poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 34

Mijały godziny, a ja dalej siedziałam przy łóżku mojego ukochanego. Wpatrywałam się w jego twarz. Była taka spokojna, nie pokazywała nic, żadnych emocji. Przez głowę przewijały się myśli, czy gdybym została w Dortmundzie, Marco uniknąłby wypadku? Może nie pojechałby do Mario, zostałby w domu... przy mnie. Kolejna fala łez wypłynęła z moich oczu. Drzwi do sali otworzyły się i do pomieszczenia wszedł lekarz, pierwszy odkąd przyjechałam do blondyna. Mężczyzna był sędziwego wieku, jego twarz pokryta była zmarszczkami. Siwe, krótko ścięte włosy dodawały mu powagi. Zielone oczy przepełnione współczuciem i troską spoglądały na twarz chłopaka. Zapewne niejednokrotnie spotykał się z takimi przypadkami. Poczułam jego dłoń na moim ramieniu, po czym odezwał się :
- Proszę być dobrej myśli, pan Reus jest młody, ma silny organizm. Jestem pewien, ze za kilka dni chłopak się wybudzi ze śpiączki.
- Panie doktorze, co mu jest?
- Pan Reus miał wstrząs mózgu oraz pęknięte żebra, uszkodziły one nerkę oraz wątrobę, na szczęście w małym stopniu i nie zagrażało to zdrowiu pacjenta. To cud, że z tak poważnego wypadku pan Reus nie doznał żadnego złamania kończyny. Zrobiliśmy co w naszej mocy. Teraz to, kiedy obudzi się pani chłopak zależy tylko od niego.
- Dziękuję za informacje i za pomoc dla Marco. - Uśmiechnęłam się blado, tylko na tyle było mnie stać.
- Proszę dużo mówić do pacjenta, czasami głos bliskiej osoby pomaga. - mężczyzna uśmiechnął się i zostawił mnie samą z Marco.
Długo siedziałam i wpatrywałam się w blondyna. Mijały godziny a jego stan nawet w najmniejszym stopniu nie poprawił się. Zastanawiałam się, co mogę mu powiedzieć. Przy min wszystko inne straciło znaczenie, liczył się tylko on:
- Marco kochanie - mój głos drżał, a do oczu znowu napłynęły łzy - kochanie, obudź się. Zrób to dla nas. Kocham cię najmocniej na świecie. Proszę, nie zostawiaj mnie samej. Bez ciebie moje życie nie ma sensu. Kocham cię... - rozpłakałam się na dobre. Moje serce krajało się gdy tylko spojrzałam na twarz blondyna. - Kocham cię - wyszeptałam i pocałowałam mojego chłopaka w czoło. Wstałam i wyszłam z sali. Musiałam dotlenić umysł. Przed salą nikogo nie było. Dochodziła godzina jedenasta w nocy. Każdy wrócił do własnych rodzin, własnych domów, własnych problemów... Wyszłam przed szpital i usiadłam na ławeczce przed budynkiem. Z nieba prószył delikatny śnieg, całą okolicę oświetlały jedynie latarnie uliczne oraz blade światło Księżyca. Temperatura na dworze była bardzo niska, mróz dawał się we znaki. Po chwili moje ciało przeszył dreszcz i zaczęłam szczekać zębami. Wokół mnie nie było żadnej żywej duszy, tylko ja i wirujące na wietrze płatki śniegu. Cisze co jakiś czas przerywał dźwięk syreny wydobywający się z nadjeżdżających karetek. Nie wiedziałam, ile czasu spędziłam na tej ławce. Dopiero ból zmarzniętych dłoni przywrócił moje myśli na ziemie. Zaczęłam z powrotem kierować się w stronę budynku. Przeszłam pustymi korytarzami i zaraz znalazłam się pod salą blondyna. Delikatnie nacisnęłam klamkę i drzwi zaraz ustąpiły. Przy łóżku blondyna zobaczyłam dwie postacie. W pokoju panował pół mrok ale dzięki światłu z korytarza mogłam dostrzec zatroskane twarze rodziców Marco. Matka blondyna siedziała na łóżku i ściskała dłoń chłopaka, a jego ojciec stał przy oknie i wpatrywał się w nocną panoramę Dortmundu. Gdy przekroczyłam próg pokoju, odwrócili się w moją stronę i spoglądali na mnie wzrokiem przepełnionym bólem i rozpaczą.
- Nie będę Państwu przeszkadzać. - starałam się, żeby mój głos brzmiał normalnie. Odwróciłam się i zmierzałam do wyjścia z sali gdy do moich uszu dobiegł głos rodzicielki Marco:
- A więc ty jesteś tą dziewczyną, która tak zawróciła w głowie naszego synka?- kobieta posłała mi lekki uśmiech. - Marco podczas świąt dużo nam o tobie opowiadał.
- Szkoda, że poznajemy się w takich okolicznościach. Jestem Thomas, a to moja małżonka Manuela.
- Zuzanna Dąbrowska. - dodałam im rękę w geście przywitania. Małżeństwo odwzajemniło gest. Usiedliśmy wokół łóżka na którym leżał Marco i próbowaliśmy nawiązać jakąś rozmowę. Około godziny dwunastej rodzice blondyna oznajmili, że wracają do domu. Próbowali i mnie zabrać ze soba, jednak ja wolałam zostac jeszcze z ukochanym. Ułożyłam się koło blondyna i zaczęłam z nim rozmawiać. To był monolog, ale czułam, że Marco mnie słucha. Nawet nie wiem, kiedy zmorzył mnie sen...


*****


Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez wielkie szpitalne okno do sali. Spojrzałam na zegar ścienny, który wskazywał godzinę 6:50. Przeciągnęłam zastane mięśnie i spojrzałam w stronę blondyna. Dalej nic. Poszłam w stronę łazienki, aby zapanować nad chaosem na mojej twarzy i głowie. Weszłam z powrotem na salę a przy łóżku Marco siedział Mario. Szeptał jakieś słowa i co chwile chlipał. Podeszłam do chłopaka i położyłam rękę na jego ramieniu. Wstał i przytulił się do mnie. Poczułam, jak moja bluzka robi się coraz bardziej wilgotniejsza od łez. Chłopak oderwał się i posłał mi lekki uśmiech. Odwzajemniłam go i usiadłam na łóżku blondyna. Rozmowa się nie kleiła. Każde z nas w milczeniu wpatrywało się w bladą twarz Marco. Dopiero pukane do drzwi wyciągnęło nas z tego transu. Mario zachrypniętym głosem powiedział "Proszę" i w drzwiach pokazali się dwaj policjanci. Podeszli do nas i szybko odbębnili formułkę, jaką ich nauczono. Zaczęli zadawać pytania. Jedno szczególnie wzróciło moją uwagę:
- Dlaczego pan pyta, czy Marco miał wrogów?
- Proszę odpowiedzieć.
- Nie, nie miał. A teraz niech pan odpowie na moje pytanie. - twarz mężczyzny spoważniała, wymienił kilka spojrzeń ze swoim kolegom.
- Mamy sposobność podejrzewać, że to nie był wypadek.
Równocześnie z Mario spojrzeliśmy na siebie. Każde z nas było zaszokowane tym, co usłyszeliśmy od mundurowych. Na twarzy pojawiło się zdziwienie, a z moich oczu popłynęły gorzki łzy.
- Chce pan powiedzieć, że ktoś chciał zabić mojego przyjaciela?! - powiedział ze zdenerwowaniem, wręcz wykrzyczał prosto w twarz funkcjonariuszy Mario.
- Proszę nie podnosić głosu panie Goetze. Rozumiemy pańskie zdenerwowanie ale nerwami nie pomoże pan przyjacielowi. - chłopak się trochę uspokoił, jednak od wewnątrz roznosiły go emocje. Zdobyłam się na krótkie "Dlaczego?", więcej nie byłam w stanie powiedzieć.
- Mamy zeznania świadków, którzy twierdzą, że samochód, który rówież brał udział w wypadku, celowo i z pełną kontrolą uderzył w bok pojazdu pana Reusa. Również przebadano wrak samochodu i technicy znaleźli nacięte przewody hamulcowe.
- Dlatego proszę się dobrze zastanowić. Czy jest ktoś, kto chciałby śmierci pana Reusa? Zemsty?
- Caro... - wyszeptał Mario i momentalnie mnie olśniło. Ale co zyskałaby na jego śmierci? Przecież wciąż "kochała" go. To miał być cios wymierzony we mnie? - Caroline Bohs, była dziewczyna Marco.
- Czy pani Caroline Bohs groziła pańskiemu przyjacielowi?
- Miesiąc po rozstaniu, Caro wydzwaniała do niego, nękała go wizytami. Ale to było ponad pół roku temu.
- Mi groziła... - wszystkie pary oczu zwrócone były w moją stronę. - W dniu mojego wylotu do Polski, Caroline przyszła do mnie i awanturowała się. Mówiła, że mam go zostawić w spokoju, albo pożałuje tego.
- Czy ktoś może to potwierdzić?
- W czasie kłótni w mieszkaniu była moja współlokatorka.
- Dobrze, sprawdzimy panią Bohs. Dziękujemy za rozmowę i do widzenia.


Długo po wyjściu mundurowych zastanawialiśmy się z Mario, dlaczego Caroline miałaby to zrobić? Co by osiągnęła? Ktoś majstrował przy samochodzie Marco, ale nieskutecznie. Sprawą z wypadkiem chciał wszystko załatwić. Zabić Marco. Ale według Mario, ona nie znała się na samochodach. Panikowała, gdy zapaliła się jej kontrolka od rezerwy. To jakim cudem mogłaby wiedzieć, który przewód jest do czego? Zepsucie którego mogło najbardziej zaszkodzić swojemu byłemu? To nie miało najmniejszego sensu. Powoli od tych przypuszczeń nasilił się ból głowy. Od wczorajszego ranka nic nie jadłam ani nie piłam, brak snu również dawał się we znaki. Mario z trudem odciągnął mnie od łóżka blondyna. Kazał iść do domu i odpocząć, a z samego rana przyjść do chłopaka. Niechętnie wyszłam ze szpitala i ruszyłam w stronę mieszkania.
Przywitała mnie jak zwykle cisza. Z tych emocji zapomniałam zadzwonić do Leny i powiedzieć jej, że jestem w Dortmundzie. Ściągnęłam kurtkę oraz szalik i zaraz skierowałam się w stronę kuchni, aby przygotować ciepłą herbatę z cytryną. Nie zdążyłam nawet spróbować napoju a zadzwonił dzwonek. Skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Otworzyłam je i zamarłam w bez ruchu...


_________________________________________________________


No i kto pojawił się w drzwiach? ;>
Wybaczcie, że musiałyście tyle czekać na rozdział... Po prostu nie miałam czasu i weny, żeby dodać nowy rozdział ;/ Mam nadzieję, że powyższe wypociny przypadną Wam do gustu. Jeśli nie, zrozumiem - ten rozdział jest do okropny ;/
Wyraźcie swoją opinie w komentarzu! Zarówno pozytywną jak i negatywną :)
To tyle ode mnie, życzę Wam udanej reszty wakacji ;)

Pozdrawiam :**

17 komentarzy:

  1. Rozdział jest właśnie swietny! Smutno nieco, ale bardzo mi sie podoba.
    Biedni Mario i Zuza :-( oby Marco obudzil sie jak najszybciej!
    Mozliwe ze to Caro jest wszystkiemu winna... podstepna zolza ;/
    Moze to ona przyszla? Czekam na nn. Buziaki :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział super ale to nie Caro tylko ten cały Thomas czy jak mu tam, na pewno on stanie w drzwiach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty rozdział:D
    Mam nadzieje,że Marco za niedługo się obudzi;*
    Na pewno Caro!!!:/
    Czekam z niecierpliwością na więcej!!! :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że Marco z tego szybko wyjdzie ;p
    Wydaję mi się, że w drzwiach stała Caro ;p
    Świetny rozdział <3
    Pozdrawiam - Nikola :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Marco:(
    Na pewno to Caro przyszła.
    Uwielbiam<33
    Pozdrawiam:**
    http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem więcej niż pewna, że to właśnie Carolin maczała w tym palce.! Ehh... co za kobieta, nie może zrozumieć że uczucie jakie niegdyś żywił do niej Marco już wygasło? Kompletnie jej nie rozumiem. ;/ Oby Reus wybudził się szybko i z jego stanem zdrowia było wszystko dobrze. :) Ma przecież po co i dla kogo żyć.! Fajnie, że Zuza w końcu poznała jego rodziców. W takich a nie innych okolicznościach, ale grunt że się poznali.! :) Bardzo mi się podoba i z niecierpliwością czekam na kolejną część.! :) Przy okazji zapraszam do mnie na trzecią część.! :D
    Pozdrawiam.! ;*
    http://szaara-rzeczywistosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty rozdział ;)
    Biedy Marco myślę,że mu nic nie będzie. :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział! Wspólczuję Zuzie, że musi tak cierpieć.
    Jestem pewna, że to Caro stoi za tym wypadkiem. mam nadzieję, że Marco niedługo się obudzi. Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na rozdział VII na http://triumfmilosci.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super , pełne wrażeń , dramaturgi czyli czegoś co lubię :-P Ale in musi się obudzić i żyć , bo Zuzia się załamie. :-( Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniały rozdział! :)
    To wszystko według mnie wina Caroline! -.-
    Oby wkrótce się obudził.. ;)
    Czekam na kolejny i zapraszam do mnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć jestem tu po raz pierwszy i przeczytałam wszystkie rozdziały. Bardzo mnie zaciekawiło twoje opowiadanie jest mega :) Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Powiem Ci że bardzo polubiłam Lenę mimo jej zawodu. Wydaje mi się ze z Mario była by szczęśliwa i pomógł by jej z tego wyjść ;) ale to tylko moja opinia.

    Zapraszam do mnie
    weronika-julia-kinga.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem tu pierwszy raz i mam zamiar nadrobić zaległości :) http://ostatni-mecz.blogspot.com/2013/08/odcinek-22.html
    zapraszam na przedostatni odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  14. jestem tu przez przypadek, ale nie żałuję, że tu trafiłam. Świetnie ;)
    Zapraszam do mnie http://kocham-pana-o-blond-wlosach.blogspot.com/

    buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny blog. Zajebisty rozdział ;) Czekam na nexta
    http://lubiekiedypaczysz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny ♥ Kiedy następny?

    Zapraszam do mnie ♥
    http://bvbstorymarzeniasiespelniaja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Co za wspaniały rozdział ! Prawie się poryczałam, można się było mega wczuć... Oby Marco się obudził i doszedł do siebie, kiedyś w końcu musi być dobrze ! Swoją drogą, ciekawe kto za tym stoi...czyżby Caroline.. ? Czekam na nowy rozdział, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń