poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 20



            Od samego rana szykowałam się na randkę z Marco. Na szczęście miałam dzisiaj wolne, więc mogłam się spokojnie przygotować. Nie wiem dlaczego denerwuję się. Odkąd się obudziłam nie mogę sobie znaleźć zajęcia. Z 5 razy wydarłam się na Lenę bez powodu. Nie miałam pojęcia, gdzie mnie zabierze. To ma być niespodzianka a ja nie lubię niespodzianek. Nie wiedziałam co włożyć na siebie. Postanowiłam wybrać się na mały shopping do centrum handlowego. Po 2 godzinach wróciłam do domu bogatsza o sukienkę, parę szpilek oraz torebkę. Punktualnie o dwudziestej do moich drzwi zapukał Marco. Ja kończyłam się szykować więc otworzyła Lena:
- Hej, Zuza zaraz będzie gotowa.
- Spoko, mamy czas.
- To gdzie ją zabierasz?
- Niespodzianka – odparł z uroczym uśmiechem chłopak.
- Uuuuuu, jaki tajemniczy. Tylko żeby wróciła w jednym kawałku, ok.?
- Jasne, nic jej nie będzie.
- A jak już sobie tak rozmawiamy: jeśli ją skrzywdzisz, wykorzystasz to pożałujesz tego. Dopadnę cię nawet na końcu świata. Rozumiemy się? – zagroziła Lena.
- Eeee, jasne – odparł zmieszany chłopak.
- Hahaha, jakbyś widział swoją minę. Hahaha. Ale na poważnie, nie chce żeby miała złamane serce przez ciebie. – Słyszałam całą rozmowę, aż chciało mi się śmiać. W końcu uwolniłam Marco od mojej nadopiekuńczej przyjaciółki.
- Już jestem, wybacz że musiałeś czekać.
- O cholera – tylko tyle wydusił z siebie blondyn na mój widok.
- Nie podoba ci się?
- Wręcz przeciwnie, wyglądasz zjawiskowo.
- Dziękuje – poczułam, jak na mojej twarzy robią się dwa ogromne rumieńce.
- Długo będziecie tak rozmawiać? Zaraz was starość zastanie. – rzuciła niezawodna Lenka i zaczęła się śmiać.
- Jedziemy?
- Jasne, wezmę tylko płaszcz.
Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się w stronę samochodu chłopaka. Gdy siedzieliśmy w pojeździe rozmawialiśmy o przeróżnych osobach i rzeczach.
- To gdzie mnie zabierasz?
- Niespodzianka. – odparł z łobuzerskim uśmiechem blondyn.
- Ej, powiedz.
- Nie mogę bo czar pryśnie.
- Marco Reus romantyczny, to nowość.
- Ba, jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz. – uśmiechnął się szeroko. Po 30 minutach dojechaliśmy do celu.
- Zamknij oczy.
- Muszę?
- Tak – odparł zalotnie chłopak.
- Uważaj schody. – Po 10 minutach mogłam w końcu otworzyć oczy. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Przede mną rozciągała się nocna panorama miasta. Spadające z nieba płatki śniegu nadały całemu widokowi jeszcze większego uroku.
- Marco, tu jest przepięknie.
- Uwielbiam przychodzić tutaj, gdy tylko mam jakiś problem. Siedzę i patrzę. To mi zawsze pomaga. Teraz będziemy mogli przychodzić razem, o każdej porze dnia i nocy. – nic nie odpowiedziałam tylko dalej podziwiałam widoku. W końcu Marco się odezwał:
- Chodź, teraz czas na drugą część niespodzianki. - Pojechaliśmy do restauracji, bardzo eleganckiej i drogiej. Gdy tylko weszliśmy na sale, rozległy się szepty. Marco przywykł do tego jednak mi to trochę przeszkadzało:
- Nie podoba ci się? – zapytał zmartwiony chłopak.
- Wiesz, nie gustuje w tego typu miejscach.
- Naprawdę? To kamień spadł mi z serca. Ja też nie lubię takiego sztywniactwa. – uśmiechnął się uroczo Marco.
- To dlaczego wybrałeś taka restaurację?
- No nie wiem, chciałem zrobić dobre wrażenie. – odparł zmieszany chłopak.
- Niepotrzebnie. – odparłam uśmiechając się.
- Mam pomysł, chodźmy do mnie. Ja coś ugotuję.
- I to mi się podoba. – zaczęliśmy się śmiać.
Wyszliśmy z restauracji i skierowaliśmy się w stronę domu Marco. Okazało się, że Marco mieszka niedaleko centrum miasta, niecałe 20 minut drogi. Gdy dojechaliśmy, moim oczom ukazał się wielki budynek. Tylko tyle zdołało mi się zobaczyć przy nocnym świetle. Wnętrze domu było urządzone nowocześnie, w niektórych miejscach było widać kobieca rękę. Na ścianach było dużo obrazów i zdjęć oraz innych ozdób. Weszliśmy do kuchni, która była połączona z jadalnią
- Czuj się jak u siebie. Ja zaraz coś ugotuję. Wino białe czy czerwone?
- Czerwone. Pomogę ci.
- Nie musisz, dam radę. – odparł dumnie Maro.
- Dobrze, panie kucharzu. – zaśmiałam się.
Po godzinie Marco ugotował pysznie wyglądające spaghetti:
- Wybacz, tylko to potrafię ugotować. To i naleśniki. – zaśmiał się
- Nic nie szkodzi, lubię spaghetti.
Zajadaliśmy, aż uszy nam się trzęsły. Cały czas rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Marco nie dość że romantyczny, to ma jeszcze duże poczucie humoru. Opowiadał mi, jak za wzajem stroją sobie żarty w szatni. Siedzieliśmy w salonie i kończyliśmy pić drugą butelkę wina. Promile uderzyły mi do głowy, niestety, miałam bardzo słabą głowę.
- Wiesz co? Lubię cię. Baaaaaardzo! – zaczęłam się śmiać.
- Ja ciebie też. – Marco najwyraźniej zobaczył zielone światło i ruszył do ataku. Położył swoją rękę na moim udzie, co wywołało u mnie napad śmiechu. Z nogi powędrowała na biodra a później na głowę. Opuszkami palców głaskał moje policzki, które od alkoholu zrobiły się ciepłe. Już chciał mnie pocałować, ale zaczęłam się śmiać:
- Oj Marco, Marco. Tobie tylko jedno w głowie.
- Jesteś taka piękna, ciężko się opanować.
- Jeśli chcesz być kimś więcej to musisz być cierpliwy, mój blondynku. – uszczypałam go w policzek.
- Jesteś pijana – zaczął się śmiać.
- Nieeee, wcale. Dlaczego słyszę śpiewy buddyjskich mnichów?
- Chodź, położysz się spać.
- Nie, ja nie chce spać. Łóżko mnie pożre.
- Nic ci nie zrobi, chodź.
- Nieeeee, mamusiu. – chłopak zaczął się śmiać. Marco wziął mnie na ręce i zaniósł mnie chyba do swojej sypialni. Położył na łóżku i zaczął się kierować w stronę wyjścia
- Marco?
- Tak?
- Zostań ze mną, proszę. – Chłopak bez czekania położył się koło mnie. Przytuliłam się do niego i momentalnie zasnęłam.

*oczami Marco*

Przyglądałem się twarzy Zuzy na którą padało światło zza okien. Wyglądała tak niewinnie, bezbronnie, uroczo. Aż chciałem ją pocałować. Coraz bardziej żałuje tego cholernego zakładu. Gdy się o nim dowie, znienawidzi mnie. Tak ciężko się opanować gdy jest taka śliczna dziewczyna leży koło ciebie a w dodatku jest pijana. Wpatrywałem się przez dłuższy czas w Zuzę aż poczułem zmęczenie. Skoro dzisiaj nie wyszło to spróbuje jutro. Do trzech razy sztuka. Pocałowałem ją w czoło na dobranoc i zasnąłem.

__________________________________________________________


I jest 20 :) Mam nadzieję, że się podoba. Zostawiam rozdział do Waszej oceny :)

Jeśli czytacie tego bloga, proszę, skomentujcie!
Teraz takie małe ogłoszenie :D W najbliższym czasie jadę do brata, będę się opiekować jego synem. A jak to bywa z małymi dziećmi, mają milion pomysłów na minutę i wszędzie ich dużo. Więc niewykluczone, że w najbliższym czasie nie pojawią się nowe rozdziały, za co z góry przepraszam. :)
Zrobię jednak wszystko, żeby dodać przynajmniej jeden rozdział :)
Pozdrawiam ;*

3 komentarze:

  1. Extraa!! A jaki romantyczny ten Reus.. aż się rozmarzyłam czytając <3
    Już się nie mogę doczekać kolejnego :P:*
    Pozdrawiam ;****

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, jaki słodziak z tego Marco... kocham to <3
    Rozdział boski!
    Mam nadzieję, że dodasz niebawem kolejny ;)
    Pozdrawiam ciepło i życzę miłej opieki nad bratankiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Romantycznie . ;D Jeśli Marco ją tylko przeleci i zostawi to znienawidzi go nie tylko bohaterka .
    Pozdrawiam . ;*

    OdpowiedzUsuń