Przede
mną rozciągała się ciemność. Nie wiedziałam gdzie jestem. Czułam niepokój,
strach. Próbowałam się wydostać. Szłam przed siebie wymachując rękami, chciałam
znaleźć jakąś ścianę, cokolwiek aby chociaż na chwilę móc podeprzeć się. Byłam
zmęczona, nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Zobaczyłam w oddali małe światło.
Jakiś głos wewnątrz mnie kazał mi tam pójść. Posłuchałam go. Szłam i szłam.
Zamiast zbliżyć się do światła, czułam, że ono oddala się ode mnie.
Zdenerwowałam się. Rozległ się głos: „ Nie uciekniesz ode mnie.” Złość
zamieniła się w strach. Przerażona zaczęłam biec przed siebie. Serce miałam w
gardle, w uszach zaczęło mi dzwonić. Cały czas słyszałam diaboliczny śmiech
mężczyzny, ale jego samego nie widziałam. W końcu upadłam, moje nogi nie miały
więcej sił na dalszy wysiłek. Czułam się bezsilna. Jeszcze raz popatrzyłam w
stronę światła, wyciągnęłam w jego kierunku rękę. Zgasło. Śmiech ustał. Czułam,
że to cisza przed burzą, że to jeszcze nie jest koniec. Poczułam czyjś oddech
na moim policzku. Usłyszałam szept: „Nie bój się, nie skrzywdzę cię” i ten sam
śmiech, który niedawno przyprawiał mnie o zawał serca. Zerwałam się z ziemi i
znowu zaczęłam biec. Poczułam, że moje nogi odżyły na nowo. Niestety, to nie
trwało długo. Nogi znowu przegrały walkę ze zmęczeniem i bezwładnie opadły na
ziemię razem z resztą ciała. Usłyszałam kroki w oddali. Po moich policzkach
popłynęły dwie gorzkie łzy. Wiedziałam, że to już mój koniec. Znowu ten śmiech.
Popłakałam się. Nagle zapaliła się lampa. Leżałam na brudnym materacu, w małym
pokoju. Nade mną stał mężczyzna. Śmiał się. Nie widziałam jego twarzy. Pochylił
się. Teraz dopiero wiedziałam, kim jest mój oprawca. To Thomas.
- Zostaw mnie! – krzyczałam najgłośniej jak potrafiłam – Ratunku, pomocy!
- Nigdzie się nie wybieram cukiereczku, tak jak ty – zaśmiał się podle. Usiadł okrakiem na mnie. Jego ręce zaczęły wędrować po moim ciele.
- Nie dotykaj mnie, słyszysz?!
- Oj nie denerwuj się, koteczku. Będzie fajnie. – Zaczął zdzierać ze mnie ubrania. Próbowałam mu przeszkodzić, ale na próżno. Mężczyzna był dwa razy silniejszy ode mnie i bez problemów skrępował moje ręce. Zostałam w samej bieliźnie. Zalałam się łzami. Widziałam po jego twarzy, że bawi go mój widok. Pochylił się nade mną i wyszeptał: „Jeszcze będziesz błagać o więcej”. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że może mnie wykorzystać. Szarpałam się, krzyczałam ale mężczyzna pozostał nieugięty. Poczułam jego usta na moich…
- Zostaw mnie! – krzyczałam najgłośniej jak potrafiłam – Ratunku, pomocy!
- Nigdzie się nie wybieram cukiereczku, tak jak ty – zaśmiał się podle. Usiadł okrakiem na mnie. Jego ręce zaczęły wędrować po moim ciele.
- Nie dotykaj mnie, słyszysz?!
- Oj nie denerwuj się, koteczku. Będzie fajnie. – Zaczął zdzierać ze mnie ubrania. Próbowałam mu przeszkodzić, ale na próżno. Mężczyzna był dwa razy silniejszy ode mnie i bez problemów skrępował moje ręce. Zostałam w samej bieliźnie. Zalałam się łzami. Widziałam po jego twarzy, że bawi go mój widok. Pochylił się nade mną i wyszeptał: „Jeszcze będziesz błagać o więcej”. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że może mnie wykorzystać. Szarpałam się, krzyczałam ale mężczyzna pozostał nieugięty. Poczułam jego usta na moich…
Usiadłam przerażona na swoim łóżku. To był tylko
sen. Jestem w swojej sypiali, w swoim łóżku, w Dortmundzie, próbowałam uspokoić
się w myślach. Na moim czole pojawiły się kropelki potu. Spojrzałam na zegarek:
4:37. Nie usnę, nie po takim koszmarze! Zeszłam do kuchni i postawiłam czajnik
z wodą. Po chwili wyda zagotowała się i zaparzyłam sobie melisę na uspokojenie.
Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Próbowałam zająć się czymś, aby nie
wracać myślami do powodu mojej pobudki. Skakałam po kanałach, oglądałam
bezsensowne seriale. W końcu obudziła się Lena i dołączyła do mnie.
- Hej, czemu ty nie śpisz? Jest dopiero – spojrzała na zegar wiszący w korytarzu – ósma rano.
- Jakoś nie mogłam spać. – skłamałam, po prostu nie chciałam mówić jej prawdy aby bardziej jej nie dołować.
- Ok, niech ci będzie. Uwierzyłam ci. A teraz chodź mośku zrobić śniadanie. – rzuciła we mnie poduszką, która stanowiła ozdobę sofy. Czułam się cały czas nieobecna. Lena próbowała mnie jeszcze wypytać o cokolwiek, ale ja skutecznie spławiałam ją. W końcu poddała się i poszła do „pracy”. Na samą myśl o tym robi mi się niedobrze. Wciąż nie mogę się z tym pogodzić. W końcu sama musiałam wrócić na ziemię i zacząć się szykować do pracy. Wybrałam klasyczny zestaw, a do tego jeszcze kurtkę i byłam gotowa do wyjścia.
- Hej, czemu ty nie śpisz? Jest dopiero – spojrzała na zegar wiszący w korytarzu – ósma rano.
- Jakoś nie mogłam spać. – skłamałam, po prostu nie chciałam mówić jej prawdy aby bardziej jej nie dołować.
- Ok, niech ci będzie. Uwierzyłam ci. A teraz chodź mośku zrobić śniadanie. – rzuciła we mnie poduszką, która stanowiła ozdobę sofy. Czułam się cały czas nieobecna. Lena próbowała mnie jeszcze wypytać o cokolwiek, ale ja skutecznie spławiałam ją. W końcu poddała się i poszła do „pracy”. Na samą myśl o tym robi mi się niedobrze. Wciąż nie mogę się z tym pogodzić. W końcu sama musiałam wrócić na ziemię i zacząć się szykować do pracy. Wybrałam klasyczny zestaw, a do tego jeszcze kurtkę i byłam gotowa do wyjścia.
****************
Pogoda mieszkańców Dortmundu nie rozpieszczała.
Termometr wskazywał z ledwością 5 stopni Celsjusza a do tego od kilku dni padał
deszcz. Myślałam, że chociaż tutaj w połowie grudnia będzie śnieg. Niestety,
zapowiadają się kolejne święta z brzydką pogodą. Miasto powoli opanowywał
świąteczny nastrój. W witrynach sklepów widniały ozdoby świąteczne, wszędzie rozwieszone
były plakaty o promocjach przedświątecznych, a do centrum miasta przywieziona
została wielka, 5-metrowa choinka, która miała cieszyć oczy mieszkańców przez
całe święta. Szczerze, nie lubię tego okresu. Wielkie kolejki w sklepach,
szukanie odpowiedniego prezentu dla mamy, brata, wkurzające piosenki w centrach
handlowych. Niestety, będę musiała to jakoś przeboleć i w końcu wyruszyć na
zakupy. Dotarłam pod stadion. Szybko przeszłam korytarzami i dotarłam do mojego gabinetu. Zabrałam
sprzęt i ruszyłam w stronę murawy. Piłkarze rozgrzewali się do treningu.
Musiałam wymusić uśmiech na mojej twarzy, co było bardzo trudne. Najwyraźniej
nie wyszło mi to za dobrze, bo od razu się zorientowali, że coś mnie gryzie. Na
szczęście w porę przyszedł Klopp i uratował mnie. Po skończonym treningu od
razu ruszyłam w stronę domu. Nie miałam najmniejszej ochoty na jakąkolwiek
rozmowę, nawet z Marco. Po godzinie podróży autobusem dotarłam do mieszkania.
Otworzyłam drzwi i od razu udałam się do salonu. Od progu usłyszałam dźwięk
pochodzący z telewizora. Byłam przekonana że to Lena, niestety myliłam się…
______________________________________________________________
No to mamy 24 ;) Nie sądziłam, że zdołam tyle napisać ;p
Rozdział zostawiam do waszej oceny ;)
Pozdrawiam ;**
Nie rób ty mi więcej takich "niespodzianek" mało na zawał nie padłam przez ten sen!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3 Ciekawe, kto siedział w tym salonie ?
Czekam na nn!
Pozdrawiam :*
Super rozdział *.*
OdpowiedzUsuńCiekawe kto w tym salonie siedział.? ;D
Czekam na nexta :3
Pozdrawiamy i zapraszamy do nas:
http://karolina-marco-and-patrycja-mario.blogspot.com/
zaskoczyłaś tym snem, myślałam że umrę :O ale rozdział świetny :) nominowałam cię do Liebster Award http://co-los-ze-soba-przyniesie.blogspot.co.uk/2013/07/liebster-award_15.html
OdpowiedzUsuńTen sen się robił coraz ciekawszy i chyba tylko ja miałam ochotę na dalszą akcję . Buziaki . ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Czytam go w nocy i przez ten początek zaczęłam się bać. Nieźle się przeraziłam. Wyobrażałam sobie śmiech Thomasa. Coś okropnego. Świetne opowiadanie!
OdpowiedzUsuń