcych odchodów i siarki. Kolejne kroki stawiała z duszą na ramieniu. Przechodziła długą halą, aż w końcu odważyła się zawołać swoją przyjaciółkę:
- Lena!! - ale w odpowiedzi usłyszała tylko echo. Ruszyła dalej przed siebie, w coraz większą ciemność i mrok. Serce wliło jak oszalałe, tętno sięgało granic możliwości. Jej oczom ukazał się jasny pasek światła zaraz przy ziemi. Domyśliła się, że tam są drzwi. Wyciągnęła przed siebie ręce w poszukiwaniu klamki. Gdy ją znalazła nacisnęła, a przedmiot pod wpływem jej siły w łatwością ustąpił. Otwieraniu drzwi towarzyszyło głośne skrzypnięcie, które mogło przywołać nieproszonych gości. Weszła do pokoju i zaraz zobaczyła swoją przyjaciółkę.
Przywiązaną do krzesła, z zakneblowanymi ustami. Twarz poobijana i zalana łzami. Na rękach i nogach miała liczne siniaki. Potargane i brudne ubrania. Gdy tylko zobaczyła Zuzę od razu ożywiła się. Próbowała coś powiedzieć, ale taśma przylegająca do jej twarzy uniemożliwiała to. Zaczęła wiercić się na krześle i mamrotać. Zuza bez żadnej zwłoki podbiegła do przyjaciółki. Delikatnie oderwała taśmę z jej ust. Nie zdążyła cokolwiek powiedzieć bo głos zabrała Lena:
- Uciekaj! On jest nieobliczalny!
- Uciekniemy razem! A teraz zamknij się i mi pomóż - i dziewczyny wspólnymi siłami próbowały uporać się z węzłami zaciśniętymi na kończynach. Niestety, były one mocno zaciśnięte i kobiety nie mogły w żaden sposób rozwiązać ich.
- Zuzka, uciekaj! On zaraz będzie! - wykrzyczała zapłakana Lena.
- Za późno. On tu już jest - z szyderczym uśmiechem na twarzy w drzwiach stał Thomas. Dziewczyny na dźwięk tego głosu poskoczyły ze strachu. Facet zaczął kierować się w stronę przyjaciółek, zza jego pleców wyłonił się następny przeciwnik. - Czyli jednak Lena coś dla ciebie znaczy. Poświęcić się w  imię przyjaźni. Twój altruizm doprowadza mnie do łez. - mężczyzna cały czas kierował się w stronę Zuzy. Dziewczyna instynktownie cofała się, aż natrafiła plecami na ścianę. Po chwili Thomas był tak blisko, że kobieta czuła jego oddech na swojej twarzy. Ręce zaraz zaczęły błądzić po jej tali. - Wiedziałem że przyjdziesz. Jesteś taka słaba. A teraz cała moja! - zaśmiał się prosto w bladą i przerażoną twarz szatynki. Po chwili wpił się w jej usta z taka zachłannością, że każdy pocałunek sprawiał ból. Kobieta próbowała szarpać, bić napastnika ale wszystko poszło na marne. Szybko schował drobne ramiona Zuzy w jego morderczym uścisku. Po pokoju rozchodziły się krzyki związanej Leny. Z braku tlenu, przed oczami szatynki pojawiały się ciemne plamki. Następną rzeczą, którą pamięta to upadek na ziemię i krzyki nowych mężczyzn.



*****



- Na pewno nie chcą panie pojechać do szpitala? - zapytał sanitariusz roztrzęsionej Zuzy, która siedziała w karetce obok Leny. Żadna z nich nie miała większych obrażeń fizycznych, gorzej było z psychiką przyjaciółek. Spojrzały na siebie i kiwnięciem głowy dały przecząca odpowiedź. Polki przykryte kocami czekały, aż funkcjonariusze przyjdą spisać ich zeznania. Z wielkiej fabryki wyszło kilku policjantów a z nimi Thomas i jego wspólnik. Na widok dziewczyn uśmiechnął się:
- Ja tak łatwo nie daje za wygrana. Jeszcze będziesz moja! - wykrzyczał po czym został wprowadzony do radiowozu. Samochód ruszył a za min kilka następnych. Po chwili przyszedł policjant, spisał zeznania dziewczyn. Wyjaśnił, dlaczego zostali wezwani na teren opuszczonej fabryki. To zaniepokojony taksówkarz zadzwonił po policje. Zuza dziękowała Bogu, że trafiła akurat na tego człowieka. Gdyby nie on, teraz dalej byłaby zakładniczką Thomasa. Czuła, że ten koszmar nareszcie się skończył. Funkcjonariusz zobaczył, że kobiety są wymęczone dlatego kazał przyjść jutro na komisariat w celu złożenia szerszych wyjaśnień. Zaproponował, że odwiezie je do mieszkania na co z chęcią przystały. Gdy już wygonie usadowiły się na tylnym siedzeniu i zapięły pasy, zadzwonił telefon szatynki. Po trzecim sygnale odebrała a w słuchawce telefonu usłyszała zdenerwowany głos Mario:
- Mario, coś się stało? - próbowała zapytać jak najspokojniej, ale jej głos po każdym wypowiedzianym słowie łamał się.
- Marco, on....


____________________________________________________________________________


Jak myślicie, co się stało z Marco? ;)
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam! Rozdział miał być dodany przez weekend, ale niestety nie wyrobiłam się z czasem... Wena również nie była łaskawa ;/
Przepraszam również za powyższe wypociny ;c
Mimo wszystko proszę Was o komentarze. One wiele dla mnie znaczą. Nauki jest coraz więcej, i chce wiedzieć, czy jest sens pisać nowe rozdziały :)
Tak więc zostawiam Was z nowym rozdziałem i życzę miłego czytania :)

Pozdrawiam :*