sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 16



            Obudziłam się równo o dziesiątej, Leny wciąż nie było w domu. Czyżby została na noc u Mario? – myślałam. Ubrałam się szybko w lepsze pierwsze ubrania i poszłam zjeść śniadanie. Musiała wcześniej być w pracy ponieważ musiałam obrobić zdjęcia z wczorajszego meczu. Kończył się listopad ale pogoda jak na tę porę roku była ładna. Słońce świeciło, na niebie nie było żadnej chmurki, termometr wskazywał 15 stopni powyżej zera. Po prostu żyć, nie umierać. Postanowiłam zrobić sobie spacer, w końcu to ostatnie tak pogodne dni w tym roku. Po godzinie marszu dotarłam pod stadion. Przywitałam się z portierem, który przy każdej możliwej okazji zasypywał mnie opowieściami ze swojego życia. To człowiek sędziwego wieku. Jedna historia zapadła w pamięci: gdy miał 19 lat poszedł z przyjaciółmi nad rzekę. Siedział nad brzegiem i w pewnym momencie rak rzeczny uszczypał go w intymne miejsce. Za pierwszym razem gdy to usłyszałam jadłam ciastko. Od razu straciłam apetyt. Opowiadał również o czasach komunizmu, kiedy mieszkał w Berlinie. Chwalił się, że był jednym z nielicznych, którym udało się przekroczyć mur berliński. Zawsze interesowała mnie historia więc z ciekawością słuchałam jego historyjek. Gdy w końcu uwolniłam się od gadatliwego mężczyzny, poszłam do swojego gabinetu. Przeglądałam zdjęcia i oczywiście zdjęciom Marco przyglądałam się najdłużej. Udało mi się  zrobić zdjęcie gdy posłał mi całusa. Zaczęłam się śmiać sama z siebie. Wyłączyłam komputer i zamknęłam oczy. Myślałam cały czas o Marco. O jego cudownym uśmiechu, wielkich błękitnym oczach. Pragnęłam, żeby mnie w tej chwili przytulił. Nawet nie wiem kiedy usnęłam. Obudziło mnie pukanie do drzwi:
- Tak? – powiedziałam zachrypniętym głosem. Zobaczyłam Łukasza, który szczerzył się jak nigdy.
- W domu nie masz łóżka? – zaczął się nabijać ze mnie.
- Te imprezy z wami mnie wykończą! – zażartowałam.
- Nie narzekaj, Klopp już czeka.
- Która godzina?
- 14:15
- O kurwa, daj mi 5 minut, zaraz przyjdę – Szybko wygramoliłam się z gabinetu i pobiegłam na murawę. Oczywiście Łukasz opowiedział o mojej drzemce. Piłkarze chcieli kupić mi łóżko do biura, ale ja w odpowiedzi wystawiłam im język i zaczęłam się śmiać z ich głupoty. O dziwo, piłkarze słuchali się trenera, nawet Mario i Marco. Przyglądałam się im przez dłuższą chwilę, aż w końcu usłyszała dźwięk dzwoniącego telefonu:
- Mamo, hej! Co tak dzwonisz?
- Cześć córciu, tak się witasz z matką?
- Przepraszam, zaskoczył mnie twój telefon. Coś się stało?
- Chciałam usłyszeć twój głos, tęsknimy z tatą.
- Ja też tęsknie mamuś, nawet nie wiesz jak. Co u was?
- Sylwek, Ania i Filipek chcą się do ciebie wybrać – Sylwek to mój najstarszy brat, ma żonę Anię oraz cudownego 5-letniego synka Filipa, który jest moim oczkiem w głowie. Gdybym mogła, rozpieszczałabym go całymi dniami.
- To fajnie, dawno ich nie widziałam. A jak w domu?
- U nas wszystko po staremu. Chłopcy czekają na kolejne mecze Borussi a ja już nie mogę słuchać o tym klubie!
- Haha, aż tak jest źle?
- Zuza, oni całe piątkowe popołudnie robią studio przedmeczowe! A w soboty i niedziele mają święto, bo czekają na mecz BVB. Co ja z nimi mam! – zaczęłam się śmiać.
- Oj mamo, musisz jakoś przeżyć.
Rozmawiałam jeszcze przez 10 minut z rodzicielką aż usłyszałam krzyki dobiegające z boiska: „Uważaj!”. Odwróciłam się i na szczęście mój refleks zadziałał błyskawicznie. W ostatnim momencie uniknęła spotkania twarzą twarz z piłką. Jednak moja lustrzanka nie mogła uciec. Piłka z impetem trafiła w statyw.
- Mamo, muszę kończyć. Odezwę się – i od razu rozłączyła się. Mój aparat, cały w kawałkach!
- Dobra, przyznawać się! Która lebioda rozjebała mi aparat?! – wykrzyczała a w odpowiedzi zobaczyła jak wszyscy pokazują na Marco. – Kurwa Reus, zabiję cię! No jak matkę kocham zabiję cię! Cholera jasna, wiesz ile to kosztowało?! –wrzeszczałam po polsku – Nieeeee, ty zamiast stać w kolejce po rozum poszedłeś po urodę! – zrozumieli mnie tylko Łukasz i Kuba i od razu zaczęli się śmiać. – Zamknąć się głupki!
- Co ona powiedziała? – zapytał w końcu Reus.
- Oj stary, lepiej żebyś nie wiedział. – odpowiedział mu Piszczek i zaczął się śmiać.
- Zuza, ja … - piłkarz próbował się tłumaczyć ale przerwał mu trener:
- Co do jasnej anielki się stało?!
- Proszę samemu zobaczyć – wskazałam na rozwalony aparat.
- Reus, Zuza do gabinetu, już. A wy 20 kółek biegacie. W podskokach!
Od razu poszliśmy do gabinetu trenera. Piłkarz opowiedział mu o wszystkim. Oczywiście, wszystko stało się przez wygłupy Reusa z Goetze. Klopp całą tą historię podsumował jednym zdanie:
- Marco, zapłacisz za szkody, które wyrządziłeś.
- Oczywiście trenerze. – odparł skruszony piłkarz.
- Oczywiście, że zapłacisz. – byłam cała zdenerwowana.
- Pojedziemy zaraz po treningu, zapłacę za każdy aparat, jaki wybierzesz.
- Oj, ale zabulisz. – zaczęłam się śmiać. Trochę mi przeszło ale ciągle byłam wściekła. Ten aparat miał dla mnie sentymentalne znaczenie, dostałam go od swojej siostry.
- Dobra wracajcie na boisko, została jeszcze godzina treningu.

*oczami Marco*
Boże, ale Zuza ślicznie wygląda jak się złości. No moja bogini. Ale dlaczego się tak zdenerwowała. Przecież to tylko aparat, kupię jej lepszy. Zrobię wszystko, żeby mi wybaczyła. Wracamy na trening a ona dalej milczy. Dam jej czas do ochłonięcia.
- Haha, Reus. Ale dorobiłeś – zażartował Mario, gdy dotarłem do reszty piłkarzy.
- Spieprzaj bracie.
- Nie denerwuj się, przecież Zuza cię nie zabije za ten aparat. – komentował dalej Kuba.
- Wkurzyła się nie na żarty – usłyszałem od kogoś.
- Udobrucham ją jakoś – zacząłem się śmiać.
- Powodzenia, tak złej to ja jej nie widziałem.
- Ale musisz przyznać, wyglądała sexy jak się na ciebie wydzierała -  dodał
Moritz i wszyscy zaczęli się śmiać.
-
Ona jest po prostu piękna. – usłyszałem w odpowiedzi „uuuuu”
- Ktoś się nam zakochał.
- Ta jasne Roman.
- Wmawiaj sobie Reus, myślisz że nie widzimy jak się ślinisz na jej widok. – dodał
Gündoğan.
- To jest tylko zakład.
- Zakład? – zapytała równo cała drużyna.
- Tak, jak się z nią prześpię to Mario da mi 100 Euro.
- Łał, wysoko ją cenisz.
- Naprawdę chcesz ją zranić? Ona jest cudowna.
- Dla mnie to łatwa kasa i przyjemność w jednym. – odparłem i zobaczyłem na twarzy kolegów zdziwienie. – Ej, panienki wyluzujcie. Jeszcze do niczego między mną a Zuza nie doszło. Nie bójta się. – miałem nadzieję, że ich uspokoję.
- Ok, ok. To twoje życie. Uważaj żebyś się w niej nie zakochał. – zaczęli wszyscy żartować.
- Bez obaw panowie. 

            W końcu przyszedł do nas Klopp i przerwa się skończyła. Chciałem jak najszybciej pojechać z Zuzą po ten jej aparat, żeby w końcu przestała się gniewać. 

_______________________________________________________________
Jeśli przeczytałeś - skomentuj :)
Według mnie to takie flaki z olejem, nudne ;/ W następnym postaram się o większą akcje.
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu :)
Asia ;*

3 komentarze:

  1. Jaki nudny?! Opamiętaj się!
    Właśnie jest zajebisty, i wyczuwam tu akcję :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny!
    Zapraszam do mnie http://bvbstory.blogspot.com/2013/06/rozdzia-34.html

    OdpowiedzUsuń
  2. flaki z olejem ? :D żartujesz, świetny rozdział i blog też, dopiero na niego natrafiłam , ale coś czuję że będę go już odwiedzać :D
    zapraszam też do mnie : www.kolorowezycie14.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. akcja była i to niezła. Podoba mi się twój blog ;)
    pozdrawiam ! ;)

    OdpowiedzUsuń