sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 22




Kilka dni później:

                Moje życie w końcu zaczęło się układać. Świetna praca, wspaniali przyjaciele oraz Marco. W końcu zrozumiał, że musi przystopować. Momentami próbuje do mnie startować ale skutecznie spławiam go. Czasami dziwnie rozmawia z chłopakami z drużyny, co mnie bardzo zastanawia. Próbowałam go wypytać oto, ale zawsze szybko zmienia temat. Sądzę, że wyjazd tutaj był dobrym pomysłem. Właśnie wychodzę do pracy. Dziś jest ostatni trening przed meczem wyjazdowym z Augsburgiem. Cały Dortmund żyje najbliższym meczem. Ale wracając do Marco… Cały czas o nim myślę. Nie wiem, czy to jest miłość. Może tylko zauroczenie? Marco w pracy, Marco na imprezie… Zwariuję za chwilę! Usłyszałam pisk opon i trąbienie samochodu. O mały włos wpadłabym pod samochód. Co ten chłopak robi ze mną?! W końcu dotarłam, na szczęście w jednym kawałku na stadion. Piłkarze rozgrzewali się na murawie, ja podeszłam do Kloppa który im się uważnie przyglądał:
- Witam trenerze. Jak samopoczucie przed meczem?
- A witam Zuza. Dobrze, mamy duże szanse na wygraną ale nie wolno lekceważyć przeciwnika. Zwłaszcza, że grają u siebie. Tylko jedna rzecz mnie niepokoi.
- Tak? A jaka?
- Sebastian. Od kilku ostatnich treningów jest jakiś nieobecny, nieswój.
- To na pewno chwilowe. Może ma jakieś problemy z dziewczyną albo rodziną.
- Pewnie masz rację, ale będę musiał z nim porozmawiać. Wybacz, ale widzisz co oni wyprawiają! Musze ich uspokoić.- zaczęłam się kierować w stronę swojego stanowiska i usłyszałam tylko „Reus, Goetze! Karne kółka!”. Uśmiechnęłam się pod nosem. Trening przebiegał bez większych komplikacji. Oczywiście trener przekazał piłkarzom kilka ponadczasowym złotych myśli. Oczywiście dostali zakaz na imprezy dzisiaj wieczorem. Klopp dał im dzisiaj wycisk więc nawet nie mieli sił na jakąkolwiek kłótnie z trenerem. Zaczęłam kierować się w stronę mieszkania. Po drodze skoczyłam na małe zakupy. Po 30 minutach byłam w mieszkaniu. Drzwi były otwarte, co mnie bardzo zdziwiło. Lena nigdy nie była tak wczas w domu. Weszłam do salonu i doznałam szoku. Lena miziająca się z jakimś kolesiem na kanapie. W dodatku byli w samej bieliźnie. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Miałam wrażenie, że znam tego kolesia. Tak, to był Thomas. Ten od Ferrari! Nie wiedziałam, że się znają. Głośno odchrząknęłam:
- Oooo, Zuza. Ty już w domu?
- Najwyraźniej.
- Miałaś być później.
- Ale jestem teraz. Nie przedstawisz mi twojego znajomego? – próbowałam udać, że go nie znam.
- Jasne. Lena to jest Thomas Schönberger. Thomas, to moja przyjaciółka Zuza Dąbrowska.
- Miło mi – wyszczerzył się facet.
- Chciałabym móc powiedzieć to samo. – Thomas tylko się uśmiechnął.
- Będę się zbierał. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, tylko w lepszych okolicznościach.
- Taaa, żegnam – rzuciłam i poszłam do kuchni. Musiałam się czegoś napić, szukałam czegoś mocniejszego ale była tylko woda niegazowana. W tym samym czasie Thomas szukał reszty swojej garderoby. W końcu pożegnał się z Leną i wyszedł. Od razu ruszyłam do ataku:
- Dlaczego miziałaś się z tym Thomasem od Ferrari?!
- To był on?
- Tak! Czekaj, ostatnio mówiłaś, że zostajesz u Thomasa, który jest twoim wspólnikiem w pracy… O jakiej pracy mówimy? – teraz dopiero do mnie to doszło. Wracanie późno w nocy, astronomiczne zarobki, drogi samochód, ogromne mieszkanie. To wszystko kosztuje a Lena ma tylko maturę, jak ja!
- Posłuchaj, nie oceniaj mnie źle. Ja nie miałam wyjścia. Zrozum!
- Czyli dobrze myślę?! Jesteś dziwką?!
- Nie mów tak o mnie…
- A jak mam mówić?!
- Na pewno nie dziwka!
- To jak TY nazywasz swój zawód?! Co?! – długo nie otrzymywałam odpowiedzi. W końcu wykrzyczałam – No jak?!
- Dziewczyna do towarzystwa, prostytutka… Wszystko tylko nie dziwka!
- Sądzisz, że inna nazwa zmieni fakt, że się puszczasz?! – nie wytrzymałam. To było dla mnie niezrozumiałe! Jak można było tak nie szanować swojego ciała? Rozumiem, nie miała kasy ale żeby utrzymywać się z tego?! W końcu ochłonęłam. Zobaczyłam, że Lena płacze – Kiedy chciałaś mi o tym powiedzieć?
- Ja… nie wiem. Miałam nadzieję, że się nie dowiesz. Wiedziałam, ze tak zareagujesz. Chciałam uniknąć kłótni. – miałam na dzisiaj dość rozmowy – Gdzie idziesz?
- Muszę sobie to przemyśleć. Nie czekaj na mnie.
Wyszłam najszybciej jak mogłam z mieszkania. Dalej była w szoku. Wybrałam pierwszy lepszy numer z telefonu i zadzwoniłam. Nie czekałam długo, po pierwszym sygnale usłyszałam głos:
- Halo Zuza? – to był głos Marco.
- Hej, mogę u ciebie przenocować?
- Jasne, coś się stało? Masz taki smutny głos?
- Opowiem ci później. Mógłbyś przyjechać po mnie?
- Już, będę za 15 minut.
- Dzięki – nie czekałam na odpowiedź tylko od razu się rozłączyłam.

Punktualnie przyjechał po mnie Marco. Nie miałam ochoty na rozmowę, wsiadłam szybko do samochodu i odwróciłam wzrok od twarzy blondyna. Chłopak od razu ruszył w stronę swojego domu. O nic nie pytał, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Szybko dotarliśmy na miejsce. Usiadłam w salonie a po chwili dołączył do mnie Reus. Nie mogłam wytrzymać i wybuchłam płaczem. Czułam się po części winna. Nie kontaktowałam się z nią zbyt często od jej wyjazdu, musiało być jej ciężko. Przytuliłam się do blondyna i wylewałam litry łez. On odwzajemnił mój gest i próbował mnie uspokoić. Czułam bliskość Marco. Tak bardzo tego pragnęłam. Siedziałam tak długo. W końcu  zmorzył mnie sen.

__________________________________________________________

eh, nie podoba mi się... nie miałam pomysłu na ten rozdział ;/
mam nadzieję, że się nie gniewacie, że zrobiłam z Leny złłłą dziewczynę ;p
liczę na szczerą opinię :)
pozdrawiam ;*

3 komentarze:

  1. Biedna ;(
    Dobrze, że ma Marco!
    Świetny rozdział <3
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam , że przeżyłam szok .!
    Nie wiem co ci się nie podoba . Jest świetnie jak zawsze . ;D
    Pozdrawiam . ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty!! Końcówka fenomenalna :D
    Nie wiem co ty chcesz od tego rozdziału bo według mnie jest ok;)
    Czekam na kolejny ;)))
    Pozdrawiam <3333;***

    OdpowiedzUsuń