poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 5



Znów nad Dortmundem zawisły czarne chmury. Od samego rana było chłodno i deszczowo. Postanowiłam wykorzystać taki dzień na gruntowne porządki. W końcu, nic ciekawszego nie miałam do roboty. Zaczęłam od kuchni, potem salon, korytarz, łazienka aż po moją  i Leny sypialnię. W tym ostatnim tylko odkurzyłam i umyłam podłogę, nie chciałam ruszać jej rzeczy. Wstawiłam pranie, umyłam naczynia po wczorajszej kolacji i nim się obejrzałam, na zegarze wybiła czternasta. Postanowiłam pójść na zakupy, od rana harowałam jak wół, więc jakaś przerwa mi się należy. Szybko przebrałam się w jeans `owe rurki i białą bluzkę. Na wierzch ubrałam jasną, skórzaną kurtkę a do tego szpilki i byłam gotowa do wyjścia. Już po niecałych 20 minutach byłam w sklepie i ładowałam do koszyka zakupy. Pogoda znacznie się polepszyła, słońce próbowało przebić się przez chmury a temperatura wzrosła. Gdy byłam niecałe 200 metrów od wejścia bo bloku znowu zauważyłam ten samochód. Wściekle czerwone Ferrari, a obok niego mężczyzna, który wczoraj mnie ochlapał. Cholera, klnęłam pod nosem, a ten tu czego?! Mam nadzieję, że mnie nie zauważył. Jednak moje obawy się potwierdziły. Gdy przechodziłam obok niego, zawołał:
- Poczekaj – i wyciągnął z samochodu bukiet czerwonych róż.
- Chciałem cię przeprosić. Zachowałem się jak prostak! Nie mogłam nic powiedzieć, zaskoczył mnie tymi przeprosinami i kwiatami.
- Chciałbym się jakoś zrekompensować. Tak w ogóle jestem Thomas. – uśmiechnął się pokazując swoje śnieżnobiałe zęby. Teraz to mnie kompletnie zatkało. Cały czas byłam wściekła na niego.
- Nic nie powiesz? Nawet jak masz na imię ślicznotko? – rzucił i znowu zaczął się szczerzyć.
- Posłuchaj mnie, to miło z twojej strony ale ta akcja z kwiatami jest niepotrzebna, naprawdę. Wybacz, śpieszę się. – nie miałam ochoty dalej ciągnąć tej rozmowy i od razu pomaszerowałam w stronę drzwi.
- A spotkamy się jeszcze?
- Szczerze? Wątpię w to. – tymi słowami pożegnałam przystojniaka. Gdy wyjrzałam przez okno, on ciągle stał przed moim blokiem. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Może potraktowałam go zbyt ostro? Przecież każdy zasługuje za drugą szanse. Do powrotu Leny biłam się z myślami. Gdy w końcu wróciła, wyżaliłam się jej, co zresztą było w moim zwyczaju. Oczywiście Lena zareagowała bardzo „żywiołowo”:
- Dlaczego go spławiłaś kretynko?!
- Ej, po pierwsze, nie jestem kretynką.
- No nie powiedziałabym. Takie ciacho przychodzi do ciebie z kwiatami a ty…
- Dasz mi w końcu skończyć?!
- Prosz, nie przeszkadzam.
- A po drugie, wtedy na ulicy mógł mnie przeprosić, a nie odwalać dzisiaj takiej szopki. A po trzecie, nie szukam faceta!
- A po czwarte, jesteś idiotką!
- A co według ciebie miałam zrobić?! Ślinić się na jego widok jak głupi do sera?! A może się z nim umówić?!
- Ja, na twoim miejscu na pewno bym go nie spławiła!
- Dobra, koniec tematu!
- Chciałaś znać moje zdanie to proszę!
- Tak i teraz tego żałuje!


Do końca dnia nie odezwałyśmy się do siebie ani słowem. To była nasza pierwsza kłótnia od momentu mojego przyjazdu do Dortmundu. Było mi przykro, po twarzy Leny wywnioskowałam, że również czuła się z tym źle. Jednak byłyśmy zbyt honorowe, żeby przyznać się do błędu. Zasypiając znowu myślałam o przystojniaku. Miałam nadzieję, że go już nie spotkam. Jednak los płata nam różne figle.
 

Zdjęcie Thomasa:


_________________________________________________________

Wybaczcie, że tak późno ale długo siedziałam w szkole a później nauka ;)
Mam nadzieję, że się podoba xd
Pozdrawiam i zachęcam do komentowania ;*

A.

1 komentarz:

  1. Ciekawe, czy ich znajomośc będzie się dalej rozwijała ;)
    Rozdział zajebisty! Uwielbiam <3
    Czekam na kolejny i dziękuję Ci, że komentujesz u mnie ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń