poniedziałek, 24 czerwca 2013
Rozdział 17
Zaczęłam zbierać resztki mojego Nikona z betonu. Poczułam, jak wielka łza spływa po moim prawym policzku. Szybko ją wytarłam. Znowu przypomniała mi się Sylwia. Szybko odpędziłam wspomnienia o zmarłej siostrze. Na szczęście, obiektyw nie został zniszczony. Miałam nadzieję, że karta pamięci również jest w całości. Trening skończył się równo o szesnastej. Po 15 minutach Marco wyszedł przebrany:
- Jedziemy? – zapytałam zniecierpliwiona.
- Tak jestem gotowy.
Wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy do najlepszego sklepu ze sprzętem fotograficznym. W połowie drogi Maro w końcu doważył się odezwać:
- Posłuchaj Zuza, przepraszam. To nie było zamierzone.
- Nie chce teraz o tym gadać. Jedźmy do sklepu bo go zaraz zamkną. – powiedziałam oschle.
- Dobrze. – usłyszałam po jego głosie, że było mu głupio. Ale zasłużył na takie traktowanie. W końcu dotarliśmy. W sklepie był ogromny wybór ale ja wiedziałam czego szukam. Nikon D7100 – to było moje marzenie. Oczywiście cena aparatu nie zaszokowała piłkarza, co tam dla niego 1500 Euro. Praktycznie cała moja wypłata, ale co tam. Marco próbował mnie udobruchać i zauważył, że kątem oka spoglądam na obiektywy. Do aparatu dokupił mi jeszcze dwa nowiutkie obiektywy oraz statyw. W tym momencie wybaczyłam mu wszystko. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze w supermarkecie. Nie obyło się oczywiście bez autografów, w końcu Marco jest bardzo lubiany przez kibiców. Wykorzystałam fakt, że jest ze mną i zrobiłam ogromne zakupy. Przynajmniej nie będę musiała sama nosić ciężarów. Cały obładowany ruszył za mną do samochodu. Zapakowaliśmy zakupy do bagażnika i ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania. Na szczęście nie było korków i nim się obejrzałam byliśmy już pod blokiem. Ucałowałam Marco w policzek i posłałam mu szczery uśmiech.
- Dziękuje.
- Ale za co? – powiedział zmieszany ale zadowolony przebiegiem zdarzeń chłopak.
- Za te obiektywy i aparat. Wcale nie musiałeś.
- Ale bardzo chciałem.
- Wejdziesz?
- Jasne, już myślałem że nie spytasz i będę musiał się wprosić – rzucił ze swoim zalotnym uśmieszkiem.
Oczywiście nikogo nie było w mieszkaniu, może to i dobrze. Miałam okazję porozmawiać z blondynem. Marco się uparł, że sam wniesie wszystkie zakupy. W sumie, chodził w tam i powrotem z 10 razy. Ja w tym samym czasie rozpakowywałam zakupy. W końcu Reus przyszedł z ostatnią torbą.
- Napijesz się czegoś?
- Poproszę sok pomarańczowy.
- Niestety wyszedł. – zaśmiałam się. – Jest tylko jabłkowy.
- Może być.
- Na pewno jesteś głodny, zrobię zaraz jakiś obiad. Co lubisz?
- Ooooo! Spaghetti.
- Hahaha, spoko.
- Poczekaj, pomogę ci.
- Oszalałeś? Jesteś moim gościem, siadaj wygodnie na tyłku.
- Nie marudź, boisz się że potrafię lepiej gotować? – ośmiał się Marco.
- Ty i gotowanie? Wolne żarty – śmiałam się na całego.
- Ej, bo jak się złapię… - i zaczął mnie gonić po mieszkaniu. W końcu złapał i rzucił na kanapę.
- Teraz mi nie uciekniesz – zaczął szczerzyć się do mnie. Boże jak on bosko pachnie. Przez jego perfumy na chwile zaszumiało mi w głowie. Zobaczyłam, że blondyn mi się przygląda. Jego twarz zaczęła się zbliżać. Od pocałunku dzieliły nas centymetry. Musnął swoimi wargami moje. Gdy chciał mnie pocałować odwróciłam głowę i wyszeptałam:
- Marco... – Czułam jak jego umięśnione ciało dotyka mojego. Chłopak nie zrezygnował. Znowu próbował mnie pocałować.
- Marco proszę.
- Przepraszam, nie powinienem. – w końcu chłopak odpuścił. Uwolniłam się spod ciężaru jego ciała. Nastała krępująca cisza. Chyba zniszczyłam jego plany co do dzisiejszego wieczoru, myślałam. W końcu blondyn się odezwał:
- To idziemy razem, powtarzam RAZEM gotować to spaghetti?. - Zaczęłam się śmiać.
- Jasne, zgłodniałam.
Podczas gotowania cały czas się wygłupialiśmy. Włączyliśmy radio i śpiewaliśmy piosenki, które akurat leciały. Humor cały czas nam dopisywał. Po skończeniu gotowania, kuchnia wyglądała jakby przeszło przez nią tornado. Ale to nie było ważne. Spędziłam cudowne popołudnie z Marco. Zasiedliśmy do stołu i podziwialiśmy nasze kulinarne arcydzieło.
- Aż żal jeść.
- No co ty, głodna jestem! – od razu nałożyłam sobie dużą porcję. Jadłam aż uszy mi się trzęsły.
- Nie mogę uwierzyć, dziewczyna a ma taki apetyt. – zaśmiał się Marco.
- No co? – powiedziałam z pełnymi ustami. – Głodna jestem! – Marco zaczął się śmiać jeszcze mocniej. W końcu się uspokoił i też zaczął jeść.
- Musimy częściej robić razem obiadki.
- Zastanowię się – zażartowałam.
- Dla mnie to znaczy tak. – wyszczerzył się Reus.
- Hahah, a co by innego.
Usiedliśmy przed telewizorem i dalej rozmawialiśmy.
- Powiedz mi, dużo skrywasz jeszcze sekretów typu ogromy apetyt? – zaczęłam się śmiać.
- Oj i to ile.
- To opowiedz o nich.
- Teraz twoja kolej, opowiedz mi coś o sobie.
- Dobra nazywam się Marco Reus, wystarczy? – zaczął się śmiać.
- Ej, ja poważnie mówiłam. To już wiem.
- Dobra, dobra. Nie złość się piękna! – parskłam pod nosem. – Urodziłem się i dorastałem w Dortmundzie. Wychował mnie ojciec, matka zmarła gdy miałem 5 lat. Nie pamiętaj jej zbyt dobrze.
- Przykro mi.
- Niepotrzebnie. Nie pamiętam jej więc nie tęsknie. Jestem jedynakiem. Trochę głupio, zawsze chciałem mieć brata. A ty?
- Ja? No to tak: urodziłam się w Krakowie, tam też mieszkałam. Całe życie tam spędziłam. Mam dwóch braci: Sylwek ma żonę i synka, a mój drugi brat ma na imię Bartek. Miałam też siostrę, Sylwię ale zginęła w wypadku… - tutaj mój głos się załamał i zaczęłam płakać.
- Zuza, nie musiałaś mi tego mówić. Nie płacz.
Marco tylko przytulił mnie i pozwolił mi się wypłakać. Tak dawno chciałam to zrobić. Dać upust tym wszystkim emocją. Poczułam wielką ulgę. Siedziałam przytulona do blondyna. Poczułam jak moje oczy się zamykają. Obudziłam się w swojej sypialni. Ale nie byłam sama…
_____________________________________________________________
Mam nadzieję, że się podoba :)
Wimbledon się zaczyna *.* Uwielbiam to <3
Rozdział pozostawiam do waszej oceny! :*
Mam prośbę: mogłybyście polecić mojego bloga? Byłabym bardzo wdzięczna! :*
Pozdrawiam :)
Asia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wzruszająca końcówka!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Jakie to urocze <3
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam ;*
+ poleciłam Twojego bloga
Usuńhttp://dlugi-sen-lukasza.blogspot.com/2013/06/rozdzia-13.html
Przepraszam że tutaj ;(
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy rozdział ;)
http://thiswonderfulworld0.blogspot.com/
Jeju,fantastyczny blog<33 opowiadanie mmm;*
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej ;)
Pozdrawiam ;****
Ojeju jakie to słodkie . Najbardziej mi się podobał fragment kiedy Marco rzucił ją na kanapę . Czekam na następny (kiedy będzie ?) . ;*
OdpowiedzUsuńplanuję dodać za dwa dni, jeszcze go pisze :)
UsuńNo właśnie odnośnie wimbledonu też go uwielbiam. Czekam na grę agnieszki i jurka mam nadzieję że daleko zajdą. Rozdział świetny zresztą tak jak każdy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejne:)