Postanowiłam jeszcze nic nie mówić rodzicom o pracy,
w końcu nie chce zapeszyć. Mają swoje problemy, nie chcę, żeby martwili się
jeszcze o mnie. Tak jak zawsze, zadzwonili do mnie rano. Pytali czy podoba mi
się miasto, czy dobrze się odżywiam, czy dogaduję się z Leną. Gdy skończyliśmy
rozmawiać, postanowiłam rozejrzeć się po mieście. Dzień wcześniej Lena kupiła
mi mapę, tak na wszelki wypadek. Równo o dziesiątej
wymaszerowałam spod bloku w stronę centrum. Zaplanowałam na dziś wizytę w
muzeum i spacer po Westfalenpark. Wzięłam ze sobą aparat i parasol, gdyż pogoda
dzisiaj była w kratkę. Raz padał deszcz, raz świeciło słońce.
Po dwugodzinnym spacerze poczułam lekki głód.
Usiadłam w kawiarni, zmówiłam kawę i kawałek ciasta. Przez okno obserwowałam
ludzi. Na oko mogłabym rzec, że nie mają żadnych zmartwień. To miasto żyło
swoim rytmem, który mnie urzekł. Ludzie się nie śpieszyli, tak jakby czas dla nich nie
istniał. Z moich rozmyśleń obudził mnie dźwięk pukania o szybę. To była Ewa.
Weszła do kawiarni i przywitała się ze mną:
- Cześć, co tak sama siedzisz? – zapytała z zaciekawieniem.
- Hej, wybrałam się na spacer, chciałam rozejrzeć się po okolicy.
- Rozumiem. Można? – wskazała ręką krzesło przy moim stoliku.
- Jasne, proszę. Wezmę tylko torebkę.
- Chyba nici z twojego spaceru.
- Dlaczego?
- Zaczyna padać…
- Kurczę, no trudno. Jakoś będę musiała trafić do domu.
- Odwiozę cię. – zaproponowała od razu.
Rozmawiałyśmy dosłownie o wszystkim. O pracy, jej rodzinie, o drużynie Łukasza. Dowiedziałam się, że ma 4-letnią córkę Olę. Po jakiejś godzinie odwiozła mnie do domu. Próbowałam zaprosić ją do środka, ale wykręcała się zakupami. W końcu poddałam się. Po pewnym czasie zgłodniałam i zajrzałam do lodówki a tam zobaczyłam pustkę. Został tylko kawałek sera, ogórek i 2 jajka. Wybrałam się na zakupy do pobliskiego sklepu. Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy i zaczęłam kierować się w stronę mieszkania. Deszcz na szczęście przestał padać, ale woda ciągle stała na drodze. Odpłynęłam gdzieś w marzeniach. Po chwili poczułam, jak cała robię się mokra. Jakiś kretyn wjechał w kałużę i ochlapał mnie. Nie została na mnie nawet jedna sucha nitka. Kierowca wyskoczył ze swojego Ferrari, próbował przeprosić ale ja wykrzyczałam po polsku: Palant!, i odwróciłam się na pięcie. Facet był zmieszany, nie wiedział co ma zrobić. W końcu wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem.
- Cześć, co tak sama siedzisz? – zapytała z zaciekawieniem.
- Hej, wybrałam się na spacer, chciałam rozejrzeć się po okolicy.
- Rozumiem. Można? – wskazała ręką krzesło przy moim stoliku.
- Jasne, proszę. Wezmę tylko torebkę.
- Chyba nici z twojego spaceru.
- Dlaczego?
- Zaczyna padać…
- Kurczę, no trudno. Jakoś będę musiała trafić do domu.
- Odwiozę cię. – zaproponowała od razu.
Rozmawiałyśmy dosłownie o wszystkim. O pracy, jej rodzinie, o drużynie Łukasza. Dowiedziałam się, że ma 4-letnią córkę Olę. Po jakiejś godzinie odwiozła mnie do domu. Próbowałam zaprosić ją do środka, ale wykręcała się zakupami. W końcu poddałam się. Po pewnym czasie zgłodniałam i zajrzałam do lodówki a tam zobaczyłam pustkę. Został tylko kawałek sera, ogórek i 2 jajka. Wybrałam się na zakupy do pobliskiego sklepu. Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy i zaczęłam kierować się w stronę mieszkania. Deszcz na szczęście przestał padać, ale woda ciągle stała na drodze. Odpłynęłam gdzieś w marzeniach. Po chwili poczułam, jak cała robię się mokra. Jakiś kretyn wjechał w kałużę i ochlapał mnie. Nie została na mnie nawet jedna sucha nitka. Kierowca wyskoczył ze swojego Ferrari, próbował przeprosić ale ja wykrzyczałam po polsku: Palant!, i odwróciłam się na pięcie. Facet był zmieszany, nie wiedział co ma zrobić. W końcu wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem.
Gdy
weszłam do mieszkania, Lena czekała na mnie. Jak mnie zobaczyła, wybuchła
śmiechem. Wyglądałam, jakbym uciekła z jakiegoś marnego horroru. Miałam ochotę
ją zabić. W końcu uspokoiła się i wzięła ode mnie zakupy. Zaproponowała, że
przygotuje kolację a ja będę mogła w spokoju doprowadzić się do porządku.
Posłuchałam jej rady i zamknęłam się w łazience na okrągłą godzinę. Gdy
wyszłam, poczułam intensywne zapachy dobiegające z kuchni. Szybko ubrałam
fioletową bluzkę z nadrukiem, rurki oraz niebieskie trampki
i pobiegłam do kuchni:
- Co przyrządziłaś? Jestem głodna jak wilk!- wykrzyczałam wbiegając do kuchni.
- Grzanki z masłem czosnkowym a na podwieczorek będą naleśniki bananowe z bitą śmietaną.
- Matko, utuczysz mnie! – powiedziałam i zaczęłyśmy się śmiać.
- Ej, to był mój plan jak pozbyć się godnej rywalki! – zażartowała.
Wieczorem znowu zaczęło padać, przez co zostałyśmy w
domu. Oglądałyśmy komedie i zajadałyśmy się popcornem. Lena poszła wcześnie spać, bo
musiała rano pojechać do pracy. Ja zostałam i dalej oglądałam, ale po
30 minutach urwał mi się film.Obudziłam się rano, w pustym mieszkaniu.- Co przyrządziłaś? Jestem głodna jak wilk!- wykrzyczałam wbiegając do kuchni.
- Grzanki z masłem czosnkowym a na podwieczorek będą naleśniki bananowe z bitą śmietaną.
- Matko, utuczysz mnie! – powiedziałam i zaczęłyśmy się śmiać.
- Ej, to był mój plan jak pozbyć się godnej rywalki! – zażartowała.
_____________________________________________________________________
Mam nadzieję, że się podoba ;*
Ten rozdział wydaje mi się słaby, zresztą jak każdy ...
Pozdrawiam ;)
A.
Ciekawe, kim był ten facet, który ją ochlapał ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Ciekawie jest :>
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam i dziękuję, że u mnie komentujesz! :*
fajnie że spodobał Ci się mój blog :) Twój jest na pewno warty przeczytania, świetnie piszesz ;* na tą chwilę jestem w stanie przeczytać tylko te kilka rozdziałów ale obiecuję poprawę i będę na bieżąco. pozdrawiam! :P
OdpowiedzUsuń