- Ale o czym?
- A teraz udajesz niewiniątko! O tym, że zabawiasz się z moim chłopakiem! - wykrzyczała mi prosto w twarz.
- Poprawka, z byłym chłopakiem! - podniosłam głos.
- Zamknij się i słuchaj! Jeśli nie zostawisz go to pożałujesz! I to gorzko!
- Sama posłuchaj! Marco nie bez przyczyny cię zostawił! To po pierwsze. A po drugie, nie groź mi.
- Myślisz, że on cię kocha?! Jesteś tylko zabawką na pocieszenie po rozstaniu ze mną.
- Jesteś śmieszna! Masz za duże mniemanie o sobie. Marco już dawno o tobie zapomniał. Wybacz złociutka, ale on na prawdę mnie kocha!
- Ty suko! - wykrzyczała i zamachnęła się. Na szczęście, była pijana i zamiast uderzyć mnie trafiła w ścianę. Zapiszczała z bólu. - Pożałujesz tego. Będziesz mnie błagać o litość!
- Pokrzyczałaś sobie już? To teraz wypierdalaj stąd! I nigdy więcej nie wracaj!
- Zniszczę cię! - wykrzyczała i chwiejnym krokiem udała się w stronę windy. Zamknęłam drzwi na klucz i osunęłam się na podłogę. Zakryłam twarz dłońmi i poczułam, jak całe ciśnienie spływa ze mnie. Nie ukrywam, przestraszyłam się jej. Ciągle pamiętam spotkanie w kawiarni. "Po trupach do celu". Na myśl o tym przeszedł mnie dreszcz. Usłyszałam kroki. Po chwili usiadła koło mnie Lena:
- Wariatka?
- Niestety. Dużo słyszałaś?
- Wystarczająco. I co teraz zrobisz?
- A co według ciebie mam zrobić? Nie mam dowodów, że mi groziła. Nie pójdę na policję. Muszę porozmawiać z Marco.
- I to jak najszybciej. Ta dziewczyna jest jakaś psychiczna. Spotykacie się dzisiaj?
- Tak, odwiezie mnie na lotnisko.
- Zapomniała, że dzisiaj wylatujesz.
- Na pewno nie chcesz lecieć ze mną? Zostaniesz tutaj sama?
- Nie chce zwalać się wam na głowę, poradzę sobie tutaj.
- Jesteś dla mnie jak siostra. Dobrze wiesz, że to nie będzie żaden problem.
- Wolę zostać tutaj, jeszcze wpadłabym na rodziców.
- Nie przejmuj się nimi. Nie mają nad tobą żadnej kontroli.
- Wiem, ale zaczną mieszać mnie z błotem, chce w spokoju spędzić święta.
- No dobrze, twoja decyzja.
Porozmawiałam jeszcze z przyjaciółką i zaczęłam przygotowywać się do wyjazdu. Czas biegł nieubłaganie, do przyjazdu Marco została niecała godzina. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy oraz prezenty dla rodziny. Z ledwością zamknęłam walizkę i zaniosłam ją do salonu. Resztę wolnego czasu spędziłam z Leną. W końcu nie będziemy widzieć się ponad tydzień. Usiadłyśmy na kanapie i rozmawiałyśmy o naszych związkach. Znaczy się o moim, bo Lena wciąż jest wolna. Chyba będę musiała wziąć sprawy we własne ręce. Przy jej metodzie zostanie starą panną z kotem. Ale strasznie ciężko jej dogodzić. Ten za niski, ten za gruby, ten ma dziwne uszy, ten ma duże stopy... Mogłaby godzinami wytykać im wady zamiast dostrzec zalety. No nic, po urlopie "Doktor Zuza Sprawy Miłosne" wkroczy do akcji. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Lena poszła otworzyć drzwi a ja po raz ostatni w tym roku spojrzałam na mieszkanie. Przywitałam się z Marco i po chwili wsiedliśmy do jego samochodu. Po przeprawie przez miasto, która trwała niecałe 30 minut znaleźliśmy się przed lotniskiem. Blondyn wziął mój bagaż i udaliśmy się prosto na odprawę:
- Musisz lecieć? Będę cholernie tęsknił.
- Ja też ale obiecałam rodzicom, że ich odwiedzę. Tydzień i zaraz wrócę do ciebie, dobrze?
- No nie wiem, nie wiem. Będziesz musiała mi to jakoś wynagrodzić. - na twarzy chłopaka pojawił się chytry uśmieszek.
- Zrobię co w mojej mocy. - wyszeptałam blondynowi do ucha, pocałowałam go i przytuliłam. Trwaliśmy w uścisku dłuższą chwilę, kątem oka zobaczyłam, że ktoś robi nam zdjęcia. Marco uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Musisz już iść bo samolot poleci bez ciebie. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Do zobaczenia za niedługo. - na pożegnanie pocałowałam chłopaka namiętnie i skierowała się w stronę odprawy. Po chwili znalazłam się na pokładzie samolotu.
*****
Lot minął bez żadnych komplikacji. Odebrałam bagaż i zaczęłam się rozglądać za znanymi mi osobami. Na lotnisku przywitali mnie rodzice. Po przywitaniu oraz licznych łzach wzruszenia wyruszyliśmy w stronę domu, w którym spędziłam całe swoje dzieciństwo. Po przekroczeniu progu od razu łezka zakręciła mi się w oku. Nic się tutaj nie zmieniło. Z salonu dobiegały głosy przekomarzania się mojego brata z jego chrześniakiem:
- Święty Mikołaj nie istnieje - wykrzyczał 5-latek.
- To skąd masz prezenty pod choinką?
- Rodzice je tam dają.
- Skąd ta pewność?
- Bo przed ostatnia gwiazdką schowałem się za fotelem i czekałem aż tata przyjdzie z prezentami. I przyszedł.
- A skąd wiesz, że to tata?
- Bo zastawiłem pułapkę - odparł dumny.
- Pułapkę powiadasz?
- Tak. Rozsypałem klocki Lego i gdy tata nadepnął na nie, zaczął przezywać, że spali te wszystkie zabawki i po co mi kolejne. Cały tata. - mój brat pokładał się ze śmiechu na podłodze a po chwili i ja nie mogłam wytrzymać. - Ciocia!! - wykrzyczał i zaraz podbiegł do mnie. Wzięłam chłopczyka na ręce i przytuliłam mocno. Tak bardzo stęskniłam się za moim małych skarbem. - Tęskniłem, bardzo. Co mi przywiozłaś?
- A byłeś grzeczny?
- Oczywiście!
- Taa, podczas snu. - usłyszałam zachrypnięty głos mojego drugiego brata. - Mała, ale się stęskniłem za tobą.
- Ja za tobą nie. - wystawiłam w jego stronę język.
- Też cię kocham. - przytuliłam go mocno. Tak bardzo tęskniłam ich ciągłymi zaczepkami, kłótniami, wygłupami.
- Skąd ta pewność?
- Bo przed ostatnia gwiazdką schowałem się za fotelem i czekałem aż tata przyjdzie z prezentami. I przyszedł.
- A skąd wiesz, że to tata?
- Bo zastawiłem pułapkę - odparł dumny.
- Pułapkę powiadasz?
- Tak. Rozsypałem klocki Lego i gdy tata nadepnął na nie, zaczął przezywać, że spali te wszystkie zabawki i po co mi kolejne. Cały tata. - mój brat pokładał się ze śmiechu na podłodze a po chwili i ja nie mogłam wytrzymać. - Ciocia!! - wykrzyczał i zaraz podbiegł do mnie. Wzięłam chłopczyka na ręce i przytuliłam mocno. Tak bardzo stęskniłam się za moim małych skarbem. - Tęskniłem, bardzo. Co mi przywiozłaś?
- A byłeś grzeczny?
- Oczywiście!
- Taa, podczas snu. - usłyszałam zachrypnięty głos mojego drugiego brata. - Mała, ale się stęskniłem za tobą.
- Ja za tobą nie. - wystawiłam w jego stronę język.
- Też cię kocham. - przytuliłam go mocno. Tak bardzo tęskniłam ich ciągłymi zaczepkami, kłótniami, wygłupami.
*****
Święta minęły w cudownej atmosferze. Codziennie napawałam się widokiem szczęśliwej rodziny, mając nadzieję że i ja kiedyś taką założę. Nadrobiłam rozłąkę długimi rozmowami. Oczywiście, musiałam złożyć raport z mojego pobytu w Dortmundzie. Wspomniałam o tym, że mam chłopaka ale nie, kim on jest. Chce go osobiście przedstawić rodzinie, będą mieli niespodziankę. Moi bracia jak zahipnotyzowani wsłuchiwali się w opowiadania o współpracy z piłkarzami. Codziennie bawiłam się z bratankiem, za którym stęskniłam się najbardziej. To taki mały człowiek, którego uśmiech sprawia, że zapominam o wszystkich troskach. I to taki człowiek, który budzi mnie skoro świt. W Sylwestra mały wparował do mojego pokoju z czekoladą i krzyczał "Wszystkiego najlepszego ciociu!". No tak, kompletnie zapomniałam, że mam dzisiaj urodziny. Taka data i jeszcze można zapomnieć o urodzinach? Przytuliłam chłopczyka i podziękowałam za prezent. Jego wzrok skierowany był na czekoladę. Zaśmiałam się pod nosem i wręczyłam mu z powrotem słodkość. Mały podskoczył z zachwytu, przytuli mnie i pobiegł do swojego pokoju co spotkało się z niezadowoleniem jego matki, która tylko pokręciła głową. Ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Każdy z domowników złożył życzenia i zasiedliśmy do wspólnego posiłku. Do południa krzątałam się w kuchni pomagając rodzicielce w przygotowywaniu potraw. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu i popatrzyłam na wyświetlacz: "Mario Misiek ;3". Bez wahania odebrałam:
- Mario, co tam? Już się za mną stęskniłeś?
- Zuza, musimy pogadać. - po głosie chłopaka wywnioskowałam, że jest zdenerwowany.
- Coś się stało?
- Marco miał wypadek...
__________________________________________________________
Ta dam ;) Nie mogą żyć w wiecznej sielance, mam nadzieję, że się nie gniewacie ;p
Dziękuję za ponad 7000 wyświetleń i komentarze, jesteście cudowne! <3
Zostawiam Was z rozdziałem i liczę na szczerą opinię :)
Pozdrawiam gorąco :*
__________________________________________________________
Ta dam ;) Nie mogą żyć w wiecznej sielance, mam nadzieję, że się nie gniewacie ;p
Dziękuję za ponad 7000 wyświetleń i komentarze, jesteście cudowne! <3
Zostawiam Was z rozdziałem i liczę na szczerą opinię :)
Pozdrawiam gorąco :*
Wspaniały rozdział! Jejku, Marco miał wypadek? Mam nadzieję, że to nic poważnego. Z niecierpliwością czekam na następny. Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy. :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOby to nie było nic poważnego... możliwe, że to Caro maczała palce w tym wypadku! Skończona idiotka... -.-
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3 Buziaki ;*
Znalazłam Twojego bloga dopiero dzisiaj, wszystkie rozdziały już nadrobiłam i stwierdzam, że piszesz genialnie ! :D Co do wypadku Marco mam nadzieję, że nic mu się poważnego nie stało :/ Pozdrawiam gorąco i czekam na następny rozdział- Karu :>
OdpowiedzUsuńAch ta Caro... ; / Jak ona w ogóle śmiała najść Zuzę w jej mieszkaniu? Co do Marco, mam nadzieję, że nic złego mu się nie stało i wszystko będzie dobrze. :)
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na kolejny rozdział.! ;p
Pozdrawiam.! ;*
Zapraszam na dwójeczkę.! :)
Usuńhttp://szaara-rzeczywistosc.blogspot.com/
Zapraszam na nowy rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://tych-mysli-nie-slyszysz.blogspot.com/
Pisałam już, że Caro działa mi na nerwy ? Eh, co za głupia dziewucha z niej... : / Mam nadzieję, że Marco nie stało się nic poważnego....Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział ! :D Pozdrawiam : *
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział : http://this-could-be-paradisee.blogspot.com/ :)
Zawsze jak się pojawia Caro, to nie jest to najmilsze uczucie w czytanym rozdziale.. :P
OdpowiedzUsuńJeśli ta święta krowa coś zrobiła Marco to zatłukę żmiję. ;/
Poza tym rozdział genialny! :)
Czekam na kolejny!
Mam nadzieje, że ten wypadek to nic poważnego... A jeśli Caro maczała w tym palce to powinna za to odpowiedzieć! -,-
OdpowiedzUsuńCzekam nn! Zapraszam do mnie http://robert-eliza-story.blogspot.com
Pozdrawiam ;*
nadrobiłam rozdziały <33
OdpowiedzUsuńPewnie to sparwka caro-.- ughhhh
Zapraszam do siebie: http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/
Buziaki:**
Jaka Caro jest chamska i w ogóle taka, że udusić to za mało -,-
OdpowiedzUsuńA co do wypadku to oby to nie było nic poważnego i oby Marco się z tego wylizał ;p
-Kamila ;>
nie cierpię tej wrednaj Caro-.-
OdpowiedzUsuńCo ona sobie wyobraża!
Biedny Marco:(
Zapraszam do siebie: http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Buziaki:**
Biedny Marco .. Może to i dziwne ale usmiałam się na początku, może to dlatego ze lubię jak dziewczyny się kłócą ... xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;*