środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 18



            Obok mnie leżał obejmujący mnie jedną ręką Marco, bez podkoszulki. Dopiero teraz zrozumiałam dlaczego na jego widok kobiety mdleją. Jego klata była cudowna. Czułam się bezpiecznie. Próbowałam wyswobodzić się z jego objęcia ale ten jeszcze mocniej mnie przytulił. Otworzył oczy i zaczął się uśmiechać.
- Nie uciekaj ode mnie.
- Wcale nie uciekam. – uśmiechnęłam się - Tak w ogóle co ty tutaj robisz? Jak się znalazłam w sypialni?
- Usnęłaś na dole na kanapie. Nie miałem serca cię obudzić. No to przyniosłem cie tutaj. Czekałem na Lenę chyba do północy, ale nie przyszła. Miałem do wyboru, albo zastać u ciebie albo zamknąć cię i wrócić do siebie. Nie chciałem zabierać ci kluczy żebyś mogła zamknąć mieszkanie jak pójdziesz na trening. Więc zostałem. – odparł cały uradowany.
- Wiesz, że na dole jest kanapa?
- Ha, wiem, próbowałem nawet spać. Ale jest strasznie niewygodna. A ty masz dużo łóżko więc …
- Więc?
- Więc położyłem się koło ciebie. – odparł z zalotnym uśmieszkiem.
- A tuliłeś się do mnie bo? – cały czas śmiałam się z Marco.
- Kurcze, co to przesłuchanie?
- Tak. – rzekłam zadowolona.
- No leżałaś taka sama no to postanowiłem dotrzymać ci towarzystwa.
- Yhym, wiesz, że jeszcze nigdy nie słyszałam takiej głupiej wymówki?
- Czyli mi uwierzyłaś?
- Powiedzmy, że tak. – Marco uśmiechnął się tak cudownie, że miałam ochotę go przytulić. Wstałam i poszłam do łazienki. Gdy wróciłam blondyn ciągle leżał na moim łóżku i przyglądał się mi.
- Może się ubierzesz?
- Dlaczego? Nie podobają ci się widoki?
- Podobają, ale jak Lena wpadnie to sobie coś ubzdura.
- Na przykład? – teraz to ja musiałam się tłumaczyć.
- Na przykład, że ze sobą spaliśmy.
- No wiesz, bo spaliśmy. – Marco zaczął się śmiać.
- Nie o takim spaniu myślałam.
- Tak? Czyli jakim? – Reus obdarzył mnie tym zalotnym uśmieszkiem.
- Kurwa, wiesz o co mi chodzi! – zaczęłam się śmiać. Blondyn próbował udawać poważanego i dalej pytał:
- To o czym myślałaś?
W końcu nie wytrzymałam i rzuciłam w niego poduszką i zaczęłam uciekać. Marco od razu rozpoczął pościg. Dopiero w kuchni dogonił mnie. Przewiesił mnie przez ramię i zaczął kierować się w stronę sypialni.
- Reus! Puść mnie!
- Najpierw się muszę zemścić! – rzucił mnie na łóżko i zaczął mnie łaskotać. Mam straszne łaskotki, rzucałam się jak opętana.
- Marco, proszę. Przestań! – Chłopak jednak dalej mnie łaskotał. - Marco, błagam!
- A zgodzisz się?
- Na co?
- Odpowiedz, zgodzisz się?
- Hahaha, tak! – po tych słowach natychmiast przestał mnie łaskotać.
- Świetnie, przyjadę po ciebie jutro o dwudziestej! – powiedział cały uradowany.
- Po co?
- Jak to po co? Idziemy jutro na randkę! – wyszczerzył się.
- Ej, to nie fair. Nie ma tak!
- Mam znowu zacząć cię łaskotać? – zagroził mi blondyn.
- Nie, nie. Jutro o dwudziestej. Może być – zaczęliśmy się śmiać.
- Nie ma sensu, żebym wracał do domu. Zawiozę cię na trening.
- Super, przynajmniej nie będę musiała jechać w zatłoczonym autobusie. Jesteś głodny?
- I to jak!
- To idź się odświeżyć a ja coś zrobię do zjedzenia.
- Nie masz przypadkiem czystej koszulki męskiej? – zażartował Niemiec.
- Kurcze, ostatnio miałam sobie kupić ale zapomniałam. – powiedziałam z ironią.
- Ha ha, bardzo śmieszne. No trudno, obejdę dziś w tej samej koszulce.
- Tutaj masz ręcznik. – i podałam Marco czysty ręcznik. W tej samej chwili przyciągną mnie do siebie.
- Nie chcesz się ze mną wykapać?
- Oj Marco, weź chłodny prysznic i zejdź na dół. – wyrwałam się z jego objęć.
- Jeszcze będziesz chciała.
- Raczej wątpię Reus. – wykrzyczałam i zaraz zaczęłam się śmiać.
Zaczęłam szykować śniadanie. Z łazienki dochodził szum wody i śpiew blondyna. Włączyłam radio żeby zagłuszyć to wycie. Do mieszkania weszła Lena:
- Witaj piękna! Co masz taki dobry humor? – zapytała.
- A tak jakoś. Na noc się nie wraca, tak?
- Zostałam u znajomego.
- Ah, znajomego? A ten znajomy ma jakoś na imię?
- Thomas, ale to tylko wspólnik.
- No tak, wspólnik w łóżku. – zaczęłam się śmiać.
- Wspólnik w pracy, jełopie! Podaj mi szklankę.
- Proszę zakochańcu. – zachichotałam pod nosem.
- Nie jestem zakochana!
Lena nalała sobie soku. Zaczynała pić gdy do kuchni wparował Reus w samym ręczniku. O mało z wrażenia się nie zachłysnęła. Zaczęła kaszleć. Popatrzyła na mnie z wielkimi oczami. Ja popatrzyłam z wyrzutem na Marco:
- No co? Myślałem że jesteśmy sami.
- I co? Chciałeś zrzucić ten ręcznik przede mną?
- Może. – zaczął się śmiać głupkowato.
- Ten, to może dobrze, że nie wróciłam na noc. To wy jesteście razem?
- Nie – powiedziałam szybko.
- Tak – na przekór mojemu zdaniu powiedział Marco.
- Wiecie co? Może pogadacie sobie w drodze do pracy, a teraz zjemy śniadanie? Co wy na to?
- Tylko się ubiorę i zaraz będę.
- Pasowałoby Reus.
Wytłumaczyłam Lenie całą sytuację.  Zniszczony aparat, nowy aparat, Marco w naszym mieszkaniu. Wysłuchała mnie, po czym zaczęła się śmiać jak głupia. Nawet gdy Marco usiadł przy nas i chciał zjeść śniadanie, ona ciągle się śmiała. Miałam ochotę przywalić jej. Jest moją przyjaciółka, nie obraziłaby się. Po wielkich trudach, w końcu udało nam się skończyć jeść. Razem z blondynem ruszyliśmy do pracy. Na odchodne usłyszałam:
- Wiesz, tak z szczerze to pasujecie do siebie.
No tego było już za wiele!

_________________________________________________________________

Mam nadzieję, że się podoba :)
Jeszcze raz dziękuje WildChild09 za polecenie mojego bloga :**
Pozdrawiam i zachęcam do komentowania :)
Asia ;*

4 komentarze:

  1. Bardzo się podoba .! Uśmiałam się jak nie wiem . Szkoda , że nic się nie wydarzyło ... ;)
    Chcę już następny . ;*
    U mnie nowy . ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma za co! Twój blog jest boski <3
    Rozdział super! Uśmiałam się :>
    Czekam na kolejny ;*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny rozdział zapraszam ;)
    http://thiswonderfulworld0.blogspot.com/

    Rozdział świetny, bardzo humorystyczny ;) Nie powiem, ale usmiech pojawił się na mojej twarzy ;)
    Czekam na kolejny ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski!!!:)
    Najlepszy<33
    Marco jaki macho:D
    Buziaki:**

    OdpowiedzUsuń