Obudziłam się o dziesiątej. O zgrozo, jak mi się nie chce wstawać. Do pracy mam na piętnastą, więc mogę spokojnie sobie poleżeć. Niestety, nie było mi to dane. Z kuchni dobiegały odgłosy przekładania talerzy i naczyń. Lena kobieto, idź sobie pobiegaj a nie hałasuj z samego rana, pomyślałam. Zeszłam do pomieszczenia w samej bieliźnie. Już miałam wydrzeć się na moją przyjaciółkę ale moim oczom ukazał się Reus, w kuchennym fartuszku.
- Marco, co ty tutaj robisz?
- Nie widzisz? Śniadanie dla ciebie - pokazał szereg śnieżnobiałych zębów. Chłopak zaczął mi się uważnie przyglądać. Jego uśmiech zmienił charakter, zrobił się zalotny. No tak, jestem w samej bieliźnie. Blondyn analizował każdy centymetr mojego ciała. Jego wzrok przeszywał mnie. Uderzyłam go lekko w tył głowy. Chłopak w końcu sie opanował:
- Ała, za co to?
- Za żywota złotko. Co tam masz?
- Omlet z warzywami, sok z pomarańczy a na deser lody truskawkowe.
- Mniam, już mi ślinka cieknie. Zaraz wrócę tylko się ubiorę.
- Po co? Wyglądasz świetnie!
- Marco, kretynie. Idź ochłoń.
- Sam sex, skarbie! - chłopak wykrzyczał za mną gdy zniknęłam na drzwiami. Weszłam do pokoju i podeszłam do szafy. Wzięłam pastelową bluzkę, jeansy i weszłam do łazienki. Po porannej toalecie spięłam włosy w kok i pomaszerowałam do Marco. Zastałam blondyna z takim samym zacieszem na twarzy z jakim go zostawiłam.
- Z czego się cieszysz?
- Od rana mam same ładne widoki. Na jaki film chcesz iść?
- Zdam się na twój gust.
- To może, hmm, RED 2?
- Spoko, możemy pójśc. - uśmiechnęłam się - Powiedz mi, jak się tutaj dostałeś?
- Przez okno w salonie. - powiedział dumny z siebie.
- Co?! Ale jak? Mieszkam na 3 piętrze!
- Pożyczyłem od Mario drabine i oto jestem.
- Po co Mario ma 7-metrową drabinę?
- Wiesz, to jest jego metoda na podryw. Ponoć laski są tak oczarowane jego wejściem, że padają mu do stóp
- A ty chciałeś to na mnie wypróbować?
- Haha, no co ty. Po prostu chciałem ci zrobić śniadanie - chłopak uśmiechnął się najładniej jak potrafił, aż poczułam takie dziwne uczucie w brzuchu. Motylki? Sama nie wiem. Lubie Marco, nawet bardzo ale boję się, że mnie zrani. Ciągle pamiętam słowa Łukasza i Ewy, że Marco jest wielkim podrywaczem. Nie chce być jego kolejną zabawką na noc. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos blondyna:
- Nad czym myślisz?
- A nad niczym, tak jakoś odleciałam - uśmiechnęłam się
- Wiesz co? Mam pomysł jak nazwać dzisiejszy dzień: Dzień z Marco. W każdą środę spędzisz cały dzień ze mną. Co ty na to?
- Wariat jesteś, wiesz? Ale podoba mi się ten pomysł.
- Ale wiesz, cały dzień to 24 godziny na dobę. Nawet będziemy razem spać. - zaśmiałam się
- Marco, ty tylko o jednym myślisz
- O tobie? Tak wiem, ale nic na to nie poradzę. - zarumieniłam się. I znowu. To dziwne uczucie w brzuchu. Gdy tylko jestem z Marco w jednym pokoju, moje zmysły wariują. W powietrzu unoszą się jego cudowne perfumy, które są dla mnie jak narkotyk. Gdy tylko patrzy na mnie, czuję się najszczęśliwszą dziewczyna na świecie. Jego głos działa na mnie kojąco, jego chrypka dodaje mu uroku. W jego brązowe oczy mogłabym wpatrywać się bez końca. Powiem tylko tyle, zwariowałam.
- Znowu odleciałaś.
- Słucham?
- Znowu się zamyśliłaś. - chłopak uśmiechnął się.
- Przepraszam Marco. Idziemy na spacer?
- Jasne. Skoczymy tylko do mnie po rzeczy na trening?
- Okey. - poszłam do pokoju po torebkę i aparat i byłam gotowa do wyjścia. Pojechaliśmy do domu blondyna. Marco poszedł po torbę a ja zostałam w samochodzie. Czekałam może 10 minut i pojawił się uśmiechnięty chłopak z potrzebnym do treningu sprzętem:
- Jedziemy? - zapytał a ja odpowiedziałam skinięciem głowy. Po chwili byliśmy w centrum Dortmundu i przechadzaliśmy się po jednej z najstarszysz ulic miasta. Cały czas rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Uśmiech nie schodził z naszych twarz. Gdy spacerowaliśmy, podeszła do nas starsza kobieta z wnuczkiem. Poprosiła o autograf i zdjęcie dla chłopczyka. Lukas, bo tak miał na imię chłopiec, był wielkim fanem Borussi. Marco nie miał serca mu odmówić. Po chwili chłopczyk poszedł uradowany do babci. Kobieta jeszcze raz podziękowała i na pożegnanie powiedziała, że ładna z nas para. Po tych słowach poczułam, jak na mojej twarzy robią się rumieńce. Nie uszło to uwadze Marco:
- Też to ciągle mówię mojej dziewczynie. - rzekł a ja wybuchłam śmiechem. Pożegnaliśmy kobietę z dzieckiem i pomaszerowaliśmy dalej. Po drodze na stadion wstąpiliśmy do kawiarni. Mróz dał się nam we znaki. Zamówiliśmy dwie gorące czekolady i wróciliśmy do rozmowy. Równo o 14:30 weszliśmy na stadion. Ja poszłam do swojego gabinetu a Marco do szatni. Zabrałam sprzęt i poszłam na murawę. Kloop rozmawiał z piłkarzami przed nadchodzącym meczem Bundesligi. Było to ostatnie spotkanie przed świętami. Borussia zajmuje oczywiście pierwsze miejsce w tabeli, ale tuż za nią jest Bayern Monachium ze stratą jednego punktu. Dlatego Kloop motywował piłkarzy, aby na meczu skoncentrowali się w 100% i zdobyli 3 punkty. Po przemowie, która zajęła trenerowi dłuższą chwilę piłkarze rozpoczęli rozgrzewkę. Później były ćwiczenia z piłkami a na sam koniec tradycyjnie mecz. Oczywiście, drużyna Marco wygrała. Trening skończył się o 17:30. Piłkarze pomaszerowali w swoją a ja w swoją stronę. Weszłam do gabinetu, podłączyłam aparat do laptopa i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Muszę przyznać, że są naprawdę dobre. Nie zdążyłam wygodnie usiąść a usłyszałam pukanie do drzwi:
- Jedziemy?
- Juz jesteś gotowy?
- No baa, nie mogę pozwolić żeby taka piękna dziewczyna na mnie czekała, bo jeszcze mi ucieknie. - kolejny raz poczułam, jak się rumienię.
- Już idę, daj mi pięć minut.
- Oczywiście. - chłopak uśmiechnął się na co ja odpowiedziałam również uśmiechem. Po chwili kierowaliśmy się do wyjścia ze stadionu. Przy samochodzie chłopak otworzył przede mną drzwi. Dojechaliśmy pod kino po 10 minutach gdyż na nasze szczęście nie było korków. Kupiliśmy duży popcorn i dwie cole i ruszyliśmy na nasze miejsca. Marco nie byłby sobą, gdyby nie objął mnie podczas oglądania. Oklepany sposób na podryw ale mimo wszystko zrobiło mi się miło. Oparłam głowę o ramię chłopaka i dalej oglądałam film. Seans skończył się po 2 godzinach. Film okazał się być nawet fajny, ale cała moją uwagę skupiał blondyn. Po dzisiejszym spacerze byłam zmęczona i poprosiłam chłopaka, aby mnie odwiózł. Po twarzy Marco również wywnioskowałam, że jest zmęczony po treningu. W milczeniu dotarliśmy przed mój blok. Marco oczywiście otworzył przede mną drzwi i podał rękę gdy wysiadałam:
- Jaki gentleman.
- Dzięki, staram się.
- Marco, dzisiejszy dzień był cudowny. Bardzo ci dziękuję.
- Mam nadzieję, że nie ostatni.
- No coś ty? A dzień z Marco. W każdą środę, pamiętam - uśmiechnęłam się - To cześć - ucałowałam chłopaka w policzek na pożegnanie. Zaczęłam kierować się w stronę wejścia do bloku, kiedy usłyszałam głos blondyna:
- Zuza, zaczekaj - odwróciłam się a chłopak stał zaraz przede mną. Nasze ciała stykały się. Jego ręce powędrowały na moje biodra. Poczułam jego oddech na moich ustach. Jego twarz zaczęła coraz bardziej zbliżać się do mojej. Musnął delikatnie moje wargi. Byłam spragniona jego pocałunku, że nie czekałam na jego kolejny ruch tylko sama go pocałowałam. Chłopak nie spodziewał się inicjatywy z mojej strony ale po chwili odwzajemnił mój pocałunek. Poczułam, że cały świat się zatrzymał. Najważniejszy był Marco. Nic nie mogło zepsuć tej chwili. Z casem nasze pocałunki stały się namiętniejsze. Byliśmy jak para rozdzielonych kochanków, a teraz w końcu odnaleźliśmy siebie. Żadne z nas nie chciało przerywać, tak bardzo tego pragnęłam. W końcu do władzy doszedł głos rozsądku. Oderwałam się od ust Marco. Chłopak nie chciał jeszcze przerywać. Przyciągnął mnie do siebie i znowu złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Bawiłam się włosami blondyna. Straciłam poczucie czas, czułam się wspaniale. Każde z nas cieszyło się obecnością drugiej osoby. Zatraciłam się w obłędnie pięknych oczach Marco. Z transu wyrwał mnie głos chłopaka:
- Zuza, muszę ci coś powiedzieć...
_________________________________________________________
Ta dammm :) Jestem zadowolona z powyższych wypocin xD Wczoraj wieczorem naszła mnie wena na napisanie tego rozdziału. Mam nadzieję, że się podoba. Licze na szczerą opinię w komentarzach! :) Bardzo dziękuję za ponad 4000 wyświetleń! <3
W końcu Marco jest z Zuzą, ale czy na długo? ;p Nie wiem jeszcze, ile będzie do końca rozdziałów. Planuję dokończenie tej historii ale na nowym blogu... Zobaczę jeszcze :)
Pozdrawiam Was gorąco! :**
świetny rozdział :) ale naprawdę znalazłaś niezły moment by to przerwać... czekam na nexta, pozdrawiam :**
OdpowiedzUsuńAch jaki ten Marco jest słodki! Uwielbiam to <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie powie jej nic smutnego!
Wspaniały rozdział!
Mam nadzieję że następny niebawem :)
Pozdrawiam, kochana ;*
bardzo bardzo udany rozdział ;)
OdpowiedzUsuńciekawe co on chce jej powiedzieć...aj..przerwane w najważniejszym momencie. Trzymasz nas w napięciu ;p
pozdrawiam i zapraszam do mnie na ostatnią część z Messim
http://football-i-inne-imaginy.blogspot.com/2013/07/34-leo-messi-cz3.html
Super rozdział ;)
OdpowiedzUsuńMarco jest taki słodki *.*
Czekam na nexta :3
Buziaki :*
Nominowałam Cię do The Versatile Blogger. Więcej informacji znajdziesz tutaj http://przeznaczenia.blogspot.com/p/the.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Cześć i czołem !Zapraszamy na drugi odcinek naszego opowiadania ;D http://www.diespannungsteigt.blogspot.co.uk/
OdpowiedzUsuńŚwitny rozdział , ciekawe co chce jej powiedzieć :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny !
Zapraszam też na nowy rozdział !
http://juz-nigdy.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
Mam nadzieję , że nic nie zepsujesz ... xd
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział .
Weny życzę . ;*